Imperium i Soho zapisały się w historii szczecińskiego clubbingu. Starsi mieszkańcy pamiętają Dom Kultury Budowlanych i kino Promień. Cała Polska oglądała jak filmowe Młode wilki dobijają tutaj targów, a Tadeusz Drozda prowadzi program „Śmiechu warte”. To już jednak koniec barwnej historii lokalu przy al. Bohaterów Warszawy 34/35.

Tam gdzie przez ostatnie pół wieku bawiły się tysiące szczecinian staną teraz sklepowe regały. Rozbudowuje się Biedronka, która do tej pory zajmowała salę obok (do lat 80. ona też była częścią Domu Kultury Budowlanych). Trwa właśnie remont, zburzony został już charakterystyczny dla tego miejsca balkon. W pierwszej połowie września planowane jest otwarcie powiększonego dyskontu.

„Celem prac modernizacyjnych prowadzonych we wskazanej lokalizacji jest podniesienie komfortu zakupów dla naszych klientów. Zakres prac remontowych jest bardzo szeroki. Częściowo zostanie wymieniony dach, zamontowane zostaną nowe instalacje (elektryczna, wentylacyjna, wodno-kanalizacyjna, CO). Prace obejmują też rozbudowę obiektu, dzięki której możliwe będzie powiększenie sali sprzedaży placówki o ok. 440 m2. W sumie powierzchnia użytkowa po przebudowie wyniesie 1188 m2. W sklepie zostanie również zamontowane nowe wyposażenie (m.in. ekologiczne chłodziarki, regały z drzwiami). Placówka po remoncie będzie jednokondygnacyjna” – czytamy w odpowiedzi biura prasowego Jeronimo Martins Polska S.A. na nasze pytania. 

- Boom na clubbing w Szczecinie zakończył się jakieś 10 lat temu. Dziś trudno zapełnić tak duży klub. Trudno się dziwić, że właściciel lokalu [Przedsiębiorstwo Budowlano-Usługowe Jedynka S.A. – red.] kieruje się rachunkiem ekonomicznym – mówi Max Kuśmierek, współwłaściciel działającego kiedyś w tym miejscu klubu Liquid, a wcześniej organizator imprez w Soho.

fot. Archiwum Marek Dec

- Postawili na pewniaka. Biedronka na siebie zarobi, a z kolejnymi klubami w tym miejscu mogło być różnie – dodaje Robert Kochański, DJ Dr Robo, który w różnych klubach przy al. Bohaterów Warszawy grał przez 16 lat. 

- Na pewno, gdyby zbudować tutaj coś sensownego, co funkcjonowałoby w obecnych realiach, to miejsce mogłoby znowu przyciągać szczecinian. Wiadomo jednak, że dla właściciela najważniejszy jest zysk – uważa Wojciech Hawryszuk, w latach 80. dyrektor Domu Kultury Budowlanych.

Pierwsza scena operetkowa w Szczecinie

Bogata historia lokalu przy al. Bohaterów Warszawy 34/35 zaczyna się w latach 50. To wtedy Zjednoczenie Budownictwa Miejskiego wybudowało tam dwie sale. Powstały w czynie społecznym, budowane po godzinach pracy.

- Sala klubowa była wtedy największą salą w Szczecinie. Mogło tam wejść nawet 2 tysiące osób. Sala kinowa na 600 miejsc, była drugą pod względem wielkości po Colosseum – opowiada Wojciech Hawryszuk. 

To właśnie w Domu Kultury Budowlanych narodziła się Operetka Szczecińska. Tam odbył się jej pierwszy spektakl. 25 stycznia 1957 roku premierowo wystawiono Krainę Uśmiechu Franza Lehara. Jako Chineczka Mi wystąpiła Irena Brodzińska, która później przez lata była najjaśniejszą gwiazdą szczecińskiej sceny. Partnerował jej małżonek - Edmund Wayda, który był również reżyserem spektaklu. Scena Operetki bardzo szybko została jednak przeniesiona do sali gimnastycznej Milicji Obywatelskiej przy ul. Potulickiej 1.

Dom Kultury Budowlanych

Na przestrzeni lat przez sale przy al. Bohaterów Warszawy przewinęły się setki znanych nazwisk. W Domu Kultury Budowlanych koncertowały największe polskie gwiazdy, wśród nich np. Ewa Demarczyk. Organizowano spotkania z aktorami i pisarzami. Swoje pierwsze duże wystawy mieli tutaj znani szczecińscy satyrycy: Henryk Sawka i Arkadiusz Gacparski. Powstał zespół „Operating Conditions”, organizowano przegląd szczecińskich młodzieżowych zespołów muzycznych Babluroja (ballada blues, rock, jazz).

