W zeszłym roku karetka pogotowia mnie zabrała, bo zachorowałem na serce. Leżę w szpitalu, dzwoni do mnie brat i mówi: „Jestem na dziedzińcu zamkowym, zegar twój stoi”. „Którą godzinę pokazuje?” „Trzynastą”. To mnie ciarki po plecach przeszły - wspomina Czesław Złotnik, opiekun zegara Zamku Książąt Pomorskich. Jak go wózkiem wieźli po korytarzu szpitalnym przy Unii Lubelskiej, spojrzał na elektroniczny zegar, który tam wisiał. Pokazywał godzinę 13.

W zajętym Szczecinie, Szwedzi najpierw chcieli na środku dziedzińca zamku postawić wysoki obelisk. Ostatecznie jednak uznali, że zwycięstwo nad Brandenburgią lepiej uczci nowy zegar na zamkowej wieży.

Żeby rozumieć, co jest na górze

Z perspektywy bruku, nie zdajemy sobie sprawy z jak ogromnym dziełem mamy do czynienia. Zegar Zamku Książąt Pomorskich jest wysoki na 7,25 metra (to trzy kondygnacje), a jego tarcza ma 3,90 metra szerokości. Do tego nad naszymi głowami rozgrywa niezwykłą animację.

Środek wielkiej tarczy zdobi maszkaron, ze wskazówką godzinową osadzoną na czubku nosa. Za grotem strzały pokrytej 24-karatowym złotem zezują oczy stwora, w którego rozwartej paszczy wyskakuje aktualna liczba dnia kalendarzowego. Zatrzymajmy na nim wzrok dłużej, bo to największa tajemnica zegara.

- Zielony człowiek oznacza witalne siły przyrody, ale jest też symbolem, którym posługiwali się templariusze. Co robiłby znak templariuszy w Szczecinie? Przecież najbliższa komandoria zakonu była w Chwarszczanach? - zastanawia się Czesław Złotnik, architekt, konserwator zabytków techniki, który od 15 lat opiekuje się zegarem Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie.

Fantastyczna głowa to niejedyny bohater godzinowej tarczy, bo przecież wieńczy ją jeszcze błazen ruszający oczyma i kłapiący szczęką, który uderza w dwa gongi, lewą ręką wybijając godziny, prawą kwadranse. Tomasz Wieczorek, przewodnik szczecińskiego Zamku podejrzewa, że to może być Mikołaj Hinze, nadworny błazen księcia Jana Fryderyka, któremu serce pękło sto lat przed powstaniem zamkowego zegara, w wyniku żartu swojego pana, który zainscenizował mu scenę egzekucji. Trefniś nie wiedział, że kat zamiast toporu miał użyć kiełbasy. Do tarczy zegara przyleciały też cztery wiatry z czterech stron świata. A nad popiersiem błazna kręci się kula w połowie złota, w połowie granatowa, która pokazuje fazy księżyca.

Osobliwy projekt architekta

W górnym panelu zegara prężą się dwa lwy szwedzkie. Pod tarczą godzinową umieszczono jeszcze drugą, mniejszą pokazującą kwadranse, której asystują dwa gryfy. - To ukłon Szwedów wobec panujących na Zamku Książąt Pomorskich z dynastii Gryfitów, która skończyła się w 1637 roku, ponoć przez jedną niewiastę, która ich przeklęła - uśmiecha się Złotnik.

Cudowny zegar wykonał w 1693 roku (dwie widniejące daty to daty jego remontów) Kacper Nitardy z Drawska Pomorskiego, który zdobył w ten sposób dyplom mistrzowski. - Wg projektu Johanna von Goethe, szwedzkiego architekta, którego ściągnięto do Szczecina z Rygi, również pod szwedzkim panowaniem, gdzie projektował i nadzorował umocnienia. Ale architekci nie są normalnymi ludźmi… - śmieje się Czesław Złotnik. - Przecież normalnie w zegarze mała wskazówka pokazuje godziny, duża powinna minuty. W naszym zegarze jest odwrotnie: duża wskazuje godziny, a mała kwadranse. Dlatego ludzie wchodzą na dziedziniec zamku, patrzą na zegar i mówią: „Eee, źle chodzi”.

Dlatego na dole w blendzie Zegarowej Wieży Czesław Złotnik umieścił tablicę z instrukcją - jak mu małżonka podpowiedziała - żeby rozumieć, co jest tam na górze.

Za kulisami zamkowego zegara

Jeździ 61500-letnim zielonym gazikiem. Portierowi rzuca: - Ja do kukułki. Portier podaje klucze do zegarowej wieży. Złotnik reguluje czasomierz raz w tygodniu. Jak punktualny jest zegar na Zamku Książąt Pomorskich? - Błąd chodu doprowadziłem do 4-5 sekund na dobę - odpowiada dumny.

Żeby zajrzeć za tarczę zamkowego zegara wchodzimy po schodach, jedziemy windą, idziemy za sceną przez Operę. Jaskinia czasu to mała „zegarowa kanciapa”. Kojąco cyka sekundnik (zaokrągla się, że serce człowieka bije raz na sekundę).

