Środowy wieczór w szczecińskim Free Blues Club, tym razem upłynął pod znakiem muzyki na żywo. Jak bardzo żywo? Przekonali się o tym słuchacze, którzy tłumnie przybyli do klubu. Gwiazdą wieczoru była bowiem norweska petarda jazzowa The Core.
Zespół tworzą: Jorgen Mathisen – saksofon, Erlend Slettevold – piano, Steinar Raknes – kontrabas i Espen Aalberg – perkusja. Rozpoczęli o 20:30, coraz głośniej brzmiącą solówką saksofonisty. Już w pierwszym utworze perkusista wykonał solo. Publiczność owacyjnie przyjęła zespół, od samego początku nagradzając brawami indywidualne wyczyny muzyków. The Core to pulsujący energią kunszt, noszący miano „jazzowej petardy”. Porównywani z dokonaniami samego Johna Coltrane, panowie z Norwegii potwierdzili tego wieczoru swoją klasę. Bardzo dynamicznie zagrany koncert. Niewiarygodnie sprawni muzycy.

Saksofonista posługuje się zarówno tenorem, jak i altem. W trakcie wykonywania „karkołomnych” solówek, wydobywał momentami nienaturalnie wysokie dźwięki. Wespół z pianistą, który elektronicznie zniekształcał dźwięki piana, tworzyli duet, wnoszący w tradycyjne brzmienie instrumentów dużą dozę nowoczesnego wyrazu. „Operator” kontrabasu Steinar Karnes to żywiołowo grający muzyk. Oprócz tradycyjnych pochodów basowych, wielokrotnie pokazał swój kunszt grając pełnymi akordami. O perkusiście można napisać tylko jedno. Gość w garniturze, którego rozsadza energia. Dysponuje dynamiką, szybkością, dokładnością, ale przede wszystkim polotem. Wraz ze Steinarem stanowią perfekcyjnie grającą sekcję rytmiczną. Niejednokrotnie skomplikowane podziały rytmiczne,panowie grają z lekkością dobrze się przy tym bawiąc.

Inspiracji muzycznych The Core poszukiwać można wśród takich legend jazzu jak Pharoah Sanders, Archie Shepp czy Albert Ayler. Tego wieczoru zespół udowodnił, że jazz może być tradycją, ale na pewno ewoluuje. Wzbogacony o nowoczesne rozwiązania techniczne i brzmieniowe stanowi muzykę zarówno dla wiekowych koneserów tego gatunku jak i młodych ludzi, otwartych na nowe rozwiązania.

Publiczność tego wieczoru reagowała na muzykę The Core szczególnie żywiołowo. Po każdym utworze czy partiach solowych poszczególnych instrumentalistów, nagradzała zespół brawami i okrzykami zachwytu. Oczywiście nie obyło się bez bisu.