Zwykle pojawia się w naszym mieście w Rockerze, ale tym razem wystąpił w studiu Polskiego Radia Szczecin. Robert Kasprzycki zaprezentował swoje znane i premierowe utwory wczoraj (9.01) w ramach festiwalu Akustyczeń.

Artysta, po zainstalowaniu się na scenie, najpierw  zdementował  informacje dotyczące tytułu swojej nowej płyty. Powiedział, że "Tristessa" to tylko robocza nazwa. Tak czy owak, spełniła się zapowiedź dotycząca prezentacji utworów, które znajdą się na tej nowej płycie, bo pan Robert wykonał w pierwszej części wieczoru wiele numerów przygotowywanych na ten album (m.in. "Moment"). 

Nie był sam, bo towarzyszył mu Max Szelęgiewicz (na gitarze elektrycznej), a zatem brzmienie było urozmaicone, a pomiędzy utworami oczywiście pozwalał sobie na konferansjerskie dygresje, anegdoty, żarty. Choć więc pierwsze utwory były raczej poważne, a nawet melancholijne (jak "Spadanie" inspirowane Różewiczem), to humor praktycznie cały czas towarzyszył muzyce. Kasprzycki opowiadał o swojej pracy w pobliskim Albeck (w czasie reżimu Honeckera), o  ulubionych Duńczykach (Kierkegaardzie i Andersenie), o wyższości żelków nad innymi formami bytu  oraz instruował publiczność jak łatwiej można... przetrwać jakiś mniej lubiany utwór. Przedstawił takie kompozycje jak "Vis - a - vis", "Wiara, nadziej, miłość" i swój najbardziej znany numer - "Niebo do wynajęcia" (w dość niekonwencjonalnej wersji rozpoczętej od cytatu z "Riders On The Storm" Doorsów).

Po godzinie grania artysta ujawnił swoje talenty kabaretowe, imitując m.in. głos Agnieszki Chylińskiej w utworze zatytułowanym "Unplagiat" (z tekstem z mickiewiczowskiej inwokacji wykonanym w rytmie Nirvany) i parodiując pewną piwną reklamę. Oczywiście widzowie (którzy wypełnili salę studia do ostatniego miejsca) domagali się kontynuacji tego show choć artysta wspominał o zbliżaniu się godziny odjazdy pociągu powrotnego do Krakowa... Zaaplikował nam jeszcze refren ze znanej dobranocki, skłaniający do udania się na spoczynek, ale wywoływany oklaskami nie pozwolił się zbyt długo prosić o dogrywkę.   

W ostatniej partii swego występu wybrał jednak utwory bardziej rozmarzone i spokojne "Zielone szkiełko" oraz "Ja nie śpię, ja nie śnię". Myślę więc, że  wszyscy (także przed słuchacze przed odbiornikami radiowymi) otrzymali, to czego oczekiwali, a nawet nieco więcej...