Czesław Złotnik pokazuje nam, że zegar Zamku Książąt Pomorskich składa się z trzech modułów. Z mechanizmu bicia kwadransów umieszczonego po lewej stronie. Z mechanizmu chodu - na środku. Z mechanizm bicia godzin - po prawej stronie, z silnikiem elektrycznym, który co godzinę podnosi obciążniki.

- Pierwszy kwadrans każdej godziny zegar kwadransowy wybija raz, pół godziny - dwa razy. Trzeci kwadrans to trzy uderzenia gongu, a każda pełna godzina - cztery. Po czym mechanizm bicia kwadransów włącza mechanizm bicia godzin, który wybije tyle razy, jaką godzinę pokazuje duża wskazówka - słuchamy. - Jeżeli nie ma prądu, po sześciu godzinach zegar się zatrzyma.

Związek z Zamkiem Królewskim w Warszawie

Kiedy postanowiono odbudować zniszczony przez Niemców Zamek Królewski w Warszawie, to z decyzją, że na Wieży Zygmuntowskiej znów będzie chodził zegar, jak w 1622 roku. Zespół specjalistów jeździł po całej Europie, oglądać zegary wieżowe z XVII wieku, by odtworzyć mechanizm. Projekt konstrukcji wykonał inż. Marek Górski, były student prof. Zdzisława Mrugalskiego, autorytetu z wydziału mechaniki precyzyjnej Politechniki Warszawskiej.

Alianckie naloty dywanowe na Szczecin w 1944 przetrwała tylko tarcza zegara na wieży szczecińskiego Zamku. Gdy odbudowywano szczeciński zamek to o skonstruowanie zniszczonego mechanizmu zegara zwrócono się do inż. Górskiego. Potem wykonali go też ci sami zegarmistrzowie, co zegar dla Zamku Królewskiego w Warszawie. Zegar na szczecińskim Zamku zaczął znów chodzić w roku 1979.

Czesław Złotnik jest zasłużonym członkiem Klubu Miłośników Zegarów i Zegarków, którego członków gościł dwa lata temu w Szczecinie na Warsztatach Zegarmistrzowskich. Marek Górski z siwym wąsem, miał łzy w oczach, kiedy po 40 latach oglądał swoje dziecko. W 2005 roku w ramach remontu elewacji Zamku odrestaurowano też zegar. Remont tarczy wykonała Pracownia Konserwacji Dzieł Sztuki Zamku Książąt Pomorskich. Remont mechanizmów zegara Czesław Złotnik z kontynuującym jego pasję i pracę synem Leszkiem Złotnikiem. 

Kiedy zegar staje

Czesław Złotnik wspomina wakacje u dziadka w Janowcu nad Wisłą, gdzie filmowcy kręcili „Pana Samochodzika”. Dziadek miał dwa budziki. Jeden taki klasyczny stojący na nóżkach, drugi podróżny, zamykany w sztywną kopertę. Pozwolił rozkręcić zegary. Widział, że wnuk ma do tego smykałkę. - W zegarach jest zaklęta kilkusetletnia myśl techniczna - rozaniela się Czesław Złotnik.

Marzy mu się machina czasu, która przenosiłaby go do przedników, którzy opiekowali się szczecińskim zegarem. W opiekę nad takim mechanizmem wkłada się całe serce.

- Przede mną przez 30 lat robił to pan Konrad Woźniak z Opery. Kiedy zmarł, zegar zaczął wariować, spalił się silnik - opowiada Czesław Złotnik. - A jak trzy lata temu zmarł prof. Mrugalski, to gong kwadransowy zaczął dziwnie bić.

Dalej: - W zeszłym roku karetka pogotowia mnie zabrała, bo zachorowałem na serce. Leżę w szpitalu, dzwoni brat: „Jestem na dziedzińcu zamkowym, zegar twój stoi”. „Którą godzinę pokazuje?” „Trzynastą”. To mnie ciarki po plecach przeszły. Jak mnie wózkiem wieźli po korytarzu szpitalnym przy Unii Lubelskiej, to spojrzałem na elektroniczny zegar, który tam wisiał. Pokazywał godzinę 13.

Czesław Złotnik często powtarza: - Ten zegar ma duszę.

Perła w szczecińskiej koronie

Szwedzi zobaczyli w zamkowym dziedzińcu reprezentacyjny plac Szczecina, ale zegar osadzili jak najwyżej, żeby wyrastał ponad skrzydła zamku. - Jeśli spojrzeć na Zamek jak na koronę Szczecina, to górujący nad nią zegar jest perłą w koronie – widzi zamkowy przewodnik Tomasz Wieczorek.

- Na niesamowitym koncercie Bobbyego McFerrina jak zaczął bić zegar, artysta zaczął do niego improwizować i powstał utwór. Bo ten odgłos zegara to przecież nasze kuranty - ciągnie dalej przewodnik. I jeszcze: - Dla turystów, choć rozumieją doniosłość tego miejsca, zamek jest często kolejnym zabytkiem, który zwiedzają. Ale jak przechodzę do tematu zegara, to widzę u nich błysk w oku.

Potem jeszcze widzi, jak wszyscy robią sobie na pamiątkę zdjęcie zegara.

fot. Agnieszka Tylka