Gdyby słowa miały smak, niektóre przyprawione by były pieprzem. I choć ostre danie może być lepsze niż za słona zupa, to oba mogą pozostawić po sobie niesmak.

Nowy Rok zapukał do naszych drzwi, choć myślę, że jeśli zamiast w drewno, puknąłby jednego czy drugiego w głowę, więcej by było z tego przybycia pożytku. Nie lubię robić postanowień noworocznych, bo jakoś mój optymizm przegrywa niekiedy w nierównej walce z życiowym doświadczeniem, ale lubię sobie i innym życzyć tego czego w minionym roku wybitnie mi brakowało.

Może ciężko to nawet nazwać życzeniem, to raczej apel: Panowie, używajcie aparatu mowy z jakimś większym sensem! Korzystajcie z doświadczeń naszych przodków! Jeżeli ludzkość nie stworzyłaby języka, to dalej niż poza łowiecki teren wokół jaskini, nigdzie byśmy nie ruszyli. Jeśli miałabym leczyć jakieś frustracje to niewątpliwie byłyby one związane z upadlającym i amerykanizującym się językiem, a także z brakiem jego używania w kontaktach międzyludzkich, zwłaszcza tych opartych na odmienności płciowej. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby relacje damsko- męskie ograniczały się jedynie do wymiany zdań, to gatunek ludzki zostałby przegadany i wyginął już parę wieków temu, ale ograniczenia idące w każdą stronę są niebezpieczne.

Matko Polko i ty Ojcze Polaku! Pogratulujcie sobie wspaniałych metod wychowawczych. Nie pozwalaliście synowi bawić się lalkami, to niech Was nie dziwi, że na starsze lata chce taki nadrobić zaległości i jego relacje nie wykraczają poza organoleptyczne kontakty. A jeśli nawet uda mu się wydobyć z siebie jakieś dźwięki, to czepia się taki potem stereotypowej przesolonej zupy, kiedy sam jedynie ogranicza się do nadużywania Pieprzu, w jego różnych czasownikowych wcieleniach, określających odpoczynek, składanie obietnic czy ucieczkę, gdy nie znajdują one pokrycia.

Nie chcę obrażać Panów, a przynajmniej nie wszystkich. Samo pisanie o Was jest w moim pojmowaniu wyrazem sympatii, ale niektórzy i tak pewnie odbiorą to jako kolejne feministyczne wywody. Nie mi z tym dyskutować. Zdobędę się jedynie na grymas uśmiechu i powiem, że tak jestem wredną feministką, która nawet psa trzyma tylko po to, żeby jakiegoś samca prowadzać na krótkiej smyczy ;) Panowie, może i bywa, że nie rozumiecie kobiet, ale czy to właśnie różnice nie są najciekawsze? Jeżeli wasze zainteresowania ograniczają się do podobieństw, to radzę przemyśleć dobrze swoją orientację.

Choćby niewiadomo jak bardzo staralibyście się tego unikać, żeby nawiązać kontakt z dziewczyną musicie się do niej odezwać. Sprawa to prostsza niż by się Wam wydawało, bo choć na każdą działa co innego, są pewne akcje z Waszej strony, które często napotkają negatywne reakcje z tej drugiej, po prostu:

- Nie mów do kobiety jak do plastikowej laleczki- do kobiety, a nie do dziewczynki, która jeszcze sama się nimi niedawno bawiła. Jeżeli chcesz ją sprowadzić do poziomu Barbie , to sam musiałbyś reprezentować Kena, żebyście mimo wszystko znaleźli się na tej samej półce,

- Nie mów do kobiety używając tanich tekstów ociekających lukrem bardziej niż makowiec na święta. Czasami nie powinny mnie one jednak dziwić- sztuczny uśmiech idący w parze ze sztuczną inteligencją- w końcu nie od dziś wiadomo, że w pakiecie taniej,

- Kiedy mówicie do nich patrzcie im w oczy- to kuliste poniżej, mimo swego kształtu, nie jest mikrofonem,

- Używając wulgaryzmów i bełkotu przypominającego język grup szczątkowych, przyciągniecie do siebie równie prymitywne jednostki- Chyba, że o to chodzi. To wtedy traktujcie to jako cenną wskazówkę.

Na początku było słowo i w codziennym życiu jest tak samo. Dopóki Jednostka Wyższego Rzędu nie postawi kropki, budujmy razem jakoś to zdanie. Dlatego proszę- Ciebie, Ciebie i Ciebie też -mów do kobiety, tylko jak do człowieka- niech cię rodzaj męski tego rzeczownika nie myli. Ona też mieści się w tym zakresie. Mów, tylko nie per Doll, chłopaku!

 

Wszystkie odsłony cyklu artykułu sPożywcze tutaj.