- To była największa sala koncertowa w mieście, z najgorszym zapleczem. Wtedy nie organizowano koncertów w kinach. Potrzebne były inwestycje – wspomina Wojciech Hawryszuk (więcej szczegółów na stronie hawryszuk.pl). - Sytuację bieżącą mogła uratować wielka sala klubowa, gdzie przez kilkadziesiąt lat organizowano faify, rozgrywki brydżowe i szachowe. Można było myśleć o profesjonalnej dyskotece i dochodach stamtąd płynących. Ale właściciel czyli KBO1 nie widział takiej możliwości. 

W latach 80. Dom Kultury nie doczekał się miejskich ani rządowych dotacji. Nie uratował go też właściciel, czyli zrzeszenie 22 szczecińskich przedsiębiorstw budowlanych. Został podzielony i zlikwidowany. Do dawnej sali klubowej nigdy już nie wróciła kultura. Od lat mieści się tam Biedronka.

Kino Promień i kino porno

Inny los czekał salę widowiskową z balkonem. Wielu mieszkańców pamięta ją jeszcze z seansów kina Promień. Kino co prawda nie przetrwało, ale w tym miejscu ulokowały się później kultowe dla dużej części szczecinian kluby. Z krótką przerwą, gdy do sali przy al. Bohaterów Warszawy wróciło kino, ale już o zupełnie innym profilu.

W lutym 1992 roku powstało tam pierwsze w Polsce kino erotyczne. Należało do niemieckiej sieci Beate Uhse (była to niemiecka pilot i businesswoman, założycielka pierwszego na świecie sex shopu). Jak podawała szczecińska „Gazeta Wyborcza” przez pierwszy miesiąc działalności na seanse przyszło blisko dziewięć tysięcy osób. Protesty mieszkańców (np. parafian z pobliskiego kościoła p.w. św. Andrzeja Boboli) oraz słaba frekwencja, sprawiły, że kino szybko zniknęło. 

Kultowe kluby

Miami Nice, Imperium, Soho, 77, Ul, Liquid, Imperium, Bahia - część z tych klubów dorobiła się statusu kultowych. Bawiły się w nich tysiące szczecinian. Łączy je to, że wszystkie istniały w lokalu przy al. Bohaterów Warszawy 34/35.

Pierwsze było Miami Nice. Do dziś wiele osób wspomina pamiętne koncerty grupy Technotronic i Boney M. Jak świetnie bawili się podczas nich szczecinianie uwieczniono w materiałach telewizji PTV Morze. 

Młode wilki i kałasznikowy

Jeszcze większy rozgłos zyskało później Imperium. Nie tylko dzięki niezapomnianym imprezom, ale również za sprawą filmu Młode Wilki 1/2 z 1997 roku. To właśnie w tym klubie Czarny, Cichy i inni bohaterowie dopinali szczegóły kolejnego skoku. Zresztą podobno pod tym względem scenariusz filmu nie odbiegał daleko od rzeczywistości. Imperium miało być jednym z ulubionych miejsc spotkań mafii, a do legend przeszły już historie o gościach wchodzących do środka z kałasznikowami.

- Wiele podobnych historii słyszałem, ale nic poważnego nigdy nikomu się tam nie stało – mówi Robert Kochański, Dr Robo. – Imperium było bardzo popularne. Jeszcze jako student pamiętam długie kolejki, które ustawiały się przed wejściem.

W latach 1994-97 w Imperium nagrywano odcinki „Śmiechu warte”. Był to bardzo popularny wówczas program, w którym prezentowano śmieszne amatorskie filmy nadsyłane przez telewidzów (lub pożyczane od innych tego typu zagranicznych programów). Prowadził go znany satyryk, Tadeusz Drozda. Później nagrania przeniesiono do studia TVP Szczecin przy ul. Niedziałkowskiego. 

Gość z Konga, miss Polski i Olisadebe

Po Imperium nastała era Soho, które również cieszyło się dużą popularnością. I to nie tylko wśród stałych mieszkańców Szczecina. N'Dayi Fanfan Kalenga to kongijski piłkarz, który ma w swoim CV krótki epizod gry w Pogoni. W rundzie jesiennej sezonu 2001/02 zagrał tylko w trzech meczach. Pewnie większość miejscowych kibiców dawno o nim zapomniała, ale za to on świetnie pamięta Soho.

