W niedzielny poranek w rowie nieopodal przystanku przy ul. Goleniowskiej odnaleziono ciało kobiety. Najpierw donoszono, że była to 50-latka, ale następnie okazało się, że pani Natalia miała zaledwie 35 lat. Co się stało? To wyjaśnia prokuratura. Wiadomo, że wieczorem przed znalezieniem ciała kobiety pomocy miało próbować udzielić jej pogotowie, ale kobieta miała odmówić. Na miejsce wezwano również policję, ale funkcjonariusze po wylegitymowaniu kobiety odjechali z miejsca zdarzenia. Matka kobiety jest w rozpaczy. Jak mówi, nie może pogodzić się z tym, że jej córce nie udzielono pomocy.


Zrozpaczona matka 35-latki: „Na oględzinach widziałam córkę w strasznym stanie”

Pani Natalia miała 35-lat. Do niedawna mieszkała w Niemczech, tam do dzisiaj przebywa jej rodzina. W Niemczech pozostała także trójka jej dzieci. Nie mieszkali razem, ale ofiara miała mieć z nimi stały kontakt. Co dokładnie wydarzyło się w nocy z soboty na niedzielę próbują rozwikłać śledczy. Pani Natalia miała przebywać u koleżanki, potem nagle wybiegła ze spotkania i trafiła na przystanek przy ul. Goleniowskiej w Szczecinie.

– Policja mówiła, że ją wylegitymowano, ale jak skoro cały portfel z dokumentami został u koleżanki? Miała przy sobie tylko telefon. Jak byłam na oględzinach zwłok, to widziałam córkę w strasznym stanie. Pozdzierane opuszki palców, spuchnięta twarz, rozbity nos. Jak to możliwe, że wykluczono udział osób trzecich? Ja nie wiem, co tam się stało. Owszem, moja córka miała problemy z lekami, ale wróciła do Polski, ustabilizowała swoje życie. Jej koleżanka twierdzi, że Natalia nic nie brała. Była szczęśliwa, wszystko było w porządku. Tego wieczoru dostała jakiegoś amoku i uciekła od koleżanki – relacjonuje matka ofiary w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl. – Około godziny 22:00 kontakt z nią się urwał. Dlaczego pogotowie jej nie pomogło? Dlaczego policja jej nie zabrała? Ona nie miała ze sobą pieniędzy, dokumentów, nie miała przy sobie nic. Dlaczego zostawiono ją na pastwę losu? – dodaje zrozpaczona kobieta i zaznacza: – Nie poinformowano mnie o interwencji policji, nie mówiono nic o pogotowiu. Policja tylko powiedziała, że Natalia prawdopodobnie popiła leki alkoholem. Przy sobie nie miała żadnych leków.

„Szła chwiejnym krokiem”

Jedną z ostatnich osób, które tej nocy widziały panią Natalię żywą, była pani Katarzyna, która tamtego wieczoru wracała z uroczystości rodzinnych.

– Mieszkam niedaleko. Po godzinie 22:35 widziałam kobietę ubraną w czerwoną kurtkę, która szła w stronę Dąbia ścieżką przy ulicy. Szła chwiejnym krokiem. Jechałam samochodem, nie mogę stwierdzić, czy miała obrażenia. Z daleka jednak wyglądała jakby była pijana, ale nie każdy, kto się chwieje, musi być pijany. Dowiedziałam się później, że do tej pani wzywano wcześniej służby. Kiedy ja przejeżdżałam, to nie było żadnych służb, żadnych światełek policyjnych – mówi nasza rozmówczyni.

Pani Katarzyna widziała zmarłą, kiedy ta została już zostawiona przez służby. Policja i pogotowie twierdzą, że kobieta odmówiła przyjęcia pomocy.

Służby nie komentują. Trwa śledztwo prokuratorskie

Sprawą zajmuje się prokuratura. Przeprowadzono już sekcję zwłok kobiety, ale jej wyniki nie są jeszcze znane. Policja przedstawiła swoje oficjalne stanowisko, szczegółowych komentarzy nie udziela.

– W minioną sobotę po godzinie 22:00 policjanci udali się do pomocy załodze pogotowia ratunkowego. Na miejscu medycy stwierdzili brak podstaw do hospitalizacji kobiety, wobec której podjęto interwencję. Funkcjonariusze wylegitymowali kobietę i na miejscu zakończyli czynności. Całokształt tego zdarzenia objęty jest śledztwem prokuratorskim – informuje Paweł Pankau z Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie.

Pogotowie ratunkowe przekonuje, że kobieta odmówiła pomocy. Miała zachowywać się arogancko i przyznać się do spożywania alkoholu.