27 maja wieczorem Teatr Letni w Parku Kasprowicza wypełniony był po brzegi. A to za sprawą szczecińskich Juwenaliów. Odkąd ze sceny w Amfiteatrze zszedł niemal już legendarny zespół Hey, rosło oczekiwanie na ekipę, o której można powiedzieć, że w polskim reggae osiągnęła swoją Górę Syjon... I tak, około godziny 23-30 w Park Kasprowicza popłynęła pulsacja gitary basowej, zapłonął ogień muzyki miłości, a publice ukazali się sprawcy tego pożaru- Vavamuffin.

Warszawska grupa wydała niedawno swój drugi ( a licząc z remiksami trzeci) album- Inadibusu. I właśnie utwory z tej ostatniej, najdojrzalszej płyty zespołu dominowały na szczecińskim występie. Jednym z pierwszych był rootsowy hymn „Supermolly”, jeden z wielu przykładów, że dotąd kojarzona raczej ze stylem raggamuffin grupa nie gorzej radzi sobie też w stylistyce korzennej. „Natasza from Russia”-dancehallowa petarda, opowiadająca historię „prekrasnej ragga panny”, która prijechała iż garada Maskwa”. Z płyty Vabang można było usłyszeć m. in. „Paramonova”. Jednak największy ogień pod sceną zapłonął, gdy zespół wykonał swój przebój „Vavato”, a Pablopavo śpiewał „Szczecin to Reggaetown”. Szok w Amfiteatrze był powszechny, kiedy w pewnym momencie rozbrzmiał popularny riddim „Welcome to Jamrock”, a Reggaenerator zawołał „witamy w Szczecinie!”. Muzycy Vavamuffin zaskakiwali zresztą tego wieczoru nie raz...Nie mogło być wątpliwości, że gdy Pablopavo zaśpiewa niezwykle ekspresywny refren o wiele mówiącej fanom jamajskiej muzyki treści „Jah jest prezydentem, Jah jest kierownikiem...”, setki głosów i rąk podniesionych w górę przełożą ten refren na język publiczności.

Gdy koncert zbliżał się już ku końcowi, Pablopavo posłał ze sceny wyrazy szacunku dla zespołu, który grał przed Vavamuffin tego wieczoru. Publiczność na jego sugestię „zrobiła hałas” dla jednej pięknej sylaby- „Hey”, a frontman raggamuffinowej kapeli zapowiedział inną jedną, piękną sylabą utwór chyba najbardziej popularny w całej twórczości tej warszawskiej grupy. „Bless!”- bo tak brzmi jej tytuł, porwał publikę raz jeszcze do żywiołowej celebracji jamajskiego brzmienia w wykonaniu warszawskich raggamuffinowców.

Znakomita frekwencja, jak to z reguły na Juwenaliach. Nie zawsze pasujący do zabawy przy muzyce reggae punkowy taniec pogo. Ale jednak pozytywna atmosfera. Płonący razem z zespołem w ogniu dźwięków, cały niemal Amfiteatr. Szczecin pokazał, że może być godny miana „Reggaetown”. A muzycy Vavamuffin udowodnili, przynależność do ścisłej czołówce polskiego reggaeowego grania.