Ta skromna powieść być może nie dotarłaby do Polski, gdyby nie została nominowana do Nagrody Bookera. Tymczasem dzięki Wydawnictwu Otwartemu i tłumaczeniu Ewy Kochanowskiej otrzymujemy dzieło, które szkoda byłoby przeoczyć w bogatej ofercie rynku księgarskiego.
Andreas Egger, czyli główny bohater „Całego życia”, mieszka w alpejskiej dolinie i nie zdradzę chyba zbyt dużo pisząc, że rzadko opuszcza ten teren. Jako osierocone dziecko wychowuje się w chłopskiej rodzinie, która nie traktuje go zbyt dobrze. Bity za błahe przewinienia przez bauera, doznaje kontuzji stopy i już do końca życia jest kuternogą...
W wieku 29 lat kupuje mały kawałek wydzierżawionej ziemi („Jego włości były za małe na własne gospodarstwo, ale dostatecznie duże na mały warzywnik”). Jemu to jednak wystarcza, bo jest klasycznym minimalistą. Obcowanie z przyrodą i czerpanie radości z tego, co widzi ze swej szopy, to jest to, co mu odpowiada. Takie życie wiódłby pewnie przez cały czas, gdyby nie pewne wydarzenia, które tą spokojną monotonię przerywają. Kiedy w okolicy rusza budowa kolejki linowej, pobliska wieś staje się turystyczną atrakcją i Egger też z tego korzysta, bo zaczyna pracować w ekipie budowlanej.
To bohater nietypowy, bo pozornie nie wzbudza empatii. Nie jest wzorem do naśladowania, Seethaler opisuje prostego człowieka, który praktycznie jest odludkiem, choć miłość i uczucie także go spotykają. Kieruje się w swym postępowaniu surowymi zasadami, nie dbając o to, co powiedzą o nim inni. Jego biografię streszcza zdanie: „Przeżył dzieciństwo, lawinę i wojnę”. Mimo to jest w tej powieści wiele pięknych zdań, wiele emocji i elementarnych, charakterystycznych dla człowieka XX wieku przeżyć. Jest też wojna, opisana oszczędnie, ale wyraziście. Egger nie walczy na froncie, ale konflikt rozpętany przez Hitlera i tak dotyka w całym swoim okrucieństwie i bezduszności.
Dlatego lektura „Całego życia” to wyważona dawka wzruszeń, ważnych spostrzeżeń i celnych sentencji („Przed Bogiem nie skłamiesz” mówi sobie Egger), a finał odmierzony biciem zamierającego serca, to jeden z najbardziej poruszających swą precyzyjną prostotą epilogów w literaturze ostatnich lat. Co istotne brak w nim patetyczności i melodramatycznych tonów, dość często obecnych w tego typu prozie.
Komentarze
0