- Szczecin bardzo mi się podobał. Było gdzie wyjść, było gdzie się zabawić. Klub „Soho” to najlepsze miejsce w jakimkolwiek się bawiłem. To tak, jakby wrzucić całe Paceville (imprezowa dzielnica na Malcie, gdzie później grał –red.) do jednego lokalu. Schodził się tam cały Szczecin i mnóstwo przyjezdnych. Poznałem tam m.in. ówczesną miss Polski i Emmanuela Olisadebe – opowiadał po latach Kalenga w wywiadzie dla serwisu weszlo.com. 

Szczecin bawił się od wtorku do soboty

Wszyscy, którzy bawili się w Soho pamiętają na pewno zjeżdżającą z góry klatkę. Oblegane były cyklicznie organizowane imprezy Boogie Town (hip-hop i r'n'b). Działo się dużo i to praktycznie przez cały tydzień.

- Soho prowadzone przez Roberta Chabowskiego to był moim zdaniem najlepszy czas tego miejsca. Clubbing był wtedy dużo bardziej popularny niż teraz. Działała Stocznia Szczecińska, w mieście było więcej młodych ludzi. Popularne było nie tylko Soho [czynne od środy do soboty – red.], ale również inne wielkie kluby: Lokomotywa czy Adrenalina (później Hypnoza). Szczecin bawił się wtedy od wtorku do soboty. We wtorek w Tigerze był taki ścisk, że dziś często w soboty kluby nie maja tylu klientów – mówi Max Kuśmierek, który był współorganizatorem imprez w Soho. 

Szalone imprezy, MMA i wesele z Millerem

Nie brakowało szalonych pomysłów. Takich jak Popcorn Party, gdzie kilogramy popcornu zrzucano w czasie zabawy na tańczących. Albo Beach Party, na potrzeby którego wysypywano na parkiet 30 ton piasku.

- Pamiętam zawody, w których uczestnicy mieli się ścigać po tym piasku na rowerze w strojach plażowych. Do wygrania był właśnie rower. Słabo to jednak szło, więc przenieśliśmy zawody na ulicę. W środku nocy kilkanaście osób w samej bieliźnie jeździło po al. Bohaterów Warszawy na rowerze – wspomina Robert Kochański, Dr Robo. 

W Soho organizowano również jedne z pierwszych w Polsce walk w formule MMA – Arenę Berserkerów. Walczyli zawodnicy świetnie znani wszystkim fanom mieszanych sztuk walki: Piotr Bagiński (twórca szczecińskiego Berserkers Team), Tomasz Drwal (pierwszy Polak w prestiżowej amerykańskiej organizacji UFC), Mariusz Linke (ówczesny mistrz świata BJJ) czy Michał Materla (obecnie czołowy zawodnik organizacji KSW).

Po Soho przy al. Bohaterów Warszawy powstały „siódemki” (77), które też były dość popularnym miejscem. Ich nieoficjalna inauguracja to 7.07.2007 r., gdy odbyło się tam wesele jednego z lokalnych polityków SLD. 

- Prawdziwa kumulacja szczęścia, trzy siódemki w dacie i jeszcze dwie w nazwie klubu – śmieje się Robert Kochański, DJ Robo. - Na imprezie weselnej bawiła się wtedy śmietanka polityczna. Pamiętam że był m. in. Leszek Miller i Grzegorz Napieralski.

Koniec ery clubbingu i wielkich klubów

Kolejne kluby powstające w lokalu przy al. Bohaterów Warszawy nie powtórzyły już jednak sukcesu swoich poprzedników. Często zmieniały się nazwy i właściciele. Próbowano m.in. powrócić do tradycji i nazwy Imperium. Nie udało się jednak wskrzesić dawnych czasów.

- Boom na clubbing zakończył się gdzieś w latach 2005-06. Dziś bardzo trudno zapełnić tak duży lokal. Pamiętajmy też, że nocne życie Szczecina koncentruje się dzisiaj w innych częściach miasta. Al. Bohaterów Warszawy pozostaje nieco na uboczu – uważa Max Kuśmierek, który był współwłaścicielem Liquid Club, powstałego w tym miejscu po klubach 77 i Ul. - Trafiliśmy w bardzo trudny czas dla dużych klubów. Ale mam satysfakcję, że udało nam się np. zorganizować pierwszą w Szczecinie imprezę współtworzoną z Fashion TV. 

Ostatnim klubem w tym miejscu była Bahia. Nie będzie już kolejnych prób stworzenia tam dochodowego lokalu rozrywkowego. Na pierwszą połowę września zapowiadane jest otwarcie rozbudowanej Biedronki.

- Trochę szkoda. Od 1998 roku spędziłem tutaj 16 lat grając w różnych klubach. Znam każdy zakamarek. Ale do Biedronki nie będę składał CV – mówi Robert Kochański, Dr Robo.