Poszarpana żelbetowa konstrukcja ukryta jest jest między garażowiskiem przy ul. Lubeckiego a dawnymi ogródkami działkowymi przy Gontynce. Dwie części „zerwanego wiaduktu”, jak mówią o nim miejscowi, łączy tylko rura, którą wciąż płynie gaz. Rozbiórkę zrujnowanej infrastruktury przełożono na przyszły rok.
Wiadukt stoi nad torami bocznicy kolejowej w stronę Stoczni Szczecińskiej. Niedawno torowisko przeszło renowację i pociągi znów mogą tędy dojeżdżać do stoczni. Podczas tych prac zdecydowano o konieczności wyburzenia ruin wiaduktu. Planowano zrobić to do końca tego roku, ale okazuje się, że ten termin jest już nieaktualny.
- Obecnie na zlecenie PKP S.A wykonywany jest projekt rozbiórki wiaduktu wraz z kosztorysem. Poczynione zostały już niezbędne uzgodnienia wewnętrzne w PKP S.A. oraz z organami zewnętrznym, m.in. z konserwatorem zabytków i spółkami kolejowymi. Po otrzymaniu gotowego projektu rozbiórki możemy wystąpić do Miasta Szczecin o pozwolenie na rozbiórkę obiektu, a następnie przystąpić do prac - informuje Michał Stilger, rzecznik prasowy Polskich Kolei Państwowych S.A. - Należy dodać, że przez wiadukt przechodzi czynna magistrala gazowa, stanowiąca majątek spółki PGNiG S.A. PGNiG wystąpiło z prośbą o prolongatę terminu usunięcia gazociągu do II kwartału 2019 roku z uwagi na konieczność poczynienia inwestycji na swojej sieci w celu umożliwienia odłączenia rury gazowej przebiegającej na wiadukcie. PKP S.A. ma zawartą umowę na pozostawienie urządzenia na swoim terenie.
To wszystko sprawia, że prac rozbiórkowych możemy się spodziewać dopiero w drugiej połowie 2019 r.
Po co ten wiadukt?
To pytanie nasuwające się każdemu widzącemu ruiny wiaduktu prowadzącego od zaplecza blaszanych garaży w kierunku gęstych krzaków. Odpowiedź znajdziemy przeglądając plany niemieckiego Stettina. Wówczas dzisiejsza ul. Lubeckiego (wtedy Vulcanstrasse) była dużo dłuższa. Kończyła się dopiero przy skrzyżowaniu z ul. 1 Maja (ówczesna Hindenburgstrasse), w okolicy współczesnego sklepu Stokrotka. Biegła przez zniszczony teraz wiadukt i nasyp tuż przy basenach Gontynki. Wciąż widoczny jest przebieg tej trasy, choć już dawno zniknął z niej bruk, a ziemny wał jest mocno zarośnięty.
Nie ma do końca pewności w jakich okolicznościach wiadukt uległ zniszczeniu. Najbardziej prawdopodobna hipoteza mówi, że wysadzili go wycofujący się Niemcy. Tak zrobili np. z wiaduktem na drugim końcu obecnej ul. Lubeckiego (po wojnie go odbudowano). Inna teoria głosi, że został zniszczony podczas alianckich nalotów. Znaleźć można też informację, że po wojnie przęsło było tylko nieznacznie uszkodzone, ale groziło zawaleniem, więc wysadzili je sami Polacy.
Drewniana kładka
W latach 50. i 60. obie części zerwanego mostu łączyła drewniana kładka dla pieszych. Co prawda w jednej z publikacji o historii Szczecina można znaleźć informację, że przetrwała aż do lat 90., ale przeczą temu relacje wielu mieszkańców. Tak pod naszym wcześniejszym tekście na ten temat drewniane przejście opisywał nasz czytelnik.
„Kładka solidna z poręczami powstała w latach 50. W tym czasie wyrwa w moście nie była duża, na pewno nie większa niż 4m. Pod koniec lat 60. usunięto zwisające na prętach zbrojeniowych odłamane części mostu i zlikwidowano drewnianą kładkę ponieważ odległość pomiędzy przęsłami znacznie się powiększyła” – napisał „Ktoś”.
Po przeprowadzonej wycince drzew zniszczony wiadukt dobrze widać z wiaduktu w ciągu ul. Sczanieckiej. Trzeba jednak podejść bliżej, by dokładniej zobaczyć poszarpaną żelbetową konstrukcję ze zbrojeniami na wierzchu.
Komentarze
11