Dzisiaj w nocy opublikowano rozporządzenie, na mocy którego w siłowniach i klubach fitness przebywać mogą tylko osoby z licencją olimpijską lub paraolimpijską. Jest to realna blokada furtki w prawie, która pozwalała na korzystanie z siłowni osobom zrzeszonym w związkach amatorskich. Branża jest zdumiona całą sytuacją, zdarzało się, że osoby chcące poćwiczyć odbijały się od drzwi działających do tej pory klubów sportowych.


Koniec z „kadrą przeciągania liny”. Trener: żenująca sprawa

Pandemia koronawirusa nie zwalnia i wiele wskazuje na to, że obostrzenia lockdownowe zostaną utrzymane jeszcze przez kilka tygodni. Branża fitness jest jedną z tych, których surowe restrykcje dotknęły najbardziej – siłownie pozostają zamknięte od października 2020. W warunkach rynkowych żadna firma nie może pozwolić sobie na półroczny przestój. Przedsiębiorcy znajdowali sposoby jak obchodzić przepisy. Jedną z luk było powoływanie amatorskich zrzeszeń sportowych, np. „związku przeciągania liny” i zapisywanie chętnych na zajęcia. Tak robiła m.in. szczecińska siłownia Fitness Point, która w ostatnich tygodniach zdecydowanie nie mogła narzekać na brak klientów. Kilka innych klubów w Szczecinie również przyjmowało trenujących. Od dzisiaj jest to niemożliwe.

- Żenująca sprawa – komentuje dla portalu wSzczecinie.pl Krzysztof Kryj, Prezes Szczecińskiego Centrum Treningu Personalnego. – Nie wiemy, co dalej, nikt nic nie wie i trwa to od wielu miesięcy. Czujemy się jak przestępcy schodzący do podziemia, bo chcemy ćwiczyć z naszymi podopiecznymi, którzy np. walczą z otyłością. Wiele klubów nadal nie dostało żadnej pomocy, żadnego wsparcia. Pewnie zaraz PZU albo jakieś zagraniczne sieciówki zaczną przejmować małe lokale – dodaje.

W znowelizowanym rozporządzeniu określono grupę, która może korzystać z siłowni i klubów fitness. To wyłącznie „członkowie kadry narodowej polskich związków sportowych w sportach olimpijskich”. Taki zapis eliminuje wszelkie zrzeszenia powstałe w czasie pandemii.

„Należałoby otworzyć siłownie i kluby fitness w reżimie sanitarnym”

Na tę chwilę lockdown w Polsce ma trwać do 9 kwietnia. W kolejnych tygodniach należy się jednak spodziewać kontynuacji obostrzeń, co dla branż fitness i gastronomicznej jest wiadomością dramatyczną. Przypomnijmy, obie zostały zamknięte „na dwa tygodnie” w październiku 2020. Pandemia jednak nie ustąpiła i wiele wskazuje na to, że odmrożenie siłowni będzie na razie niemożliwe. Dla wielu przedsiębiorców może to oznaczać bankructwo.

– To jest kopanie leżącego. Branża jest zamknięta od pół roku, wiele klubów i siłowni się z tego nie podniesie. Dzisiejsze rozporządzenie to kolejny cios. Zakładam, że w sytuacji epidemicznej na siłownie chodzą osoby zdające sobie sprawę z ewentualnego zagrożenia – mówi Piotr Wolny, dyrektor biura Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.

Wolny przyznaje jednocześnie, że nie jest zwolennikiem obchodzenia przepisów: – Działalność przez „kadry narodowe” nie jest dobra dla naszego poszanowania prawa. Moim zdaniem należałoby otworzyć branżę fitness w reżimie sanitarnym i troską o dystans społeczny i dezynfekcję.