Każda z formacji, w której udziela się Kazik Staszewski, bez kłopotów zapełnia sale koncertowe, w których gra. Tak też było wczoraj w "Imperium". Można było zobaczyć tam występ Kazika Na Żywo.
 
Annalisa na początek
 
Zanim publika rozpoczęła tańce wojenne przy muzyce KNŻ, na scenie znaleźli się czterej muzycy Annalisy, którzy dawno w Szczecinie nie grali (z powodów personalnych zawirowań). Była to zatem dobra okazja by sprawdzić ich obecną formę. Muzycy zaproponowali wiele utworów ze swej ostatniej płyty "Wiara i rozum". Można było usłyszeć np. numer tytułowy, "Niech anioły płaczą" i  "Zdradę”. Poza tym zabrzmiał też np. szlagier z repertuaru... Numero Uno - "Tora Tora", a na koniec -  „a.n.n.a.l.i.s.a”. To był niezły wstęp do całego wydarzenia, bo panowie zaaplikowali nam energetyczną i dość zróżnicowaną dawkę mocnych dźwięków.  
 
Po przerwie na scenę wyszła piątka muzyków, którzy tworzą skład Kazika Na Żywo, przywitana oczywiście okrzykami radości. Kazik, Burza, Litza, Kwiatek i Tomek Goehs na początek zaserwowali nam "Legendę ludową", by następnie przyładować niemniej chyba lubianym  "Spalaj  się !"  Pierwszym nowszym utworem zagranym tego wieczoru był "Czemu ah czemu", a wkrótce później "Ballada o Janku Wiśniewskim". 
 
Dygresje i inspiracje 
 
Kazik, w koszulce z Heissenbergiem, co jakiś czas dorzucał do zapowiedzi utworów jakieś krótkie dygresje. Wspomniał np., że dla ukształtowania się aktualnego profilu zespołu szczególnie ważnym numerem był "Odzuć to !", natomiast kawałek "Nie ma Boga" został zainspirowany filmem "Liban". Trochę dłuższą wypowiedzią opatrzył utwór z dorobku brytyjskiej grupy Basement 5 "Last White Christmas"(opowiadając o jego muzykach, z którymi na perkusji grał nasz rodak). Dominowała  jednak oczywiście muzyka, bo KNŻ odpalał kolejne heavy-rockowe torpedy, takie jak "Las Maquinas de la Muerte", "Nie zrobimy wam nic złego, tylko dajcie nam jego",  "Łysy jedzie do Moskwy" czy na pewno bardzo oczekiwany "Tata dilera". Przy tej okazji Kazik przypomniał pismo "Brum", dowodzone niegdyś przez Kubę Wojewódzkiego i listę przebojów tej gazety, na której ten utwór bił rekordy popularności.
 
W pewnym momencie lider pozostawił swoich kolegów na scenie i wówczas Kwiatek zaanonsował małą niespodziankę w postaci interpretacji utworu Queens of the Stone Age "You Think I Ain't Worth a Dollar, But I Feel Like a Millionaire" (on sam w nim zaśpiewał). Już z Kazikiem zespół przypomniał klasykę własną  ("Artyści") i cudzą ("California Über Alles"), oraz rozkręcił zabawę pod sceną dzięki utworom z ostatniej płyty - "Plamy na słońcu", "Polska jest ważna" i "Przecięty na pół".
 
Bezlitosna końcówka
 
Większość kompozycji była wykonywana w wersjach zbliżonych do studyjnych, ale były też wyjątki.  "Konsument" z repertuaru Kultu, mocno się wydłużył dzięki solówce perkusyjnej Tomka Goehsa w środku i orientalnemu zaśpiewowi, który dorzucił Kazik.  Chyba największy entuzjazm publiki wzbudziło jednak, to że w dogrywce grupa znalazła czas na zagranie "Celiny". Trzeba przyznać, że ogólnie końcówka była ciekawa, bo usłyszeliśmy też "Żonę żołnierza" Kurta Weila oraz dostaliśmy dwa mocarne uderzenia w postaci "Nie ma litości" i zagranego na finał "Jestem odpadem atomowym". W sumie ten ponad dwu godzinny zestaw usatysfakcjonował chyba nawet tych bardziej wymagających fanów grupy.