Wieść o morderstwie rozniosła się po całym Szczecinie w czerwcu 1977 roku lotem błyskawicy. Proces brutalnego zabójcy miał bardzo niespokojny przebieg. Wielu ludzi zadawało sobie pytanie jaka kara dla studenta – mordercy swojej matki byłaby najwłaściwsza. Cała sprawa okazała się być wielowymiarowym dramatem. Nadzwyczaj krwawym i drastycznym...

Wpadka


Jak co miesiąc na poczcie przy ulicy Wojska Polskiego pojawia się elegancka kobieta. Bardzo schludnie ubrana, posiadająca wyzywający, aczkolwiek modny makijaż. Przychodzi tu odebrać swoją rentę. Kasjerka, która chce wydać jej pieniądze pyta, czy nie miałaby drobnych. W kasie brakuje bilonu. Kobieta przecząco kiwa głową. Pani z okienka tym razem bardziej stanowczo domaga się złotówki. Coraz bardziej zdenerwowana damulka odpowiada, że nie ma. Kasjerce podejrzany wydał się ton głosu petentki. Brzmiał on jak męski. Po konsultacji ze swoim kierownikiem postanawia wezwać milicję. Wysłani na pocztę funkcjonariusze dosyć szybko stwierdzili, że głos klienta musi być męski, bo na pewno nie należy do kobiety. Oszust został zdemaskowany 31 maja 1977 roku.

Zeznania przebierańca


Mężczyzna natychmiast zostaje odwieziony na milicję. Szybko przyznaje się do podrobienia dowodu swojej matki oraz wyłudzania jej renty. Oprócz tego podczas przeszukania mieszkania oskarżonego znaleziono kilkanaście innych sfałszowanych dokumentów, wiatrówkę oraz sporą ilość środków chemicznych. Pozostawało ustalić co stało się z jego matką.. Sąsiedzi i znajomi nie widzieli jej już od stycznia 1977 roku. Oskarżony o oszustwo Marek Nowak podczas przesłuchania zeznał, że nie widział jej od czasu kłótni, która miała miejsce w ich mieszkaniu. Cała sprawa wydała się prowadzącym sprawę milicjantom bardzo dziwna. Rozmawiają z kolejnymi świadkami. W końcu w połowie czerwca ustalają, że Marek zabił swoją matkę. Oskarżony przyznaje się do winy. Opowiada ze szczegółami jak doszło do tej potwornej zbrodni.

Spowiedź mordercy


Kiedy Nowak miał 9 lat zmarł mu ojciec. Chłopak bardzo to przeżył. Od tej pory dzieckiem opiekowała się matka. Z biegiem czasu matczyna dobroć i spełnianie wszystkich zachcianek syna zaczęły go degenerować. Stawał się coraz bardziej drażliwy, cała sytuacja wywoływała jego rosnące niezadowolenie. W czasach licealnych uciekał z domu. Często zmieniał szkoły, miał problemy z nauką. Studiował na kilku uczelniach, nigdzie nie mógł zagrzać miejsca. Za namową nadopiekuńczej matki poddaje się terapii w klinice psychiatrycznej. Wkrótce potem rzuca studia. Zapisuje się do Policealnego Studium Zawodowego. Matka cały czas traktuje go jak małe dziecko, którym stale trzeba się opiekować. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta...

Zbrodnia


Chcąc wykorzystać radosny nastrój Świąt Bożego Narodzenia Marek planuje powiedzieć matce o fakcie rzucenia przez niego kolejnej szkoły. Czeka z tym do późnych godzin. W końcu po północy zdobywa się na wyznanie. Zdenerwowana takimi słowami matka kilkukrotnie uderza go w twarz, po czym z płaczem kładzie się na kanapie. Marek nie wytrzymuje. Chwyta leżący pod ręką przecinak i uderza nim matkę w głowę. Po chwili orientuje się, że ją zabił. Zastanawia się co dalej robić. Postanawia znaleźć sposób na doskonałe ukrycie ciała zamordowanej.

Życie po morderstwie


W końcu wpada na pomysł pokawałkowania zwłok. W tym celu używa noża, nożyc do cięcia blachy i piłki do metalu. Kawałki mięsa wyrzuca do ubikacji. Kończyny oraz głowę wkłada do miski. Kości rozpuszcza w roztworze z sody. Na początku postanawia popełnić samobójstwo, ale wkrótce oswoił się z myślą, że jest zabójcą. Staje się nadzwyczaj towarzyski, organizuje w mieszkaniu imprezy, zapisuje się na kurs tańca oraz próbuje założyć związek z dopiero co poznaną dziewczyną. Zaniepokojonym długą nieobecnością matki sąsiadom mówił, że wyjechała opiekować się chorą babcią. Telefonujący od czasu do czasu członkowie rodziny słyszeli, że właśnie wyszła w poszukiwaniu dorywczej pracy.

Proces


Początkowo prawie wszyscy mieszkańcy miasta domagali się wykonania na zwyrodnialcu kary śmierci. Z biegiem czasu pogląd ten stał się coraz mniej popularny. Wielu obecnych na procesie ludzi słuchając kolejnych zeznań przychylało się do opinii, że w gruncie rzeczy Marek stał się ofiarą swego losu, traktowania go w sposób nieodpowiedni przez matkę. W swojej mowie poprzedzającej ogłoszenie wyroku wyznał on, że cała sprawa wydaje się być złym snem. Stwierdził również, iż żadna kara nie będzie dla niego zbyt surowa. Wyrok Sądu był bezwzględny. Kara śmierci.

Wybawienie


Podczas pobytu Marka w więzieniu dziennikarka „Polityki” postanawia napisać o nim reportaż. Jest przeciwniczką kary śmierci, stara się przytaczać argumenty pozwalające złagodzić karę skazanego. Artykuł wywołał duże poruszenie w całej Polsce, wywiązała się nad nim dyskusja z udziałem znanych artystów, naukowców oraz czytelników pisma. Adwokat mordercy postanawia odwołać się od wyroku. Poskutkowało, niecały rok później karę zmieniono na 25 lat więzienia. W 1989 roku skazany ubiega się o ułaskawienie. Decyzja jest dla niego pomyślna. Przez parę lat wyznaczono mu dozór kuratorski. Po upływie tego terminu Marek staje się w pełni wolnym człowiekiem. Podobno jest teraz szczęśliwym mężem i ojcem, człowiekiem bardzo głęboko wierzącym...

Dane personalne mordercy zostały w artykule zmienione.