„Gazeta spada zawsze papierem do góry” to spektakl wyreżyserowany przez Stanisława Tyma w szczecińskim Teatrze Polskim. Po raz pierwszy pokazany został publiczności 9 kwietnia, a w maju jest już bardziej „dostępny” dla publiczności z uwagi na częstsze prezentacje. Na pewno jednym z głównych walorów tej inscenizacji jest osobisty udział reżysera, który występuje w niej w roli... Rysia.

Inscenizacja ta jest już kolejnym efektem artystycznej współpracy Tyma z Teatrem Polskim. Pan Stanisław jest bowiem częstym gościem w tej kulturalnej placówce i regularnie chociażby przyjeżdża na coroczne urodziny kabaretu Czarny Kot Rudy. W swej najnowszej sztuce dał niewątpliwie wyraz swojej sympatii dla zespołu aktorskiego TP, bo w jej obsadzie znajdziemy niemalże wszystkie jego twarze. Małgorzata Chryc-Filary kreuje rolę Mamy Krysi, Olga Adamska – Vivien, Jacek Polaczek to lokalny prominent Iwo Stronk, natomiast Adam Dzieciniak jest Romkiem Argentem. Objawia się na wstępie jako mała brazylijska dziewczynka, to de facto jest kimś, kto w kolejnych sekwencjach tej komedii, odkrywa (i zakrywa) swoje kolejne oblicza. Jest zbiegłym złodziejem, przedstawicielem norweskiej firmy w Holandii i kandydatem na męża Vivien. Trudno zliczyć jego wszystkie mniej lub bardziej iluzoryczne wcielenia. Jest kimś, kto wie wszystko i potrafi wszystko przewidzieć. Jacek Piotrowski (Zbychu) to również niejasny charakter, ale w drugiej części przedstawienia Tata Ryś zdradza szczegóły swych relacji z tą postacią, tak więc jego enigmatyczność nie trwa długo...

W pozostałych rolach widzimy także Michała Janickiego jako biskupa, Sławomira Kołakowskiego jako policjanta, a także dyrektora Teatru Polskiego, Adama Opatowicza jako prokuratora. Już choćby odnotowując te szczegóły łatwo się zorientować, że intryga jest wręcz sensacyjna. Kradzież cennych sakralnych obrazów, wielomilionowa transakcja dotycząca willi prezesa Rysia, policyjne obławy na „pożyczone” samochody, to tylko niektóre z wydarzeń, które rozgrywają się na scenie. Oczywiście są ukazane w groteskowej konwencji. Policjanci brawurowo (z gimnastyczną lekkością) wchodzą do domu, ale sporządzenie notatki służbowej czy recytacja oficjalnej formułki to już dla nich zbyt wiele... Prokurator Dziąsło sam jest zamieszany w ciemne interesy, więc ściganie bogatych obywateli miasteczka, nie jest dla niego zbyt ważne.

Uważny widz uśmiechnie się zapewne nie raz, wyłuskując z gęstej w słowa materii dialogów, liczne cytaty i odniesienia do wcześniejszych utworów i tekstów Tyma. Odnajdzie także bezpośrednie nawiązania do nich. W szafie w mieszkaniu Rysia rezyduje duży pluszowy miś w kolejarskiej czapce, a Krysia opowiada o swym ojcu, który próbował skrzyżować psa z kotem (udało mu się to połowicznie)…Warstwa literacka spektaklu jest w dużej mierze złożona z takich, mniej lub bardziej czytelnych aluzji politycznych i społecznych. Ostrze krytyki jest jednak złagodzone dominacją humoru nie tylko słownego, ale także wynikającego z cech fizycznych postaci. Ryś człapiący w swym garniturze umaczanym w akwarium, nie musi właściwie nic mówić. Już sama jego obecność na scenie wzbudza rozbawienie. Jeżeli oczekujemy od „Gazety...” humoru, to otrzymamy go bezsprzecznie w dużym stężeniu. Nagromadzenie wątków i postaci, które w tej sztuce występują, spowodowało jednakże w moim przypadku wrażenie przesytu. Skrócenie treści i skondensowanie formy, jak sądzę, dałoby bardziej interesujący efekt.