W 1998 roku obchodziliśmy setną rocznicę urodzin Georga Gershwina. Wówczas Danuta Błażejczyk wraz z kilkoma muzykami stworzyła płytę „Summertime” poświęconą temu kompozytorowi. Niedawno album ten został wznowiony, a artystka cały czas wykonuje ten repertuar na koncertach. 13 czerwca przyjechała do Szczecina by zaśpiewać te utwory w „Tigerze”
Dzień wcześniej wystąpiła w Kołobrzegu, tak więc cały jej zespół był „podładowany” słonecznymi bateriami. W związku z tym publiczność, która przyszła do klubu otrzymała bardzo dużą dawkę dźwięków z ery swingu. Występ pani Danuty potrwał dwie i pół godziny, a rozpoczęło go wykonanie „Love Is Here To Stay”.
Temat ten zainicjowali instrumentaliści czyli Paweł Perliński ( klawisze), Adam Wendt (saxofon), Andrzej Łukasik (kontrabas) , Andrzej Błażejczyk (perkusja), a po paru minutach dołączyła do nich główna bohaterka wieczoru. Śpiewając kolejne kompozycje Gershwina takie jak „Embraceable You”, „Someone To Watch Over Me” , „The Man I Love”, „Lady Be Good” czy „Summertime” wprowadziła publiczność w miły nastrój. Poza tym przekonała po raz kolejny że nadal jest w ścisłej czołówce jazzowych głosów naszego kraju, a dodatkowo uroczą, sympatyczną konferansjerką. Komplementowała towarzyszących jej muzyków, mówiąc o ich osiągnięciach, przytaczała detale biografii swego patrona, mówiąc że to właśnie Gershwin spowodował, że pokochała śpiewanie i zajęła się tą profesją (nie zostając nauczycielką rosyjskiego).
Temat z filmu „Shall We Dance” zadedykowała panu Stanisławowi i pani Elżbiecie, parze, która tego dnia świętowała w „Tigerze” pięćdziesiątą piątą rocznicę ślubu. Z pewnością to był jeden z przyjemniejszych fragmentów całego występu, ale także kolejne utwory - „It's Wonderful” „I Got Rythm” , „I Loves You Porgy”dały wiele satysfakcji słuchaczom. Co prawda nie mogli oni zamanifestować tego bardziej aktywnie czyli w tańcu, ale aplauz po każdym utworze był wystarczającym na to dowodem. Był to tym bardziej cenne dla muzyków, że opracowania poszczególnych tematów (zwłaszcza introdukcje) były „mało popularne” - jak to określiła pani Danuta. To nie była muzyka lekka i prosta, ale wymagająca nieco większego zaangażowania od odbiorców. W sumie więc zadowoleni byli zarówno ci, którzy lubią standardy i chętnie posłuchają ich raz jeszcze oraz wielbiciele bardziej wyrafinowanej formy.
Komentarze
0