Na okładce tej powieści widzimy stojących w kręgu i trzymających się za ręce mężczyzn. To rysunek autorstwa Joanny Concejo, który przywodzi na myśl jakieś tajemne stowarzyszenie albo bractwo i zapowiada zagadkową, nieoczywistą atmosferę tej prozy. Olga Tokarczuk ma już w swoim dorobku thriller moralny („Prowadź swój pług przez kości umarłych”), teraz otrzymujemy... horror przyrodoleczniczy.

Strefa wolna od gruźlicy

Akcję tej książki autorka umieściła w uzdrowisku Görbersdorf (dzisiejsze Sokołowsko) na Dolnym Śląsku. To jedno z pierwszych na świecie, bardzo popularne i cenione w całej Europie specjalistyczne sanatorium, w którym pacjenci leczą choroby „piersiowe i gardlane”. Do tego miejsca, na rok przed wybuchem Wielkiej Wojny, przyjeżdża Mieczysław Wojnicz, student inżynierii wodno-kanalizacyjnej ze Lwowa, który trafia na kurację do doktora Semperweißa, a zamieszkuje w Pensjonacie dla Panów. „W Europie Środkowej strefa wolna od gruźlicy zaczyna się na wysokości mniej więcej czterystu pięćdziesięciu metrów. Do tego stały nadzór lekarza, który reguluje dietę. Ponadto ruch na świeżym powietrzu. Leczy nas sama natura”, taka jest recepta owego lekarza...

Wstydliwe poczucie niedopasowania

Nie tylko choroba płuc jest dla Mieczysława obciążeniem. Zdarzają mu się ataki paniki i stany lękowe. Jest nieśmiały i wrażliwy. Unika rodaków z Polski, bo te kontakty tylko go irytują. („Polacy go drażnili. Drażniła go ta ich stadność, bo ciągle się do siebie garnęli, sklejali się w towarzyskiego gluta, który przemieszczał się w tę i w tę po deptaku, zajęty sobą, pozornie pewny siebie, ale w gruncie rzeczy pełen kompleksów i wstydliwego poczucia niedopasowania”).

Wrażliwy outsider wśród mizoginów

Spisuje natomiast wszystkie spożywane dania, obserwuje przyrodę (tworzy też zielnik), a w nocy „infiltruje” poddasze domu, które przyciąga go tajemniczymi odgłosami. Mieczyś czuje się outsiderem, bo współmieszkańcy pensjonatu, prowadzonego przez Wilhelma Opitza, to starsi od niego, mający o sobie wysokie mniemanie, mężczyźni. Są wśród nich: nauczyciel gimnazjalny z Królewca Longin Lukas; socjalista, filolog klasyczny z Wiednia – August August i teozof z Breslau – Walter Frommer.

Codziennie prowadzą długie dysputy o granicach sztuki, polityce, zbliżającym się końcu świata i bardzo często o kobietach, o których główny bohater ma dość mgliste pojęcie (nawet swojej matki nie miał szans poznać, gdyż zmarła przy porodzie). Rozmówcy spierają się, czy monarchia, czy demokracja jest lepszą forma rządów. Czy demony istnieją i jakie mają role w świecie? Lubują się chyba jednak najbardziej w mizoginistycznych sądach o płci pięknej. „Ciało kobiety należy nie tylko do niej, ale do ludzkości (…) Jako że rodzi, jest własnością ogólną (…) Będąc sobą, kobieta jednocześnie należy do nas wszystkich”. To tylko niektóre z tych „teorii” (są to parafrazy tekstów, które Tokarczuk zaczerpnęła od takich autorów jak Joseph Conrad, Shakespeare, Hezjod czy Ezra Pound).

Pogłoski o niewyjaśnionych zgonach

Najbardziej głównemu bohaterowi odpowiada towarzystwo studenta malarstwa z Berlina, Thilo von Hahna, który w swoim pokoju przechowuje bardzo szczególne obrazy. Między młodzieńcami tworzy się coś w rodzaju więzi, która łagodzi nieco stan Niemca. Jego ciało gruźlica dotknęła w bardzo już zaawansowanym stopniu i jego dni są praktycznie policzone... Śmierć jest w Görbersdorfie bardzo obecna. Już podczas pierwszego dnia pobytu w pensjonacie Wojnicz styka się z samobójczym incydentem, a potem do jego uszu docierają też pogłoski o niewyjaśnionych zgonach w górskiej okolicy sanatorium, które zdarzają się regularnie w listopadzie. Obserwuje też półpogańskie rytuały węglarzy, które też wiążą się z przejściem ze świata żywych „na drugą stronę”.

Epizod z Sydonią

Narracja powieści jest dwutorowa. Tradycyjna, czyli trzecioosobowa, oraz pierwszoosobowa – my w rodzaju żeńskim – która dysponuje wszechwiedzą o zdarzeniach w tym świecie. Pierwiastek kobiecy jest zatem w pewnym sensie nieuchwytny, nieoczywisty. Autorka w ten sposób ujawnia głos sił natury, która upomina się o prawa bytów niesłusznie marginalizowanych i uprzedmiotowionych przez męskocentryczny, patriarchalny porządek świata. Co ciekawe, wśród nielicznych postaci kobiecych pojawia się w książce Sydonia Patek, asystentka doktora Semperweißa. Tokarczuk zapewne celowo użyła tego imienia, które nosiła ścięta i spalona jako czarownica na stosie w 1620 roku Sydonia von Borck (autorka tę powieść pisała m.in. w Świnoujściu, czyli w regionie, w którym ta postać jest dobrze znana).

Świat jest zamazany, nieostry i migoczący

Uważny czytelnik znajdzie zapewne wiele innych ciekawych wątków i odniesień do historii, filozofii i klasyki literatury (nie tylko do „Czarodziejskiej Góry” Tomasza Manna) i to niewątpliwie sprawia, że czas, który poświęcimy na czytanie „Empuzjonu” (tytuł to nawiązanie do sztuki „Żaby” Arystofanesa), będzie zdecydowanie satysfakcjonujący. Ważna dla zrozumienia intencji pisarki jest opisana przez nią ostatnia rozmowa Wojnicza z doktorem Semperweißem, w której ten pierwszy mówi, że „świat jest zamazany, nieostry, migoczący, raz taki, innym razem inny, zależny od punktu widzenia (...) Największym uproszczeniem jest myślenie biało-czarne, oparte na prostych antytezach”. Ta książka to kolejna wypowiedź Tokarczuk w sprawie tolerancji dla inności, tego, co w nas szczególne i nie do końca wyrażalne w słowach, tego, co nienazwane, a jednak bardzo odczuwalne...