Czy mówiąc słowa kultura, partycypacja, instytucje kultury, rozwój, strategia rozumiemy to samo? Jak mówimy o kulturze oraz czy możliwa jest zgoda między urzędnikami, a animatorami i menażerami kultury? Pewnie nie, ale zawsze warto rozmawiać.

O tym, że w poznańskiej kulturze nie dzieje się dobrze uświadomiono sobie już rok temu po porażce miasta (już w pierwszym etapie) w konkursie o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 r. Mieszkańcy, animatorzy i działacze kultury postanowili wziąć sprawy we własne ręce i opracować „konstruktywne rozwiązania systemowe” mające na celu ujednolicenie strategii rozwoju stolicy Wielkopolski. Tak powstało 6 Grup Roboczych Sztabu antykryzysowego na rzecz poznańskiej kultury.  I właśnie wynikom prac poszczególnych grup w dużej mierze poświęcony był Poznański Kongres Kultury (1-3 grudnia).

Propozycje zmian, czyli tzw. rekomendacje dotyczyły publicznych instytucji kultury, edukacji kulturalnej, promocji, ewaluacji projektów, dostępu do informacji. Pomysły wprowadzenia dobrych praktyk i pewnych standaryzacji spotkały się z większym lub mniejszym entuzjazmem – niektóre zmiany już się dzieją – zapewniano.

Poznański Kongres Kultury to nie tylko rekomendacje, ale także panele dyskusyjne i wykłady. O czym rozmawiano? Głównie o zmorach współczesnej kultury, ale i nowych formach uczestniczenia w niej. Potrzeba społecznej kreacji ujawnia się w modnym ostatnio flash mobie czy tworzeniu przez użytkowników Wikipedii. Kultura to lustro socjologicznych zachowań Polaków, ale jak zaznaczył prof. Marek Krajewski, źródło konfliktów – kłócimy się o krzyże i pomniki. Jakie funkcje mają pełnić współczesne instytucje kultury i czy w ogóle są potrzebne w obecnej formie? Prof. Kłosowski pytał o to, co daje konkretny spektakl jednostce, jaki zapewnia rozwój.

Konkluzje z wykładów i paneli są pozytywne – na plan pierwszy wysuwa się partnerstwo oraz zmiany podejścia do uczestników, którzy mają wnosić do obiegu również własną kulturę. Kultura to dawanie i branie. Ale z drugiej strony zastanawiam się, na ile takie debaty przełożą się na konkretne zmiany jutro. Czy warto kłócić się o terminologię i język? Nie wiem, być może. Formuły tradycyjnych instytucji kultury wyczerpują się (jak nie wyczerpały się) i zmienienie nastawienia jest potrzebne.

Smuci niska frekwencja na sali w PAN-ie, zwłaszcza widoczny brak studentów kulturoznawstwa, miejskich urzędników czy po prosty mieszkańców.

Czy kongres przyniesie dla Poznania konkretne efekty? O tym będzie można dowiedzieć się na pierwszym Otwartym Forum Kultury i pewnie na kolejnym kongresie. Ale w końcu mamy kryzys…

 

Autor:

Emilia Wolf, Szczeciński Inkubator Kultury

Artykuł realizowany przy współpracy ze Szczecińskim Inkubatorem Kultury