Tygrysek przeżywa różne przygody: wyrusza w rejs pirackim statkiem, przechodzi chrzest bojowy, by móc stać się jednym z piratów, zostaje uwięziony przez tubylców w środku dżungli. Czy uda mu się uciec? A może ci tubylcy wcale nie są tacy źli, na jakich wyglądają?

Pierwszą premierą Pleciugi w  nowym sezonie artystycznym 2015/2016 był sobotni (26.09) spektakl  „Tygrysek i kapitan Morgan”. To historia o dzielnym i odważnym Tygrysku, któremu marzy się żeglowanie. Sam reżyser i scenarzysta sztuki, Grzegorz Kwieciński, przyznaje, że główną inspiracją do napisania przedstawiania, była jego prywatna fascynacja żeglarstwem oraz Panamą (co tłumaczy wykorzystanie języka hiszpańskiego).

Oprócz oczywistego przekazu, by wierzyć w swoje możliwości, by się nie poddawać i dążyć do celu, można doszukać się również walki z uprzedzeniami – przecież okazuje się, że tubylcze żyrafy wcale nie są takie groźne i nie zjadają przybyszów z morza, a tygrysy wcale nie są agresywne wobec żyraf. Jest również mowa o dyscyplinie, która jest równie ważna jak zabawa.

Muzyka w takich spektaklach odgrywa bardzo ważną rolę. To ona pomaga młodym widzom wczuć się w klimat panujący na scenie, wywołuje dodatkowe emocje oraz działa na wyobraźnię. I z pewnością niezwykle wpadające w ucho tygryskowe szanty zostaną z widzami jeszcze na długo po wyjściu z teatru

Scenografia oraz rekwizyty dodały całemu spektaklowi kolejnego smaczku – na pewno niejedno dziecko z ogromną radością przygarnęłoby do swojego pokoju pluszową Żyrafę Bikini czy też samego Tygryska Pietrka.

Żyrafia rodzina, a w szczególności mama, często używała hiszpańskich wtrętów językowych: głęboko wierzę w to, że zwyczajne buenos dias czy ¿Qué pasa? (zresztą, wszystkie hiszpańskie zwroty wypowiedziane z naprawdę dobrym akcentem) wystarczą, by rozbudzić ciekawość jęzkową małych widzów.

Pleciugowe spektakle zawsze mnie pozytywnie zaskakują – bo choć są to przeważnie produkcje skierowane do dzieci, to nie są one dziecinne. Mówią o sprawach egzystencjalnych, jak na przykład przyjaźń, w sposób prosty, ale nie prostacki. Twórcy przedstawień nie boją się stawiać przed dziećmi wyzwań. I pomimo tego, że dzieckiem przestałam być już dawno, to takie spektakle z chęcią obejrzę jeszcze wielokrotnie.