Wreszcie możemy zobaczyć w Szczecinie uhonorowany w tym roku Złotą Palmą w Cannes film Terrence`a Malicka „Drzewo życia”. Ten, bardzo różnie oceniany, obraz kilka tygodni po jego polskiej premierze, trafił do repertuaru Heliosa.
Jego twórca to reżyser, który konsekwentnie eksploruje temat dojrzewania, rodzicielstwa, sensu życia. Jego debiut - „Badlands” - film przypominany co jakiś czas przez TCM, dotyczył konfliktu między córką i ojcem, który staje się przyczyną tragedii. Malick został nagrodzony za to dzieło Złota Muszlą na festiwalu w San Sebastian. „Drzewo życia” to doprowadzenie interesujących tego twórcę tematów do pewnego ekstremum.
Bardzo mu w tym pomógł Emmanuel Lubezki, odpowiedzialny za zdjęcia do „Drzewa...” Operator ten pokazał już swoje wielkie możliwość choćby w takich produkcjach jak ”Rolling Stones w blasku świateł” M. Scorsese czy „Jeźdżcu bez głowy” T.Burtona. Jeżeli widzieliście te tytuły, to chyba już wiecie z jakiej klasy autorem zdjęć, mamy tu do czynienia. Właśnie strona techniczna „Drzewa...” jest bezdyskusyjnie wielką wartością tego obrazu. Gra aktorów także nie budzi zastrzeżeń Brad Pitt jako ojciec według części krytyków, stworzył w tym filmie swą życiową rolę.. Sean Penn jako Jack niewiele ma do zagrania, ale nawet z tego „wyciągnął” kilka interesujących wizualnie scen Chyba szczególnie godna zapamiętania jest kreacja młodego Huntera McCrackena jako Jacka w młodości. Już teraz pojawiły się głosy, że jest ona godna nawet oscarowych laurów.
To plusy „Drzewa życia”. Z czego zatem wynikają liczne zarzuty pod adresem filmu ze strony rozczarowanych nim recenzentów ? Przede wszystkim zarzuca się temu filmowi mało wyrafinowane potraktowanie kwestii religii, stosunku do Boga. Jest to bowiem film, który nie posiada tradycyjnej narracji a jest czymś w rodzaju modlitwy, rozmowy z Wszechmogącym. Poszczególne sceny opowiadają o relacjach w pewnej amerykańskiej rodzinie, o frustracjach ojca, który chce ze swych synów zrobić twardych mężczyzn. „Świat jest oparty na oszustwie”, „Nie daj sobie wmówić, że czegoś nie umiesz” to jego słowa. Jack przyjmuje ten przekaz, ale buntuje się. Widzi hipokryzję ojca, widzi jak traktuje matkę. Nie chce być taki sam. Ta fabularna warstwa „Drzewa życia” ustępuje ogromowi i różnorodności wizji, który odbiorca otrzymuje. Akcja filmu jest więc ledwie wyraźna, co chwila jest przełamywana przez wysmakowane wizualne sekwencje, które choć atrakcyjne dla oka, niekoniecznie stają się pożywką do intelektualnej „obróbki”. Dodatkowo cytaty z Księgi Hioba i muzyka Brahmsa i Mahlera nma ścieżce dźwiękowej, wydają się zbyt oczywistymi elementami tej konstrukcji. Jednym zdaniem: warto zobaczyć dla formy, mniej dla treści. Mimo wszystko:warto !
Komentarze
0