Jak powiedział Paulo Coelho „talent jest darem uniwersalnym, ale potrzeba wielkiej odwagi, żeby go wykorzystać”. To jakby wołanie do wszystkich zdolnych: nie bójcie się innych. Pokażcie, na co was stać! A gdzie się zaprezentować przed innymi, jak nie w telewizji?

Szansa na wybicie z tłumu.

21 maja 2011, w domu kultury Słowianin, odbył się casting do telewizyjnego show „Mam Talent”, program cieszący się ogromną oglądalnością i rozpoznawalnością. Dla wielu młodych i uzdolnionych osób jest to jedyna szansa na zaprezentowanie się przed szerszym gronem publiczności i ujawnienie swoich zdolności. To niepowtarzalna okazja dla tych, którzy na co dzień nie mają możliwości na spotkanie się z innymi osobami z podobnymi pasjami. Z minuty na minutę przybywało uczestników a wraz z nimi, towarzyszący im sprzęt.

Rywalizacja?

 

Targowisko talentów.

Począwszy od tańców ludowych nowoczesnych, współczesnych, skończywszy na śpiewach operowych, hiphopowych, z akompaniamentem gitar lub fortepianu. Sala prób widziała już chyba wszystko. To miejsce, gdzie uczestnicy rozgrzewają się przed występem, stresują razem z najbliższymi, wzajemnie dodają sobie otuchy.  Da się usłyszeć ciche brzmienia nastrajanych instrumentów, głośne próby głosowe.

W końcu trzeba czymś zaskoczyć jury.

 

Grunt, to dystans do tego, co się robi.

Od samego rana chętni do wzięcia udziału w przesłuchaniach, wytrwale stali w kolejce. Wśród tłumu oczekujących można było dostrzec wiele ciekawie ubranych osób, wyróżniających się na tle innych. Jedną z takich osób był Michał Zarzycki, który na casting przyjechał z Bierzwnika. Oryginalny strój, który przypomniał swego rodzaju sukienkę z papierosów, przyciągał uwagę innych uczestników. Chciał zaprezentować przed jury swój śpiew oraz taniec do piosenki Lady Gagi „Bad romance”. Jak sam Michał mówił, podchodzi do całego castingu z dystansem i nie boi się krytyki.

Z podobnym nastawieniem przybyli Serafin i Darek, szczecinianie. Tancerze poppingu przyszli na tzw. „spontana”, twierdząc, że żadna krytyka nie jest im straszna, wręcz odwrotnie, motywuje ich do pracy.

Trio młodych dziewczynek z Maszewa, niezwykle rozciągniętych i wygimnastykowanych, też podjęły się występu przed jury. Trenują od niedawna, ale to, co prezentowały na korytarzu, zapierało dech w piersiach. Nie stresowały się ani nie bały ognia krytyki.

Cóż za odważni uczestnicy!

 

By osiągnąć cel, trzeba do niego dążyć.

Wśród zgromadzonych w sali prób można było dostrzec znajomą twarz. Paweł Molęda, głuchoniemy tancerz, który próbował swoich sił w poprzedniej edycji programu, po raz drugi przyszedł walczyć o swoją szansę. Mówi, że chce osiągnąć dobry wynik, prezentować się przed innymi, chce tańczyć, to jest dla niego najważniejsze i to jest powód, dla którego ponownie przyszedł na casting. Na co dzień można go oglądać w Teatrze Trzy, który jest teatrem pantomimy.

Jak los daje Ci same cytryny, zrób z nich lemoniadę!

 

Do boju!

„Talent jest jak kawałek szlachetnego, ale surowego metalu: dopiero pilna praca go obrobi i wartość mu wielką nada”. Tak powiedział Stanisław Staszic. Niech wszyscy, bez wyjątku, potraktują to jako przestrogę: dopóki nie zacznie się rozwijać swojego talentu – a każdy takowy ma ­– nie zbierze się pochwał za to, co się robi.

Bo śpiewać każdy może, prawda?