W sali, w której rozbrzmiewało już niejedno libretto, tym razem zostało wykonane "Liberetto". Wczoraj w w wypełnionej niemalże do ostatniego miejsca szczecińskiej Filharmonii zobaczyliśmy Larsa Danielssona i jego Quartet, grających utwory z płyty o takim właśnie tytule.
Ten album został wydany na początku tego roku, a skład który go stworzył został nazwany przez krytyków „dream teamem”. Być może część widzów była zatem trochę rozczarowana faktem, że do Szczecina nie przyjechał pianista, który uczestniczył w tej sesji czyli Tigran Hamasyan, (uważany za jedno z największych objawień na scenie jazzowej ostatnich lat). Ten, pochodzący z Armenii muzyk, nadał kompozycjom lidera, wschodniego kolorytu, uszlachetniając niewątpliwie w ten sposób cały przekaz. Iiro Ratala, który zastępuje go na trasie (dzień wcześniej kwartet zagrał w Kielcach), mimo wszystko, poradził sobie z tak trudnym zadaniem, a jego partie solowe należały do najlepszych fragmentów całego szczecińskiego występu.
Danielsson zwany jest poetą kontrabasu i niewątpliwie udowodnił tego dnia, po raz kolejny, że to określenie bynajmniej nie jest przesadzone. Jednak pozostali muzycy, czyli grający na gitarze John Paricelli oraz perkusista Magnus Öström (znany z zespołu Esbjörn Svensson Trio) również bardzo się przyczynili do skonstruowania niezwykłego nastroju tego wydarzenia. Takie utwory jak urzekająco melancholijny „Liberetto” oraz bardziej dynamiczne „Party On The Planet”, „Orange Market”, zostały wykonane przez cały zespół tak ekspresyjnie, że już w pierwszej części koncertu publiczność nagrodziła artystów owacjami, jakie zazwyczaj pojawiają się dopiero po ostatnich utworach. Praktycznie od samego początku atmosfera była bardzo ciepła i z pewnością odczuł to również Danielsson, który w Polsce ma przecież wielu przyjaciół.
Jednym z nich jest oczywiście Leszek Możdżer, z którym szwedzki kontrabasista, nagrał m.in. album „The Time” (promowany niegdyś występem na Zamku Książąt Pomorskich). Z tego, znakomitego wydawnictwa, Lars wybrał do wczorajszej set-listy utwór „Suffering”, przyjęty oczywiście bardzo intensywnym aplauzem. Lider parokrotnie w ciągu trwania występu, przedstawił skład swego zespołu i faktycznie warto te nazwiska zapamiętać, bo jak sądzę jeszcze nie raz usłyszymy tych muzyków w wielu znaczących kolaboracjach.
Kolejne zapowiadane pod szyldem Morze Muzyki, wydarzenie to występ portugalskiej wokalistki Carminho (15.10 w Hali Opery), a zatem będzie można poznać kolejną reprezentantkę stylu fado.
Komentarze
0