Szczecinianie, którym nie obcy festiwal sztuki alternatywnej Stinky_OFF.A.R.T. mieli okazję obejrzenia siódmej już edycji produkcji amatorskich wytwórni. W miłej atmosferze szczecińskiego Klubu Sztuki Niepopularnej „Alter Ego” zaprezentowano sześć filmów, które frapują zawiłością, intrygują, zaskakują niekonwencjonalnością w pozytywnym znaczeniu tego słowa. O czym? Widzowie i fani amatorskiego kina, które z pewnością poszerza horyzonty w aspekcie kulturalnym, mieli okazję się przekonać po godzinie 20, gdyż właśnie wtedy zaczęła się podróż do świata pełnego zawiłości i nieścisłości. I choć frekwencja nie była imponująca, jak na poprzednim festiwalu, to osoby, które poświęciły swój czas na obejrzenie filmów poruszających tematy ciężkiego kalibru, z pewnością nie żałują.
Po krótkiej zapowiedzi planu wieczoru, na ekranie pojawił się znaczący napis LGF- Lubelska Grupa Filmowa, który stanowił zapowiedź filmu „ Pomiędzy nami”. Krótki, aczkolwiek treściwy i klarowny w odbiorze, poruszający bardzo odważnie tematykę relacji międzyludzkich. Bacznie obserwując, wyczekujemy na jakiekolwiek treści wypowiadane z ust bohaterów. Bezcelowo… Dlaczego? Film jest tak skonstruowany, że nie liczy się tu treść, a forma. Ma to na celu jeszcze bardziej dosadny przekaz tego, co faktycznie boli. Zdrada. Na wstępie widzimy zrozpaczoną dziewczynę (tu Laura Samojłowicz), która nie wiedzieć czemu pakuje walizkę. Z czasem jednak bieg wydarzeń unaocznia nam, co skłoniło dziewczynę do oddania pierścionka zaręczynowego swemu partnerowi (Grzegorz Kwiecień). Widać wewnętrzny ból i rozgoryczenie bohaterów. Akcja szybka, policzek wymierzony w twarz chłopaka. Po chwili pojawia się kolejna postać, która przyczyniła się do rozpadu ich związku. Jest to młody chłopak, w którego rolę wcielił się Andrzej Filipiak. Da się odczuć, że reżyser Krzysztof Szot, poruszył kontrowersyjną tematykę. Jak wiadomo, my nie dzieli się przez trzy…

Kolejny film pt.”1/2” rozpoczyna się fragmentem sonetu Michała Anioła „ Moje dobro pochodzi z nieba, moje zło ze mnie, z mojej rozpadłej woli, która mnie opuszcza”. Reżyser Mateusz Droba, klatka po klatce stara się przedstawić wędrującą jednostkę w otaczającym wszechświecie. Gdzie ząb czasu nadgryza rzeczywistość, przenosi nas w przeszłość, ukazuje retrospekcje, tam człowiek oscyluje pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością w podróży życia. Oglądając film ma się nieodparte wrażenie, jakby wszystko, co nas otacza, było na moment zawieszone. Porównując sekundę do ilości drgań cezu, uświadamiamy sobie złożoność tego świata. Gdy na ekran wynurzają się słowa „(…) jak wydostać się z Ja pomiędzy ½ „ zastanawiamy się nad ludzką egzystencją, która od wieków nurtuje i zadziwia. Śledząc film mamy okazję zobaczyć takie elementy jak bile, czy maszynę losującą, ołowiane żołnierzyki, czy licznik kropel. Nie powiązane ze sobą w spójną całość jednak mające na celu przekaz. Właśnie taka problematyka poruszona w alternatywnym kinie, daje możliwość zatrzymania się na chwilkę i spojrzenia w głębię otaczającego świata i własnego Ego. Kto wyznacza podróż, którą podążamy? My sami, czy los, który rozdaje karty? Interpretację pozostawiam osobom, które miały okazję zasmakować aury kontemplacji podczas wyświetlania projekcji.

Logo wytwórni Fabryczna Art. widniało przez moment, przed pokazem nietuzinkowego filmu pt.” Matnia” Kuby Zubrzyckiego. Fabryczna Art., to grupa filmowa powstała trzy lata temu w Poniatowej. Wtedy właśnie powstał ich pierwszy film opowiadający o śmierci pewnego chłopaka. Należy skupić się na treści i bacznie obserwować bieg wydarzeń bohatera, gdyż są pewne postaci, które zbijają z tropu. Poruszono znaną problematykę, w sposób nieco wybijający się poza ramy konwencji. Szara rzeczywistość, która otacza bohatera, okazjonalna impreza, używki, prowadzące do zachwiania bytu…to głowne składniki filmu, które połączone w jedną całość, obrazują życie młodego człowieka. Co serwuje nam reżyser? Trudny orzech do zgryzienia, opancerzony w skorupkę intrygi i tajemniczości. Wśród migawek przedstawiających, to do czego prowadzi zażywanie narkotyków, można zauważyć odosobnienie bohatera. Warto zobaczyć ten film i ocenić według własnego gustu, gdyż zadziwia złożonością.

