"Joe poważnie traktował swoją pracę, ale siebie samego już nie". To zdanie, bardzo celnie charakteryzujące Josepha Hellera, znajdziemy w książce "Yossarian tu spał"" - wspomnieniach o nim, które wydała jego córka Erica, opublikowanych niedawno przez wydawnictwo Albatros, w tłumaczeniu Magdaleny Słysz.
Nie jest to biografia, w której autorka odnotowuje w chronologicznym porządku, najważniejsze wydarzenia dotyczące tego nowojorskiego twórcy. Nie tylko on jest zresztą bohaterem tej książki. Istotnym obiektem zainteresowania pisarki jest wyjątkowy budynek o nazwie Apthorp. Ten ekskluzywny apartamentowiec, zbudowany na początku ubiegłego wieku. "był dziwacznym, legendarnym, okazałym budynkiem mieszkalnym na Manhattanie, o którym krążyły fascynujące anegdoty i plotki". To tutaj Heller, w apartamencie 2K South, Joseph napisał większą część "Paragrafu 22". W latach 50. "windy w budynku (...) były ze szlachetnego drewna, o kunsztownie rzeźbionych ścianach. Każda z nich miała w środku małą ławkę z obitym aksamitem siedziskiem i harmonijkowe drzwi, które należało pasażerom otwierać" Choćby z tego względu możliwość mieszkania w Apthorp była bardzo pożądana, a jego rezydenci pochodzili z intelektualnych elit miasta. Erica opisuje dzieje swojej rodziny odnotowując kolejne jej przeprowadzki w obrębie tego obiektu.
O swoim ojcu natomiast pisze niejako w tonie rozliczenia. Choć często podkreśla, że zawsze go kochała, to jednak nie oszczędza w swej relacji chyba żadnej cech negatywnych. Pisze o jego wielkim, trudnym do zaspokojenia apetycie, złośliwościach które aplikował nie tylko obcym, ale też najbliższym oraz dość nietypowych sposobach okazywania troski i uczuć wobec dzieci. Nie stara się usprawiedliwiać go, aczkolwiek dostrzega pewne sytuacje, które mogły w jego dzieciństwie wpłynąć na to jakim stał się człowiekiem. Twórczość dla niego była wręcz najważniejszą częścią życia. Kiedy tworzył swą najsłynniejszą powieść miał kryzysowy moment i jak pisze Erica "czas zwątpienia w siebie sprawił, że odłożył nawet pisanie książki i próbował zająć się czymś innym. Pamiętam , że wieczorami oglądał telewizję, ale szybko ogarniało go zniecierpliwienie i zaczynał nudzić się. W ciągu tygodnia popadł w takie przygnębienie, że znowu rzucił się pospiesznie w otchłań wciąż czekającego "Paragrafu..." i powiedział matce, że nie ma pojęcia, jak radzą sobie w życiu wszyscy ci, którzy nie piszą powieści..."
Pisaniu poświęcił wręcz trwałość swego małżeństwa. Powieść „Coś się stało”, którą wydał w 1974 roku, w której dość bezceremonialnie czerpał z prywatnych, nieraz bardzo osobistych doświadczeń dotyczących życia domowego, była powodem tego, że związek z Shirley zaczął się rozpadać. Erica wspomina o skrzętnie ukrywanych zdradach ojca, do których nie przyznawał się przez wiele lat, usiłując udowodnić, że jego żona jest przewrażliwioną neurotyczką, która wmawia mu jakieś nieistniejące romanse. Po rozwodzie nie rozmawiali ze sobą przez kilkanaście lat, a jedynym pośrednikiem między rodzicami była właśnie Erica.
„Tu spał Yossarian” nie jest zatem historią szczęśliwej rodziny sławnego człowieka, choć przyjemnych chwil w luksusowych hotelach, pięknych restauracjach i na spotkaniach ze znanymi ludźmi, także Erica nie pomija. Ojciec pomagał jej w kontaktach zawodowych i przychylnie wyrażał się także o pierwszych próbach literackich. Autorka kilka rozdziałów poświęca zresztą także swoim własnym historiom. Pisze o holenderskim mężu, o walce z rakiem, o planach związanych z książką o Van Goghu. zawsze jednak gdzieś obok jest Joseph, który nawet po śmierci (w 1999 roku), wciąż jeszcze wpływa na jej przyszłość. W końcowych partiach swej relacji Erica dołącza opinie o swym ojcu, które przesłali jej inni pisarze. Wśród nich jest np. Martin Amis i Salman Rushdie. Niewątpliwie nie są to zatem wspomnienia pisane z jednej tylko perspektywy, ale uwzględniające różne punkty widzenia.
Komentarze
0