Urząd Marszałkowski przygotował projekt zakładający przesunięcie 170 mln zł w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego na walkę z gospodarczymi skutkami pandemii koronawirusa. Rząd nie zgodził się jednak na jego uruchomienie, tłumacząc, że ten rodzaj wsparcia może być realizowany tylko na poziomie centralnym.

Główna część tych środków miała zostać przekazana na dotacje dla pracodawców, które pozwoliłyby na utrzymanie miejsc pracy. Przez trzy miesiące, na każde zagrożone miejsce pracy Zarząd Województwa chciał dopłacać po 2 tys. zł. Szacunki mówiły, że w ten sposób uda się zachować 28 tys. stanowisk. Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej poinformowało jednak, że inne niż rządowe systemy wsparcia, będą traktowane jak wydatki niekwalifikowane.

Marszałek Olgierd Geblewicz deklaruje, że przekaże wygospodarowane środki do dyspozycji ministerstwa. Oczekuje jednak przy tym zwolnienia przedsiębiorców ze składek ZUS i jak najszybszej wypłaty pieniędzy.

– Kwota 170 mln, którą udało nam się wygospodarować w ramach RPO, to są nasze ostatnie środki, jakie Pomorze Zachodnie może przeznaczyć na pomoc przedsiębiorcom. Nie chcę teraz tracić czasu na spory, czy powinny one zasilić tzw. tarczę rządową. Najważniejsze, aby pieniądze trafiły jak najszybciej do ludzi. Obawiam się jednak, że jeśli rząd nie wycofa się z propozycji odroczenia płatności ZUS-owskich i nie wprowadzi zwolnienia przedsiębiorców ze składek, to nasza pomoc zamiast do znajdujących się w dramatycznej potrzebie firm, trafi na ratowanie ZUS-u – mówi marszałek Olgierd Geblewicz.

Cytowana przez Polską Agencję Prasową minister funduszy i polityki regionalnej Małgorzata Jarosińska-Jedynak, zapewniła, że te środki, które marszałek wygospodarował z RPO, będą w ramach rządowej tarczy antykryzysowej wydane w województwie zachodniopomorskim.