Gdzie i kiedy?
Dom Kultury „13 Muz”
pl. Żołnierza Polskiego 2, Szczecin
czwartek, 14 października 2021, 19:00
Za ile?
darmowe
Spotkanie z Arturem Danielem Liskowackim, Erykiem Krasuckim i Bogdanem Twardochlebem. Promocja zbioru szkiców „Przybysze i przestrzenie. Szkice o pisarzach szczecińskich”, nowych wydań książek „Cukiernica pani Kirsch” i „Eine kleine” oraz zbioru opowiadań „Hotel Polski”.

„Przybysze i przestrzenie. Szkice o pisarzach szczecińskich”

Postanowiliśmy przyjrzeć się ponownie, nierzadko po wielu latach, twórczości dwudziestu związanych ze Szczecinem pisarzy i pisarek. Wszyscy z nich są już po drugiej stronie losu. Nie znaczy to jednak, że domknęły się ich biografie. Są ich książki, choć może w mroku bibliotecznych półek i magazynów, przytłoczone współczesnością. Być może są jeszcze niewydane rękopisy i maszynopisy, listy, dzienniki, pamiętniki. Po książki trzeba sięgać głębiej, nierzadko odkurzać (również dosłownie!), otwierać po latach nieotwierania, kierując się choćby zwykłą ciekawością, co kryją, ale i chęcią odpowiedzi na pytanie, co mówią dziś? Czy mają w sobie dość siły, by współkomponować przestrzenie naszego języka i naszą współobecność? – Artur Daniel Liskowacki, Bogdan Twardochleb


„Cukiernica pani Kirsch” Artura Daniela Liskowackiego jest zbiorem opowiadań, ale też powieścią. Wszystkie teksty łączy nie tylko postać trójjedynego narratora - głównego bohatera-autora - lecz także miejsce wydarzeń (Szczecin), epizodyczne, ale bardzo ważne postacie najbliższych osób i ogólna idea całości. W „Cukiernicy pani Kirsch” Liskowacki sięga do ostatnich lat niemieckiego Szczecina poprzez teksty bliskie reportażowi, esejowi, artykułowi polemicznemu, a przede wszystkim pamiętnikowi pisarza i dziennikarza, docieka siły swoich powiązań z przestrzenią, w której przyszło mu żyć. Niczym archeolog, wydobywający z zatopionej Atlantydy „pobite garnki”, szuka kształtu naczynia. Dzięki rzeczom i wyobraźni poznaje dramat mieszkańców, nasiąka geniuszem miejsca, z ułamków tworzy swoją wizję całości i ciągłości dziejów, obce miasto czyni swoim miastem – Bogdan Twardochleb.


„Eine kleine” (Nagroda Literacka NIKE 2001 – finał oraz I nagroda w kategorii prozy VI Konkursu Literackiego Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek 2002)

Co decyduje o sile książki? Na pewno jej orientacja, której nie waham się nazwać historiozoficzną. Ona nadaje jej mocny gorzki posmak, niezależnie od tego, że powieść jest niezwykle zmysłowa. Gorycz bierze się ze świadomości, że choć utracony świat można doskonale opisać, to w sensie fizycznym przywrócić go nie sposób. Nie można przywrócić ani smaków, ani zapachów dawnych miejsc, tak jak nie można ożywić ludzi, których ciała leżą na cmentarzach. Szukanie ojczyzny skazane jest więc na porażkę. Co nie znaczy, że wysiłków takich należy zaprzestać. „Eine kleine” niesie jednocześnie pewne pocieszenie. Bo przecież podobnie jak w Szczecinie, również w innych miejscach pojawić się może ktoś, taki jak Artur Daniel Liskowacki, kto będąc całkowicie z zewnątrz opisywanego świata, na postawie akcesoriów, zapisków i rozmów, spróbuje się w niego równie sugestywnie wmyślić. Z pożytkiem dla siebie samego, ale i dla innych mieszkańców miasta S., miasta D., miasta K. – Eryk Krasucki.

„Hotel Polski”

Cztery pory roku, cztery inspirowane autentycznymi wydarzeniami epizody z poplątanych ścieżek polskiej historii, tej odległej już, której świadkowie wymarli i tej wciąż jeszcze bliskiej, żywej w zbiorowej pamięci, utrwalonej, choć jak tamta niejednoznacznej nierzadko gorzkiej, gdzie strach miesza się z odwagą, szaleństwo z rozsądkiem, wierność krok tylko dzieli od zdrady, patos osiada w grotesce, idee grzęzną w absurdzie, a powadze nieodstępnie sekunduje ironia, i nie wiadomo już, co poza śmiercią jest prawdziwe. Może tylko klęska, ale nawet ona ostatecznie jest wątpliwa, jak niepewny jest sens wpisany w sekwencje wydarzeń i będący sumą przypadków, chaotyczny, nieświadomy swego końca los. Nad nową, znakomitą prozą Artura Daniela Liskowackiego pochylają się dobre duchy starych pisarzy, Wołoszynowskiego, Rembeka, Iwaszkiewicza i Brandysa. Patronują one temu, co przeminęło i temu, co choć od dawna zamknięte, wciąż otwiera się przed nami – Krzysztof Ćwikliński.