Wirtuozerskie przebiegi po gryfie, szybkość, wyczucie i trochę zabawy muzyką – tak było w poniedziałkowy wieczór na występie Joscho Stephana w Filharmonii Szczecińskiej. Rewelacyjnie zaprezentował się skrzypek Sebastian Reimann.

Sala koncertowa była prawie pełna. O 19 wypełniła ją już atmosfera oczekiwania. Wkrótce na scenę wyszli Waldemar Kulpa i Mitro Dymitriadis ze Stowarzyszenia SZOK, żeby zapowiedzieć koncert. Po tym formalnym początku, muzycy zostali powitani owacją i pojawili sie na scenie.

 
Joscho Stephan powitał publiczność i przeszedł „do rzeczy”. Z początku kwartet zagrał kompozycje Django Reinhardta, czyli mistrza i twórcy gypsy jazzu. Już drugi utwór swobodnie poruszał się na pograniczach jazzu i bluesa, zapowiadając, że takich fuzji będzie tego wieczoru więcej.
 
W pierwszej części koncertu publiczność mogła usłyszeć jeszcze kompozycję klasyczną Edvarda Griega zaaranżowaną w konwencji gypsyjazzowej, w której piękną partię zagrał Sebastian Reimann. Czy nie przyćmił czasem głównej gwiazdy wieczoru? 
 
Na koniec pierwszej odsłony na scenie zagościł Krzysztof Pełech, polski gitarzysta klasyczny, który zastąpił w zespole na trzy kompozycje Güntera Stephana. Przy tej okazji nie obyło się bez żartów na temat tego, ile wódki może wypić Pełech oraz że jest on najszybciej strojącym się gitarzystą na świecie (jakieś okoliczności sprawiły, że gitara Pełecha potrzebowała długiego strojenia). Polak także  zrewanżował się dowcipem.
 
Razem z Pełechem zespół Joscho Stephana wykonał trzy utwory: Miss you like crazy, Samba in Berlin oraz słynne Libertango. W czasie przerwy można było kupić płyty niemieckiego muzyka.
 
Podczas całego koncertu kwartet niejednokrotnie mrugał okiem do publiczności, wplatając do granych kompozycji improwizacyjnie fragmenty melodii popularnych. Niektóre z nich, np. intro ze Stairway to heaven, spotkały się z żywą reakcją publiczności. 
 
Ukłonem w stronę polskiej widowni były aranże kompozycji Będziesz moją panią oraz filmowej Vabank. Do śpiewania tej pierwszej Joscho Stephan zachęcił szczecinian, dopingując ich tym, że na wydarzeniu powstawało nagranie DVD.
 
W drugiej części muzycy zagrali również Nuages i Minor swing, jedne z najbardziej znanych kompozycji Django Reinhardta.
 
Podczas całego koncertu mieliśmy do czynienia z popisami solowymi głównej gwiazdy. Stephanowi zdarzyło się jednak powtórzyć kilkakrotnie podobne lub takie same zagrywki, co powodowało wrażenie monotonii. Przyczynił się do tego również podobny rytm wielu kompozycji. 
 
Fani gypsy jazzu byli jednak z pewnością zadowoleni z wieczoru, a dla wszystkich były to dwie godziny muzyki na bardzo wysokim poziomie.