Drugi dzień 13. edycji Festiwalu Komedii SZPAK rozpoczął w południe Szpaczek dla dzieci w Zamku Książąt Pomorskich, a wieczorne spotkania w Starej Rzeźni zdominowały kabaret i improwizacja. Publiczność poznała premierową formułę tegorocznej edycji, czyli „Poligon kabaretowy”.

W tym roku, organizatorzy zrezygnowali z dotychczasowej formy konkursu kabaretowego na rzecz premierowego „Poligonu kabaretowego”. Choć nazwa może brzmieć nieco groźnie, jedyną bronią w tej rozgrywce były ostre żarty, którym towarzyszyły nieustanne wybuchy niekontrolowanego śmiechu widzów. Grupy występujące na scenie zostały oceniane w skali 1-5 przez trójkę jurorów wybranych spośród publiczności. Tego wieczora wystąpiły 4 zespoły: kabaret Czesuaf, kabaret Chyba, kabaret Czołówka Piekła oraz kabaret Zachodni, które prezentowały swoje skecze w trzech kategoriach: „I kto tu rządzi”, „Takie czasy” i „To takie polskie”. Różnica w punktach była niewielka, jednak na prowadzenie wysunęli się komicy z kabaretu Chyba. Drugie miejsce zajął kabaret Zachodni, a trzecie kabaret Czołówka Piekła. Premierowy „poligon” poprowadził Piotr „Guma” Gumulec.

- Dzisiaj naliczyłem, że jestem na SZPAK-u już dziewiąty raz. Czuję się mocno związany z tym festiwalem – opowiada Piotr „Guma” Gumulec, komik z Kabaretu Chyba. – Dzisiaj „biliśmy się” z pozostałymi kabaretami na tematy, które wcześniej wymyśliliśmy i to nam udało się wygrać. SZPAK to przede wszystkim fantastyczna atmosfera i publiczność. Kiedy tylko jest okazja przyjeżdżamy i odwiedzamy.

Drugą atrakcją wieczoru był „Impro mecz”, czyli prawdziwa jazda bez trzymanki. Podczas tej części nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Turniej podzielony został na gry tematyczne, m.in.: „Spóźnienie” czy "Konferencja prasowa", w których istotną rolę odgrywa publiczność wymyślająca hasła i motywy przewodnie. Podczas „Impro meczu” wystąpili przedstawiciele wszystkich kabaretów z pierwszej połowy spotkania.

- Uwielbiam wracać do Szczecina, czy to ze stand-upem, czy z kabaretem – mówi Tomasz Nowaczyk z Kabaretu Czesuaf. – Jest to już rokroczną tradycją. W improwizacji lubię wszelakie długie formy, kiedy łączone są różne wątki i kiedy nie tyle chodzi o ten żart, ale o to, żeby przedstawienie było fajne i żeby fabularnie to było ciekawe. Lubię też krótkie czy piosenkowe gry – super rzeczy do wykazania się i zrobienia szału na scenie.

Zdaje się, że szczecinianie uwielbiają improwizację – gdy ze sceny padło pytanie, kto widział już tę formułę kilka razy, wiele osób podniosło ręce. „Impro mecz” poprowadzony został przez Grzegorza Dolniaka – dyrektora artystycznego festiwalu.

„Atak wiewiórek z Bałtyku”, czyli SZPAK nie do podrobienia

Klimatu SZPAK-a nie da się streścić w zaledwie kilku słowach. Każda edycja zapewnia coś niesamowitego i nie do powtórzenia. Po prostu szkoda nie brać w tym udziału. Podczas kilku godzin śmiechu do rozpuku mijają wszystkie smutki. Żarty i spontaniczności padające ze sceny są po prostu nie do podrobienia. Po sobotnich występach w Starej Rzeźni, każdy widz zapewne będzie uważał na „atak wiewiórek z Bałtyku uniemożliwiających wyjście do pracy”, a pod prysznicem nostalgicznie zanuci piosenkę pt.: „Przeszczep wątroby” z musicalu „Dobrze już było”.