– Najwięcej klientów będzie w piątek i sobotnie przedpołudnie – przewidują sprzedawcy petard, fajerwerków i sztucznych ogni w Szczecinie. Póki co klientów jest sporo, ale nie tylu, co w latach ubiegłych. – Inflacja, wzrost cen, oszczędzanie. To wszystko się na siebie nakłada, ale nie ma co narzekać, bo we wtorek po świętach było naprawdę bardzo dużo osób. W środę za to prawie pusto – mówi jeden ze sprzedawców fajerwerków.


Oferta bogata, ale przedsiębiorcy przyznają, że „w skali globalnej” biznes się kurczy

Punkt z fajerwerkami przy ul. Dworcowej 2 w Szczecinie istnieje od blisko 30 lat. Jak mówią właściciele, w tym czasie rynek zmienił się diametralnie. Pokazy pirotechniczne najpierw były bardzo modne i lubiane, a potem w niektórych kręgach stały się bardzo niemile widziane. Mowa m.in. o osobach dbających o środowisko i zwierzęta. Przed sylwestrem ruch w sklepie jest duży. Właściciele zwracają uwagę np. na wyrzutnie czy bloczki arsenałowe, które wystarczy odpalić, a na niebie przez kilka minut prezentuje się cały pokaz.

– Jest lepiej niż w czasie pandemii. Kupują obcokrajowcy, w tym m.in. osoby z Niemiec. Zawsze najwięcej klientów jest w przeddzień sylwestra i 31 grudnia – mówi Małgorzata Jasińska, właścicielka lokalu przy ul. Dworcowej 2. – Oferta jest bardzo bogata, ale sam biznes kurczy się w skali światowej. Odkąd dyskonty zaczęły sprzedawać sztuczne ognie, to klientów jest trochę mniej, widzimy także, że niektórzy rezygnują ze strzelania z oszczędności albo ze względu na dobro zwierząt. Poprawiło się bezpieczeństwo sztucznych ogni, poligrafia, wybór atrakcyjności prezentacji. Teraz wystarczy odpalić i oglądać widowisko. Jedna wyrzutnia i jest cały pokaz, czasem to nawet 100 rakiet – dodaje.

„Kiedyś za 50 złotych można było postrzelać, a dzisiaj „bączek” kosztuje 8-10 złotych”

Właściciele punktów handlowych przyznają, że ceny w 2022 roku są zdecydowanie wyższe niż w latach ubiegłych.

– Koszty produkcji i transportu wzrosły znacząco. Większość fajerwerków pochodzi z Chin, więc ściągnięcie asortymentu na czas i w dobrej cenie jest trudniejsze – wyjaśnia Małgorzata Jasińska, właścicielka punktu przy ul. Dworcowej 2.

Sprzedawcy w punktach przed galeriami handlowymi przyznają, ze cena może być czynnikiem, który będzie decydujący podczas zakupów.

– Kiedyś za 50 złotych można było sobie postrzelać. Teraz najprostsze sztuczne ognie kosztują znacznie więcej. „Bączek” czy „motylek” kosztują od 8 do 10 złotych. Ceny wyrzutni kończą się nawet na kwotach rzędu 500 czy 600 złotych. Są klienci, którzy kupują małe rzeczy, ale więcej, a są tacy, co biorą jeden blok i im wystarczy – mówi jeden ze sprzedawców.

Czego konkretnie poszukują mieszkańcy Szczecina?

– Najbardziej to „hukówek”, a one już są powoli wycofywane ze sprzedaży. Jest ich niewiele i są droższe niż w latach ubiegłych. Dużo osób pyta np. o legendarne „achtungi” – mówi sprzedawca z punktu z fajerwerkami na Pomorzanach. – Przychodzą do nas klienci z Niemiec, którzy specjalnie przyjeżdżają w poszukiwaniu petard, których nie ma u nich – dodaje.

Policja i straż miejska prowadzą kontrole punktów handlowych na terenie miasta. Jak mówi Joanna Wojtach, we wtorek i środę nie stwierdzono nieprawidłowości, czyli np. sprzedaży nielegalnych petard bez atestów czy sprzedaży produktów pirotechnicznych nieletnim.