International Lutosławski Youth Orchestra to jeden z ciekawszych projektów, które organizuje Filharmonia w Szczecinie. Każda edycja przynosi z sobą wiele ważnych doświadczeń i inspiracji, a koncertowy finał jest zawsze cennym ukoronowaniem wspólnej pracy tutorów, dyrygenta i młodych muzyków. Podczas zakończenia tegorocznej ILYO (27 sierpnia) zabrzmiały „Sinfonia di Sfere” Andrzeja Panufnika, utwory Alberta Roussela oraz oczywiście Witolda Lutosławskiego, a publiczność nagrodziła orkiestrę długimi brawami.


99 zgłoszeń, 38 wybrańców

Ten muzyczny projekt został zainicjowany w 2013 roku, w ramach programu wydarzeń dotyczących setnej rocznicy urodzin Witolda Lutosławskiego. Od tego czasu, co roku Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie zaprasza do swojej siedziby młodych muzyków z Polski i innych państw europejskich na warsztatowe zajęcia kończące się wykonaniem kilku utworów na scenie „lodowego pałacu”. Z oczywistych względów, International Lutosławski Youth Orchestra nie zebrała się w ubiegłym roku na żywo (a jedynie online), ale w tym szczęśliwie udało się projekt reaktywować w pełnej formie. Zgłosiło się 99 młodych muzyków (głównie z Polski, ale także m.in. z Serbii), a spośród których 65 zdecydowało się zagrać repertuar obowiązkowy i przesłało swoje nagrania do oceny. Z tej grupy do orkiestry International Lutosławski Youth Orchestra wybrano najlepszych, w sumie 38 osób.

Mała suita na otwarcie

Przez pięć intensywnych dni, zarówno podczas warsztatów, jak i prób sekcyjnych, młodzi muzycy ćwiczyli wybrane kompozycje. Efekty ich współpracy z tutorami usłyszeliśmy w piątek, 27 sierpnia, w złotej sali podczas koncertu finałowego pod kierownictwem Rune Bergmanna, czyli dyrektora artystycznego i dyrygenta Orkiestry Symfonicznej Filharmonii w Szczecinie. Jako pierwsza została wykonana Mała Suita na Orkiestrę op. 39 Alberta Roussela z 1929 roku, która w epilogu uwodzi słuchaczy nadzwyczajną instrumentacją. Była to bardzo dobra uwertura do całego wydarzenia...

Znakomita sopranistka

Co roku repertuar finałowej prezentacji bazuje na inspiracjach oraz dziełach słynnego polskiego kompozytora. „Chantefleurs et chantefables”, czyli „Śpiewokwiaty i śpiewobajki” z jego dorobku to niezwykle interesujący utwór patrona orkiestry i właśnie to dzieło młodzi muzycy zaprezentowali jako drugie. Dźwiękowe sceny, które zostały w nim „nakreślone”, to m.in. tajemnicza roślina kwitnąca po zmierzchu, konik polny, spotkanie byka z przetacznikiem czy rozśpiewany ptak, zresztą cała kompozycja jest zróżnicowana i efektowna. Teksty pieśni, zaczerpnięte z tomu wierszy Roberta Desnosa, tego wieczoru zinterpretowała znakomita sopranistka Joanna Freszel. Jej udział w koncercie oczywiście dodatkowo pdniósł rangę wydarzenia.

Nie można się w tym utworze ukryć...

W przerwie, która nastąpiła po przedstawieniu tej kompozycji, dyrygent (w nagranym wcześniej filmie) opowiedział o programie wieczoru. Dużo słów poświęcił utworowi „Sinfonia di sfere” Andrzeja Panufnika, który później zwieńczył całość. Mówił, jak ważna jest to kompozycja dla kształcenia umiejętności wykonawczych, gdyż nie można się w niej „ukryć”, pozwalając sobie na łatwe płynięcie wraz z całą orkiestrą. Praktycznie każdy muzyk ma tu swoją konkretną rolę i musi się maksymalnie skupić, by zagrać to, co powinien we właściwym czasie.

Symfonia Panufnika słyszana po raz pierwszy zaskakuje częstymi zmianami dynamiki i wyrafinowaną eklektycznością, a szczególne wrażenie wzbudzają na pewno m.in. solowe partie instrumentów dętych blaszannych oraz mocne „wejścia” niestrojonych bębnów. Cieszy zatem fakt, że została wybrana do programu.

Wszyscy zostali docenieni

Jak wiadomo tradycją każdego koncertu z udziałem orkiestry jest to, że dyrygent po jego zakończeniu wyróżnia muzyków, którzy zagrali szczególnie dobrze, wskazując ich zza swego pulpitu, a oni wstają na chwilę ze swoich miejsc. Tak też było tego wieczoru. Rune Bergmann „wyławiał” w ten sposób kolejnych instrumentalistów, aż wskazał dosłownie... wszystkich, doceniając praktycznie każdą osobę ze składu. Teraz wypada życzyć sukcesów tym muzykom, bo niewątpliwie mają potencjał, by je osiągnąć. Może niektórzy z nich wrócą kiedyś do Szczecina, by stać się członkami orkiestry naszej filharmonii?