Łowczy miejski o tej sprawie powiedział: fenomen. Trudno się nie zgodzić, tak udomowionych dzików w Szczecinie nie było. Mowa o sytuacji z Gocławia, gdzie mieszkanka ulicy Lipowej tak oswoiła watahę, że zwierzęta codziennie przychodzą do niej na kolację, a ta karmi je niemal z ręki. Jak mówił w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl łowczy Ryszard Czeraszkiewicz, między dzikami a mieszkańcami wywiązała się relacja, która – jeżeli musi zostać przerwana – to delikatnie i nie „za wszelką cenę”. Magistrat podjął decyzję odnośnie dzików.


Miasto uspokaja: „nie są planowane radykalne działania”. Ale wszystko w rękach mieszkańców

Dziki Basia, Matylda i Karolina oraz ich małe warchlaki co wieczór odwiedzają okolice ul. Lipowej przyzwyczajone do tego, że dostają od jednej z mieszkanek pieczywo, owoce i gotowane kluski. Część sąsiadów zaakceptowała oswojone dziki, a część skarżyła się, że zwierzęta stanowią potencjalne zagrożenie. Dziki nigdy nikogo nie zaatakowały, ale wyglądają dość groźnie, co zmusiło urząd miasta w Szczecinie do podjęcia decyzji.

– Sytuacja jest wyjątkowa i delikatna, w tej chwili nie są planowane żadne radykalne działania. Natomiast trzeba sobie zdawać sprawę z dwóch rzeczy: po pierwsze absolutnie nie można dokarmiać dzików w mieście i nie może być od tego żadnych odstępstw, a po drugie – w tej sprawie docierają do nas również głosy i pisma innych mieszkańców, którzy mają obawy związane z pojawianiem się dzików w sąsiedztwie – mówi Paulina Łątka z Urzędu Miasta w Szczecinie. – Na tym etapie tak naprawdę największa odpowiedzialność spoczywa na osobach dokarmiających zwierzęta, które bezwzględnie muszą przestać to robić. Zwróciliśmy się o interwencję w tej sprawie do Straży Miejskiej. Następnie będziemy obserwować, czy po „odcięciu” od pożywienia zwierzęta powracają. Możliwe jest również zastosowanie różnego rodzaju technik odstraszających – dodaje Łątka.

Jak nieoficjalnie dowiedział się portal wSzczecinie.pl, sytuacja z Gocławia była obiektem gorących dyskusji w magistracie. Podjęto decyzje o rozwiązaniu humanitarnym, bo nie ma możliwości „relokacji” dzików. Jeżeli nadal będą dokarmiane i będą wracać na teren mieszkańców, to nie jest wykluczone, że podjęta zostanie decyzja o odstrzale.

„Kosze na śmieci są McDonaldem dla dzików”

Czy to możliwe, że dziki odzwyczają się od stołowania się w mieście?

– Kosze na śmieci są McDonaldem dla dzików – mówi Marzena Białowolska z Fundacji Dzikich Zwierząt. – Problem dokarmiania dzików jest przeogromny. To kwestia nie tylko karmienia jak na Gocławiu, ale i wyrzucania jedzenia do niezabezpieczonych śmietników. Odpady biodegradowalne znajdują się w pojemnikach brązowych, reklamówkach i one są rozszarpywane przez dziki. Są one wabione zapachem i znajdują tam dla siebie jedzenie. Jeżeli ludzie przestaną śmiecić i być brudasami, to jest szansa, że dziki prędzej czy później będą zmieniać lokalizację. – Decyzja magistratu jest bardzo pozytywna. Oczywiście nic nie nastąpi natychmiast. Dziki nie pomyślą: „Ojej, ludzie nas nie karmią, wynosimy się”. Będą przychodzić i szukać. Szanuję, że miasto podjęło decyzję o dialogu z mieszkańcami, a nie o odstrzale zwierząt – dodaje ekspertka.