W dniu wypłaty przed gmachem teatru ustawiał się sznur taksówek, a aktor rozdawał taksówkarzom swoją gażę, mówiąc, „Podzielcie się, panowie”.

Na początku był Szczecin

- Jako aktor urodziłem się w tym mieście. Tam terminowałem w zawodzie, tam też połknąłem coś w rodzaju teatralnego bakcyla - powie o Szczecinie Ryszard Pietruski, wachmistrz Kacper Pilch z serialu „Czarne chmury”.

Do pracy angażuje go dyrektor Moryciński. W Szczecinie grają w 1950 roku dwie sceny, pierwsza przy ulicy Swarożyca, druga, nowa przy Wałach Chrobrego, prowadzone pod naczelnym szyldem - Państwowe Teatry Dramatyczne. Dyrekcja zatrudni ponad trzydziestu nowych aktorów (jest wśród nich też aktorka Maria Homerska, żona Pietruskiego).

Młodzieży, Wojsku Polskiemu i Milicji Obywatelskiej przysługują bilety za pół ceny.

Sam dyrektor Hugon Moryciński będzie kierował szczecińskimi scenami tylko jeden sezon. Za to Ryszard Pietruski zostanie w Szczecinie pięć lat.

Początkujący aktor pełen szczerego żaru grać będzie w Szczecinie dużo. Tytułową rolą w „Don Carlosie”. Koczkariowa w „Ożenku”. Fabrycjusza w „Oberżystce”. Piotra w „Mieszczanach”. Figara w „Cyruliku sewilskim”

Jego rolę Boba, młodego filmowca, w „Jachcie Paradise” będzie oglądał z widowni Stanisław Lem, współautor sztuki, wówczas początkujący pisarz, który przyleci na premierę 7 listopada 1952 roku rejsowym samolotem z Krakowa z lądowaniem na lotnisku w szczecińskim Dąbiu. Spektakl reżyseruje nowy dyrektor PTD Emil Chaberski, przed wojną reżyser, także filmowy, a po Szczecinie rektor łódzkiej filmówki. Z listów Lema do Waleriana Lachnitta, kierownika literackiego teatru (w zbiorach Książnicy Pomorskiej) wynika, że spektakl się Lemowi jednak nie podobał. Na koniec przedstawienia nie chciała opaść kurtyna.

„To prawda, grałem w Szczecinie wiele, a że miałem nauczycieli i mistrzów w zawodzie nie byle jakich, choćby takich znakomitych pedagogów jak Hugon Moryciński i Emil Chaberski, coś z tego musiało wyniknąć” - powie w wywiadzie Ryszard Pietruski, już wtedy dyrektor operetki warszawskiej.

Król życia

Potrafił się bawić. Andrzej Androchowicz w „Encyklopedii Pomorza Zachodniego” przywołuje scenę z Ryszardem Pietruskim, który zazwyczaj jeździł po Szczecinie taksówkami na kredyt. W dniu wypłaty przed gmachem teatru ustawiał się sznur taksówek, a aktor rozdawał taksówkarzom swoją gażę mówiąc, „Podzielcie się, panowie”.

Pietruski Szczecin wspomina w wywiadzie udzielonym specjalnie dla „Morza i Ziemi” w 1983 roku. Czytelnikom napisze odręczną dedykację „Niezapomnianym Szczecinianom, którzy pozwolili mi wspólnie przeżyć najpiękniejsze lata”.

Jest już wtedy od ćwierć wieku warszawianinem. Jest aktorem teatralnym, ale przede wszystkim filmowym (w kinie gra czarne charaktery, ale nie sposób go nie lubić), scenarzystą, reżyserem, któremu udaje się namówić, żeby najwięksi aktorzy (Świderski, Holoubek, Szaflarska, Englert) występowali na arenie cyrkowej na rzecz Szpitala Centrum Zdrowia Dziecka.

Pietruski urodził się sto lat temu, a umiera „dwukrotnie”. Najpierw, kiedy w czasie wojny walczy jako żołnierz 4 Dywizji Piechoty, m.in. w obronie Kołobrzegu i zostanie uznany za poległego. Nosi potem zdjęcie symbolicznego grobu, który mu usypano. Odchodzi w 1996 roku i zostaje pochowany na Powązkach.

Dlaczego w 1955 roku porzucił gród Gryfa? Dostał propozycję grania w Teatrze Słowackiego w Krakowie. „Dla kogoś, kto chciał się sprawdzić, a chciałem tego bardzo, był to powód wystarczający, by opuścić szczerze lubiany, a nawet na swój sposób kochany Szczecin” - tłumaczy.

W Krakowie zacznie od Kordiana w „Kordianie”.

Kalkstein w Szczecinie

Kilka stron od wywiadu „Cztery wcielania Ryszarda Pietruskiego” czasopismo „Morze i Ziemia” relacjonuje dziennikarskie śledztwo w sprawie Kalksteina.

