Kiedy Joseph Conrad pisał swoje opowiadanie, nie wiedział, że dla przyszłego pokolenia mężczyzn, wyprawa do wnętrza dżungli i obserwacja budzących się najdzikszych ludzkich instynktów, będą równoznaczne z wyprawą na zakupy. Wraz z otwarciem rozsuwanych drzwi i wkroczeniem na niezbyt pewny grunt stają się głównymi bohaterami istnych Jąder w Ciemności.
Mężczyzna na zakupach to temat tak wielu skeczy, felietonów i przemyśleń- aspirujących do mądrych głów telewizyjnych-, że poruszanie kolejny raz tego tematu wydaje się nudne. Zresztą jak dla mnie już same zakupy takie są. Jednakże kiedy humor czasami mi nie dopisuje i czuję się jak ofiara własnej płci w zdominowanym przez samców świecie, wybieram się na zakupy. Nie po to by odciążyć portfel, ale serce, widząc, że są takie miejsca gdzie to oni mają gorzej.
Setki mężczyzn, wykonując łudząco podobne ruchy, niewolniczo podążają za swoimi wybrankami alejkami galerii handlowej, a określenie na to skupisko sklepów jest o tyle ciekawe co i „galera” i „handel”, niewątpliwie kojarzą mi się z ludnością nie do końca szczęśliwą ze swego życiowego położenia. W supermarkecie jeszcze nie jest źle. Tam przynajmniej mężczyźni mogą popisać się brawurowym prowadzeniem wózka - choć bliżej im do wściekłych niż szybkich- czy sięgnąć po jakiś wyżej położony towar.
Galeria to już znacznie bardziej złożony problem. Sylwetki panów, będących tam w charakterze osób towarzyszących, podzieliłabym na 3 podstawowe typy: szurak, burak i ponurak. Oczywiście wybór to bardzo subiektywny, bo i zdarzają się tacy co w klimatyzowanych pomieszczeniach sklepowych mogliby chodzić godzinami. Takie wybryki natury zostawię jednak bez komentarza i przejdę do mojej ulubionej trójcy, a mianowicie:
- szurak – podąża za swoją damą , w milczeniu znosząc wszelkie trudy dnia sklepowego. Nogi same plączą mu się szurając po posadzce przez co – w ten pasywno- agresywny sposób- demonstruje swój wewnętrzny sprzeciw do wydawania pieniędzy;
- burak – wstyd można od niego wyczuć z dalszej odległości niż zapach frytek z McDo. Zwłaszcza kiedy trzyma torebkę dziewczyny lub reklamówkę z różowym króliczkiem znanej marki odzieżowej, bo mimo wrodzonej ignorancji mody, gdzieś instynktownie czuje, że taka kombinacja jednak nie jest „totally sexy”;
- ponurak - niespełniony planista. Perfekcyjnie zaplanowany przemarsz przez sklep, wraz z wcześniejszym zlokalizowaniem sklepów z jedynie potrzebnymi rzeczami, został bezczelnie zniweczony przez towarzyszkę. Wydaje komentarze i dźwięki, które ściągają na siebie uwagę otoczenia. Obiecuje na głos, że „to już ostatni raz”. Znowu.
Tacy faceci stawiają opór, więc i zakupy z nimi idą nie mniej opornie, ale kobiety i tak często ich ze sobą przyprowadzają. Czy to głupie? Nie do końca, bo często pozorny brak logiki kryje w sobie chytrze przemyślany cel. Podwiezie, nie stanowi towarowego zagrożenia, można takiego postawić w kolejce, a i przecież torby z zakupami same się nie będą nosiły!
Czasami jednak i tak któryś z tych pociesznych koleszków się buntuje i co wtedy zrobić? Najlepiej zostawić gdzieś i dać jakąś zabaweczkę, która skupi jego uwagę na sobie. Nie pozostawiać bez zajęcia, bo zajęcie może napatoczyć się samo- mało to galerianek, kaskderek czy innych takich, czyha, żeby te dzieci błądzące we mgle, przytulić do swojej piersi. Na mężczyzn, których poziom irytacji przekroczył akceptowalne normy, polecam sposób wypróbowany przez moją koleżankę: niezwłocznie odesłać takiego na parking. Niech sobie stoi i liczy kolejne samochody kierowane przez męskich współbraci, wjeżdżających tam w nadziei na szybkie zakupy. W końcu liczenie baranów ponoć uspokaja.
Zobacz wszystkie artykuły z cyklu felietonów "artykuły spoŻywcze"
Komentarze
20