Teatr Lalek „Pleciuga’ przygotował nową premierę dla dorosłych. "Don Juan czyli..." to spektakl wyreżyserowany przez Aleksieja Leliawskiego, który można było zobaczyć po raz pierwszy na Scenie Kameralnej 5 listopada.

Sztuka Moliera  jest  materiałem literackim, który przez był interpretowany przez innych twórców już niezliczoną ilość razy. W Szczecinie wystawił ją dziesięć lat temu Teatr Współczesny, a rolę tytułową zagrał wówczas Grzegorz Falkowski.. Wierne odtworzenie tego tekstu na scenie teraz byłoby jedynie powielaniem schematu. Aleksiej Leliawski, który jest m.in. dyrektorem artystycznym Białoruskiego Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek w Mińsku, postanowił  wprowadzić do swej wersji  pewne odniesienia do współczesności, dodał także do tytułu słowo „czyli” rozszerzając tym samym możliwości interpretacyjne  swego dzieła.   

Don Juan jest przecież postacią o bardzo silnej tożsamości. Niewątpliwie jest niechlubnym wzorem mężczyzny, traktującego  płeć żeńską jak instrument zaspokajania swych potrzeb. Mówi „moje serce należy do każdej pięknej kobiety” i zmienia żonę, co miesiąc lub częściej. Taki typ charakterologiczny utrwalił się bardzo mocno w tradycji  i kulturze, czego dowodem jest powiedzenie „ale z ciebie don Juan...” Czy z tej historii  można jeszcze wydobyć jakieś dodatkowe walory  poznawcze ? Czy dziś umiemy się bronić przed fałszem i  zakłamaniem ukrytymi za idealnymi manierami ?

Nie ma wątpliwości, że pod względem warsztatowym jest to przedstawienie, któremu niczego nie brakuje. Przede wszystkim słowa uznania należą się scenografowi tej inscenizacji Aleksandrowi Wochromiejewowi, który stworzył groteskowe lalki w rękach aktorów w sposób finezyjny i dowcipny, ukazujące perypetie szlachcica uwodziciela i jego służącego.  Oszczędne środki zastosowane w kreowaniu tła i poszczególnych obiektów, których dotyczy akcja „Don Juana” również powinny zostać przez widzów docenione (warto zwrócić jak zabawnie zostało ukazane morze). Podobnie także do gry aktorów, którymi są  Katarzyna Klimek, Marta Łągiewka, Rafał Hajdukiewicz  i Mirosław Kucharski, nie mamy raczej zastrzeżeń. Wydaje mi się jednak, że sam przekaz intelektualny inscenizacji pozostawia u widza pewien niedosyt.  Zakończenie przedstawienia, które jest najlepszym momentem do zaakcentowania lub uwypuklenia pewnych znaczeń i treści,  moim zdaniem nie posłużyło tym celom. Być może jest jeszcze czas by to zmienić...