"Fenomenalny", "Mistyczny", "Miazga!" – tak o tym występie, już w chwilę po zakończeniu, pisali w Internecie jego uczestnicy. Mimo wysokich cen biletów nikt chyba nie żałował poniesionych kosztów, bo Erykah Badu podczas wczorajszego szczecińskiego show pokazała, że wciąż jest w świetnej formie wokalnej i w pełni zasługuje na miano królowej new soulu. Jej koncert w Netto Arenie był niewątpliwie najgorętszym punktem programu Szczecin Jazz 2019.

Mieszanka jazzu, hip-hopu i r&b

Zanim jednak amerykańska wokalistka weszła na scenę, otrzymaliśmy mocne wprowadzenie. Koncert otworzyła grupa Culture Revolution, stworzona przez saksofonistę Sylwestra Ostrowskiego i trębacza Keyona Harrolda. Ta dwójka z towarzyszeniem jeszcze trzech instrumentalistów wykonała utwory z płyty „When You Are Here”, z wokalnym wsparciem Pharoahe Moncha i Pauliny Przybysz. Zabrzmiały m.in. numer tytułowy, "Lyric" oraz "All Connected". Harrold nie tylko znakomicie grał, ale też zaśpiewał w kończącej półgodzinny set kompozycji. Mieszanka jazzu, hip-hopu i r&b w wykonaniu rewolucjonistów, bardzo uaktywniła publikę i pobudziła jej apetyty na to, co miało się wydarzyć później.

Płaszcz i błyszcząca peruka

Niektórzy przejechali setki kilometrów, żeby zobaczyć Erykę na żywo w Szczecinie. Hala wypełniła się zatem nie tylko lokalnymi fanami jej muzyki, ale też wieloma przyjezdnymi z dalszych krańców Polski oraz z zagranicy. Kiedy więc słynna Amerykanka w obszernym płaszczu i dużym, białym kapeluszu pojawiła się przed nami, przywitał ją długi aplauz. Erykah zaskoczyła wielu swym imagem, ponieważ włosy ukryła tym razem pod błyszczącą peruką, którą nosiła przez cały występ (choć pozbywała się różnych części ubioru). Oprócz niej na scenie ponownie pojawili się muzycy Culture Revolution oraz trzyosobowy chórek, który dodał jeszcze energii do całego przekazu.

Emanowała dobrym nastrojem

W set liście wieczoru znalazły się m.in. utwory "Hello", "Tyrone", "The Healer" czy "Next Lifetime", a cały show trwał około 90 minut, czyli dłużej niż to wcześniej zapowiadano. Erykah wyraźnie bowiem bardzo dobrze czuła się na scenie i nie zamierzała jej opuszczać zbyt szybko. Opowiadała o niektórych utworach, o swoim życiu i wręcz emanowała dobrym nastrojem. Kiedy jedna z fanek dostała się do fosy pod samą sceną i zaczęła tam tańczyć, wokalistka, powstrzymała interweniujących ochroniarzy słowami: „Zostawcie ją. Ona jest moją motywacją”.

Pod koniec występu poprosiła, stojącego z tyłu Harrolda, by podszedł bliżej, mówiąc jak bardzo go ceni. Odwdzięczył się za te słowa kolejnymi pięknymi solówkami, jeszcze „podbijając” wibracje, których mogliśmy doświadczyć.

Koncert życia

W pewnym momencie Erykah zeszła ze sceny i przeszła wzdłuż barierek, witając się z pierwszym rzędem widzów. Wtedy była najbliżej publiczności, niektórzy podsuwali jej zatem okładki płyt do podpisania. Jednak także osoby z dalszych miejsc bardzo dobrze się bawiły, śpiewając refreny piosenek i kołysząc się do rytmu. Każdy, kto mógł włączył się do wspólnej zabawy. Nie ma więc wątpliwości, że było to spełnienie oczekiwań, a nawet coś więcej. Byli tacy, którzy stwierdzili, że dla nich, to „koncert życia!”. Chyba trudno będzie go przebić innym wydarzeniem, ale kto wie, co przygotują organizatorzy Szczecin Jazz za rok...