Supergrupa jazzowa z dwoma liderami tak można nazwać Gradwohl  Covington Group. Na scenie Free Blues Clubu wczoraj ten znakomity skład zaaplikował publiczności ponad dwugodzinny, zróżnicowany i po prostu wyśmienity show.
Kirk Covington znany jest głównie z zespołu Tribal Tech, ale grał także z takimi tuzami jak Joe Zawinul czy Roben Ford. W Szczecinie prezentował się już w róznych konfiguracjach personalnych. Imponujący zestaw perkusyjny, który przywiózł ze sobą wczoraj, znów posłużył mu do zaprezentowania olbrzymiej skali swoich umiejętności, ale poza tym usłyszeliśmy także w kilku nagraniach jak śpiewa, co na pewno bardzo ubarwiło cały występ. Gerald Gradwohl  to austriacki gitarzysta, który kojarzony jest np. z Tangerine Dream, a także nagrywał z  Frankiem Gambale czy z Gary`m Willisem. Swoje doświadczenia przekazuje młodym muzykom, bo m.in. naucza gry na gitarze w konserwatorium im. Josepha Haydna w Eisenstadt.
 
Tego wieczoru we Free Blues Clubie obok tych magów stylu fusion,  zobaczyć było można także Adama Nitti`ego  - amerykańskiego basistę (pracującego np. z The Dave Weckl Band i Susan Tedeshi) który także jest  wykładowcą (nauczał m.in. na Belmont University's School of Music w Atlancie). Podczas całego występu często miał okazję porzucać schematy sekcji rytmicznej i grał na swym instrumencie jak na gitarze solowej.
 
Drugi Austriak w tym składzie, to Thomas Kugi (saksofony). Trudno mu było z takimi znakomitymi  partnerami, “przemówić ”pełnym głosem,  ale  pokazał na pewno, że nie znalazł się w tym składzie przypadkowo i na pewno udało mu się wzbogacić przekaz o ciekawe barwy. 
 
Muzycy rozpoczęli cały set  od dwóch utworów ze wspólnej płyty Gradwohla i Covingtona “Big Land”. Były to utwory “Squier '78”  oraz „As It Is”, a zatem pierwsze dźwięki to była niezwykle mocna dawka ekspresyjnej muzyki, wykonanej z nieodzowną mu dozą feelingu.   W dalszej części występu  zdarzały się też spokojniejsze sekwencje. Takim przerywnikiem był m.in. utwór  „I Remember Berg” poświęcony amerykańskiemu saksofoniście,, który w 2002 roku zginął w wypadku samochodowym. Mimo to zapamiętamy przede wszystkim długie improwizowane partie z „szybszych” kompozycji (np. te zagrane w numerze „Albuqerque Road”).
 
Co ważne muzycy wykazali się  zdyscyplinowaniem nawet w swoich solowych popisach, bo zawsze wiedzieli dobrze kiedy je zakończyć, nie powodując przesytu u odbiorców.  W przerwie występu oraz po zakończeniu można było także z nimi porozmawiać, kupić płyty i otrzymać pamiątkowe wpisy.