Znacznie lepsza okładka, , to pierwszy, ale nie jedyny z powodów dla których warto sięgnąć po nowe, zmienione wydanie „Cudu” Ignacego Karpowicza. Autor zdecydował się na ujawnienie „wersji alternatywnej” swego dzieła, które poznajemy w tej edycji dzięki Wydawnictwu Literackiemu.
Z najważniejszym bohaterem książki zaznajamiamy się w sposób trochę nietypowy. Już na pierwszej stronie książki czytamy, że Mikołaj kupuje gazetę, wchodzi na jezdnię i... wpada pod samochód. Ze skutkiem śmiertelnym. Ponieważ wezwani policjanci nie bardzo chcą się zająć tym kłopotliwym przypadkiem, po dokonaniu niezbędnych procedur zostawiają ciało w rękach Anny, trzydziestoparoletniej pani neurolog, która ofiarowuje się przejąć je i zawieźć do kostnicy w swojej Akademii. Jej działania nie są tak całkowicie bezinteresowne, bo kobieta zaczyna odczuwać wobec denata coś więcej niż zawodowe zainteresowanie, a w dodatku szybko zauważa, że Mikołaj mimo swego „trudnego” położenia nie zachowuje się jak normalny nieboszczyk...
Później poznajemy kolejne postacie – m.in. jego przyjaciół, energiczną babcię pechowego mężczyzny, a także całą historię jego rodziny, zapisaną przez ojca -Wiesława. Ta swoista kronika, stylizowana na biblijny ton dostarcza nam informacji, że Mikołaj jest niezwykłym, cudownym wręcz osobnikiem, a zatem, to co się z nim dzieje po wypadku, nie jest bynajmniej zaskakujące...
Za sprawą „Cudu” otrzymujemy dużą dawkę humoru oraz językowych gier, z wykorzystaniem staropolskich zwrotów („Oznajmiam wam, iż kurek z gorzałą rozszczelnił się hojnie już następnego zaranka, gdym ustanowił prawo świeże: na chwałę syna – bym z córką nie chciał mieć do czynienia- upijać dwóch półlitrowych flaszek przed wieczornych gwiazd wzejściem”). Autor umiejętnie łączy narrację, którą można nazwać religijną ze świecką, bawiąc się różnymi konwencjami (układając m.in. bardzo nasączone dowcipem psalmy), ale „Cud” to nie tylko powieść wyrafinowanie absurdalna i rozrywkowa. Karpowicz „odsłania cząstkę bożej ekonomii” i niejako polemizuje z chrześcijańskim światopoglądem, zwłaszcza w zakresie wiary w cud („tak pachną święci albo dobre perfumy”...).
Nawet ci, którzy już tę książkę przeczytali wcześniej (pierwsze wydanie ukazało się w 2007 roku) będą mieli satysfakcję z ponownej lektury, bowiem w nowej edycji zmienione zostało m.in. zakończenie. Mógłbym je nazwać bardziej odważnym i konsekwentnym. W poprzedniej wersji, pewne sygnały dotyczące sposobu „ulepszenia” danego nam świata były jedynie naszkicowane. Teraz otrzymujemy bardziej wyraźną sugestię jak winniśmy potraktować boskiego posłańca, gdy się z nim spotkamy w naszej, prozaicznej rzeczywistości...
Komentarze
0