Ludwik Kalkstein, członek wywiadu Armii Krajowej, zdrajca, agent gestapo nr 97, który przyczynił się do aresztowania komendanta głównego AK generała Stefana Grota Roweckiego, a w czasie Powstania Warszawskiego walczył w obronie gmachu gestapo, po wojnie ukrył się na Ziemiach Odzyskanych.

W 1983 roku jego tropem idą dziennikarze „Morza i Ziemi”, a dwadzieścia lat później Adam Zadworny z „Gazety Wyborczej”.

W 1946 roku jako Wojciech Świerkiewicz zatrudnia się w redakcji „Kuriera Szczecińskiego”. Początkowo jako korektor, potem dziennikarz, który pisze reportaże o rybakach i marynarzach, radiowiec, wreszcie początkujący literat. W 1947 roku „Kurier Szczeciński” drukuje w odcinkach jego powieść „Kapitan Sidney, jeden z wielu”, którą wyda Czytelnik.

W podaniu do Związku Literatów Polskich (przyjmuje go Jerzy Andrzejewski i Witold Wirpsza) napisał, że działał w AK, później uciekł za granicę, brał udział w bitwie o Anglię, był marynarzem, Niemcy wybili mu całą rodzinę, rozpił się.

Obraca się w światku piszących, który spotyka się wtedy w świetlicy literackiej przy al. Wojska Polskiego (13 Muz). Stać go na drogie alkohole, pożycza forsę, której nie oddaje, ma szeroki gest i fantazję. Na wyspie Karsibórz w delcie Odry chce utworzyć „osadę literacko – marynistyczną”. Potrzebuje aparatu fotograficznego, bo Zaremba zlecił mu zdjęcia Szczecina z lotu ptaka. Chwali się, że jego scenariusz przyjęli filmowcy z Hollywood. Pewny siebie, przystojny, roześmiany, chociaż często mruży oczy.

W 1953 roku rozpoznaje Kalksteina na ulicy dawny żołnierz AK. Zostaje aresztowany w Szczecinie i po procesie w Warszawie skazany na dożywocie, wyrok na mocy amnestii zamieniono mu na 15 lat.

Krzysztofowi Kąkolewskiemu („Barwy hetmanów i czerń SS”), który odwiedził go w więzieniu w Strzelcach Opolskich, mówi, że umyślił sobie grać rolę jak Konrad Wallenrod, dostać się do osobistej ochrony Hitlera i go zabić.

Wychodzi w 1965. Trop szczeciński się urywa.

Czarne chmury

Ryszard Pietruski rolę wachmistrza Pilcha dostał od reżysera serialu Andrzeja Konica w samochodzie na ulicy Widok w Warszawie. „Pisałeś go przecież pod siebie” - powie Konic. Jacek Szczerba w „Wyborczej”: „Pietruski, jednocześnie, arogancki i skromny westchnął „Marzyłem o tym, ale to przecież reżyser decyduje”.

Scenariusz serialu „Czarne chmury” z 1973 roku podpisali dziennikarz i historyk Antoni Guziński i Ryszard Pietruski.

W wywiadzie śmieje, że jego fabuły do dziś nie mogą darować mu historycy, a konsultant filmu prof. Henryk Samsonowicz na jej wspomnienie łapał się za głowę. Bo film nie grzeszył wiernością realiom z epoki. Ale przecież chodziło o serial przygodowy z gatunku „płaszcza i szpady”.

Dzieje Dowgirda nawiązują do losów autentycznej postaci - Krystiana Ludwika Kalksteina (Ludwik Kalkstein utrzymywał, że jest jego potomkiem), który żył w XVII wieku, zbuntował się przeciwko elektorowi Prus Książęcych, za co został pojmany i ścięty na rynku w Kłajpedzie.

Jerzy Gruza wspominał, że kiedy Pietruskiego ktoś z przekąsem zapytał, o czym właściwie są te „Czarne chmury”, ten bez zastanowienia odparował „O pieniądzach”.

Pietruski za scenariusz do „Ojca” w reż. Jerzego Hoffmana dostanie Złoty Ekran w Krakowie.

Zdzisław Nardelli, w latach 50. szef szczecińskiego radia powie redaktorowi Zadwornemu, że „Czarne chmury” pisał Ludwik Kalkstein. Po wyjściu z więzienia chciał zrobić słuchowisko o swoim przodku. „Rysiu Pietruski tylko to za niego podpisał”.

 

Zdjęcie: Ryszard Pietruski jako Figaro i Marian Godlewski (Don Bazylio) w „Cyruliku sewilskim” Beaumarchais. Premiera 1 marca 1955 roku. Państwowe Teatry Dramatyczne w Archiwum Państwowym w Szczecinie.