„Kredyt” dosłownie i w przenośni. Otóż historia opowiada o losie młodego człowieka, który pokusił się zasmakować zdrady, za co gorzko będzie musiał zapłacić. Nie mowa tu o dobrach materialnych, ale o moralności, która przez bezmyślny występek legła w gruzach. Piotr ( Jakub Krekora) spotyka w barze śliczną dziewczynę w której rolę wcieliła się Karina Księżniak. Niepozorna rozmowa, przeradza się w coś więcej, jednoznaczny flirt, który zostaje zwieńczony wspólną nocą. Akcja dzieje się niby na jawie, niby we śnie. Za błędy należy ponieść konsekwencje i właśnie oglądając ten film mamy okazję zobaczyć, że człowiek w pełni jest odpowiedzialny za własne występki. Efekt? Szantaż w postaci sumy 50 tyś zł za molestowanie nieletniej. Te słowa usłyszał Piotr, kiedy już nie można było cofnąć czasu. Jego żona otrzymała, kasetę na której jak się domyślamy prawdopodobnie umieszczono treści z ostatniej nocy jej męża z nieletnią. Zamiast tego na ekranie telewizora pojawia się pytanie, zbijające z tropu…czy to, aby na pewno sen? Pozostawia to nutkę niejasności co do tego, na jakiej płaszczyźnie odegrała się akcja. Czy czołowe zderzenie z rzeczywistością jest w stanie ściągnąć nas na ziemię i skreślić wizję, że to mógł być tylko sen? Warto więc sprawdzić co chcieli nam przekazać reżyserowie Jan Borowiec i Krzysztof Szot.

Elektroniczny zegar wybił 7:00 i tu właściwie można by się zastanowić, czy czas ma jakieś istotne znaczenie…czy jest tylko elementem napędzającym zegar codzienności. „7h00” to tytuł filmu Bartosza Bączkowskiego, nakręconego Szczecinie, co nietrudno zauważyć już w pierwszych scenach. Tramwaj nr 5 podążający w kierunku Pogodna, a w nim Maciej (Piotr Swoboda), główny bohater filmu. W stanie wskazującym, Maciej rozbija butelkę, którą za chwilę znów widzimy w innych okolicznościach. Obserwując jego zachowanie można przypuszczać, że ma problem z identyfikacją czasoprzestrzeni. Ciekawa konwencja filmu, przedstawiająca fragment z życia Macieja, pozwala nam, przy okazji podziwiać rodzime miasto. Blasku dodaje głos Alicji Mireckiej w tle, z utworem „Give me the night” Można poczuć atmosferę przyjazną zarówno dla uszu jak i oczu- światła Szczecina przedstawiają miasto w ciepłych barwach. Maciej wracając do domu, opowiada o imprezie w komiczny sposób, co daje się odczuć w odbiorze publiczności. Cenzura czasu traci znaczenie. Bohater zgaszony wrażeniami klubowej nocy idzie spać, poczym widzimy scenki z kolejnego imprezowego szaleństwa. Pojawia się pytanie: czy to już było, czy dopiero się wydarzy, a może dzieje się równocześnie na obu płaszczyznach. Tygrysy Syberyjskie z Nevady zaopatrzyły widzów w dobry kąsek filmowy.

Ostatnim wyświetlanym filmem tego wieczoru okazał się być „ Drugi wschód słońca” Lubelskiej Grupy Filmowej w reżyserii Krzysztofa Szota. Opowiada o historii Dawida, który napotyka w niejasnych okolicznościach nieznajomą, tajemniczą dziewczynę. Krok po kroku dowiadujemy się o poczynaniach bohaterów. Okazuje się, że dziewczyna Joanna Lipiec poszukiwana jest przez policję, co nie ułatwia sprawy Dawidowi. Jest on wplątany w aferę i w mniemaniu policji współwinny za utrudnianie poszukiwań. W wielu scenach czuć powiew skrzętnie sparodiowanego zachodniego kina. Fantastyka przeplata się z rzeczywistością. Zakończenie z pewnością zaskakuje, co pozostawia po obejrzeniu filmu grymas uśmiechu na twarzy widzów. Scena przedstawiająca szpital psychiatryczny a w nim głównych bohaterów, rozwiewa wszelkie wątpliwości. Film opatrzony dozą zawiłości, humoru i niekonwencjonalności zawiera w sobie wiele elementów zaczerpniętych z amerykańskich produkcji. Nie brak aluzyjności do skomercjalizowanego kina.

Niewątpliwie każdy z nas mógłby wybrać jakiś film z festiwalu alternatywnego kina, który bardziej lub mniej przybliża historię z życia wziętą, czy to z naszego życia, czy z życia sąsiadów, nie mnie oceniać. Jedno jest pewne- siódma edycja Stinky_OFF.A.R.T. dostarczyła nam sporej dawki surrealizmu, zaprowadziła do świata zdawałoby się oderwanego od rzeczywistości, zarazem tak bliskiego codzienności. Właśnie to sprawia, że wielość koncepcji reżyserów podaje nam solidne Menu, z którego dowoli można by wybierać, rzecz gustu. Pozdrawiam i zapraszam na kolejny wieczór filmowy w Alter Ego, który już 17 grudnia 2007.