Verdi musiał „powalczyć” z cenzurą, by doprowadzić do premiery tej opery. Było warto, bo „Bal maskowy był wielkim sukcesem artystycznym". Szczecińska inscenizacja, w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego też zyskała bardzo pozytywne przyjęcie. Kto jej nie widział ma szansę zrobić to już w tym miesiącu...

Imponująca premiera

Dwa lata temu, dokładnie 20 listopada, odbyła się premiera tego słynnego dzieła Verdiego w Operze na Zamku. Wtedy znakomita mezzosopranistka, Małgorzata Walewska wystąpiła w roli wróżki Ulryki, a Tomasz Kuk (tenor) kreował postać Gustawa III króla Szwecji. Spektakl uświetnił otwarcie głównej sali - po remoncie i modernizacji. W tym miesiącu, po dłuższej przerwie, „Bal maskowy” (do tej pory pokazany jedenaście razy) będzie można zobaczyć ponownie.

Tomasz Kuk wystąpi także podczas najbliższych prezentacji – dokładnie 16 i 17 grudnia. Rolę Amelii zaśpiewa natomiast Joanna Tylkowska-Drożdż (w sobotę) oraz Lucyna Boguszewska (w niedzielę), a w Ulrykę wcieli się podczas obu wieczorów Gosha Kowalinska.

Zamach na króla

Giuseppe Verdi skomponował tę operę dla neapolitańskiego Teatro San Carlo, a napisanie włoskiego libretta na podstawie powieści zlecił Antonio Sommie. W tym zamyśle wątek miłosny miał być główną wątkiem tekstu. Jednak opisany przez Scribe atak na Gustawa III przez szwedzkich arystokratów, dokonany na balu maskowym, też oczywiście musiał zostać uwzględniony w libretto, a tymczasem cenzura w królestwie Neapolu zabraniała wówczas przedstawiania w spektaklach zamachów na koronowane głowy.

Sukces i polityczne nastroje

Trzeba było wprowadzić istotne zmiany. Akcja przeniesiona została ze Szwecji do Ameryki, czas przesunięto o blisko 100 lat wstecz, a zamiast króla główną postacią został... gubernator. Dzięki temu udało się sprostać wymogom, a opera premierowo wystawiona w Rzymie w 1859 roku była ogromnym sukcesem. Kompozytora wywoływano 30 razy na scenę!. „Bal maskowy”, wbrew zamiarom kompozytora, podgrzał też niepodległościowe nastroje Włochów, czyli sprawił to czego obawiały się władze. Widzowie wydarzenia na scenie odczytali mimo wszystko jako wzór do naśladowania i odnieśli do ówczesnej sytuacji politycznej na Półwyspie Apenińskim.

Ta historia mogła się rozegrać w Szczecinie...

Dla nas istotny jest wątek szczeciński. Ta uniwersalna historia na temat władzy i miłości (Gustaw obdarza uczuciem  żonę swojego  przyjaciela, hrabiego Anckarströma, a to powoduje tragiczne komplikacje) ma pewne związki z naszym miastem. Jak wynika z listów Sommy do Verdiego, przez pewien czas librecista miał zamiar umieścić akcję nie w 1792 roku, ale znacznie wcześniej i w innym miejscu. Dokładnie na... Pomorzu i w Szczecinie. Szkoda, że do tego nie doszło, ale idąc do Opery na Zamku możemy sobie wyobrazić tę sytuację. Bilety na inscenizację Waldemara Zawodzińskiego są jeszcze dostępne!