Chociaż szczecińska Filharmonia gościła już wielu pianistów wielkiego formatu, to przyjazd tego muzyka był niewątpliwie bardzo dużym wydarzeniem. 11 kwietnia w Sali Symfonicznej zagrał Uri Caine z towarzyszeniem Swedish Chamber Orchestra!

Późna kariera

Jego kariera miała dość nietypowy przebieg, bo choć uczył się gry na fortepianie już jako dziecko i koncertuje także od dawna, to fonograficznie zadebiutował dopiero w wieku prawie 40 lat. W 1992 roku przygotował album zatytułowany „Sphere Music”. Caine jest muzykiem bardzo wszechstronnym. Gra jazz, klasykę (m.in. utwory Mahlera, Wagnera i Schumanna), w swych kompozycjach proponuje nawiązania do muzyki elektronicznej czy żydowskiej (dość często występuje w Krakowie z takim właśnie repertuarem). Ja miałem dotąd okazję zobaczyć go wiele lat temu na festiwalu Tzadik w Poznaniu, gdzie wystąpił obok Johna Zorna.

Bardzo dobre przypomnienie

Do Szczecina przyjechał by zagrać utwór „Hamsa” (tytuł po arabsku oznacza liczbę pięć), który jest dość niezwykłą interpretacją V Koncertu Brandenburskiego Bacha. Jej walory mogliśmy docenić dzięki przemyślnie ułożonemu programowi całego wieczoru. Wieczór rozpoczął się bowiem od oryginalnej wersji tej kompozycji w wykonaniu Swedish Chamber Orchestra pod dyrekcją Thomasa Dausgaarda. Partie solowe wykonali Fiona Kelly – flet, Antje Weithaas – skrzypce oraz Björn Gäfvert – klawesyn i było to niewątpliwie bardzo dobre przypomnienie tego utworu (skomponowanego w 1721 roku).

Polska premiera

„W samej koszuli?!” tak pewna, oburzona melomanka (siedząca blisko mnie) skomentowała wyjście na scenę Uri Caine`a . Pianista faktycznie wystąpił w szczecińskiej Filharmonii bez garnituru, ale zdecydowanie nie zaważyło to na jakości jego gry. Polska premiera „Hamsy” to było bardzo mocne doznanie. Autor tej kompozycji zachował w niej oryginalną bachowską instrumentację, ale skład orkiestry jest bardziej rozbudowany, zaś klawiszowa kadencja w pierwszej części, to popis kunsztu improwizacji. To był chyba najbardziej imponujący fragment całości choć także Anje Weithass zagrała na skrzypcach kilka bardzo wyrafinowanych fraz, co doceniła publiczność. Szkoda, że było to łącznie tylko 25 minut i Caine nie zdecydował się zagrać czegoś dodatkowo...


Superfinał

Ten lekki niedosyt wynagrodziła widzom szwedzka orkiestra. W drugiej części wieczoru muzycy nie tylko przedstawili Symfonię nr 2 J.Brahmsa, ale zachwycili jeszcze kilkoma nadprogramowymi dodatkami. Trzy utwory zaczerpnięte z klasyki ukontentowały chyba nawet najbardziej wymagających widzów, a na pewno tak było w przypadku wspomnianej wcześniej melomanki, szepczącej „Wspaniałe! Super!”.