"Wymiary życia" to dotąd nie wydana w Polsce eseistyczna proza Juliana Barnesa. Trzy rozdziały tej książki, przetłumaczonej przez Dominikę Lewandowską, dotyczą kwestii wznoszenia się. Ponad ziemię i ponad osobistą tragedię...
 
"Na początku latały ptaki, a ptaki stworzył Bóg. Latały anioły, a anioły stworzył Bóg. Mężczyźni i kobiety mieli długie nogi i puste plecy, a Bóg stworzył ich takimi nie bez przyczyny. Zaczynając z lataniem, zaczynało się z Bogiem. Te zmagania miały trwać bardzo długo i zrodziło się z nich wiele pouczających legend"...
 
To fragment eseju poświęconego pierwszym "balonomaniakom". Znajdziemy tu opisy  prób podejmowanych przez  śmiałków takich jak bracia Godard oraz opis okoliczności powstania pierwszych zdjęć "z lotu ptaka", które wykonał w 1858 r. Félix Tournachon. Ten niezwykły, bardzo aktywny i odważny "oblatywacz", fotografując ziemię stawał się niemalże nadczłowiekiem. Loty balonem były wtedy aktywnością najbardziej naznaczoną bliskością absolutu, przejawem najczystszej wolności i szczęśliwości, bo oderwanie się od ziemi oznaczało przecież poczucie spełnienia i wzniesienie się ponad doczesność.
 
W drugim eseju Barnes podejmuje temat romansu słynnej aktorki, Sarah Bernhardt, z kolejnym baloniarzem, angielskim kapitanem Fredem Burnaby. Romansu niespełnionego, zakończonego niepowodzeniem adoratora, ale w nostalgicznej aurze, pozostawiajacego obu stronom jakąś wartość, jakiś ulotny, niedefiniowalny walor. Dla Sarah znajomość z kimś, kto był włąscicielem balonu, dawała oczywiście możliwość zakosztowania nowych, nieznanych dotąd doznań...On po doznanym zawodzie miłosnym utonął w chmurach".
 
Najważniejszą częścią "Wymiarów życia" jest jednak końcowy esej.  Barnes pisze w nim o doswiadczeniu straty. Stara się za pomocą słów oddać to, co  zazwyczaj jest pomijane milczeniem lub deprecjonowane zdawkowymi zwrotami. Tym tematem jest śmierć osoby bliskiej. Kiedy umiera żona pisarza, Pat, dla Juliana kończy się njaważniejsza epoka życia.
 
Barnes przywołuje różne metody radzenia sobie bólem i rozpaczą, gdy czas niekoniecznie leczy rany. Nie jest to jednak zestaw porad i wskazówek dla każdego.Barnes dotyka bowiem kwestii nieodwarcalności zdarzeń w kontekście świadomości, że świat jest pozbawiony Boga, "a wszechświat robi to co chce". Odnosi się także do kwestii własnego samounicestwienia w sytuacji, kiedy sens życia w samotności, bez Niej, jest bardzo wątpliwy. Dochodzi do wniosku, że dalsze trwanie na tym swiecie jest jednak uzasadnione tym, że dopóki on żyje, żyje też Ona. "...nie mogę sie zabić, bo wtedy zabiłbym też ją. Umarłaby po raz drugi, moje żywe wspomnienia blakłyby, w miarę woda by czerwieniała". Pisarz zadaje sobie także pytanie jak teraz żyć ? I odpowiada "Muszę żyć tak, jak ona by tego chciała".
 
Poza tym pooddaje analizie różnego rodzaju frazy i terminy, którymi posługujemy się gdy chcemy  zneutralizować oddziaływanie bolesnego faktu odejścia bliskiej osoby. Jest bezwzględny w demaskowaniu fałszów i pozorów w mówieniu o zmarłych. Nie oszczędza innych, ale też nie stosuje taryfy ulgowej wobec samego siebie, odsłaniając swoje słabości i pisząc, że "czasem chce się kochać ból"... Nie mam wątpliwości, że to jeden z najważniejszych tekstów literackich o samotności i stracie, jeszcze chyba niedoceniony tak jak na to zasługuje.