Dzieła Maksyma Gorkiego na polskiej scenie, to teraz rzadkość. Tym bardziej warto docenić to, że debiutancki dramat tego twórcy - „Mieszczanie” możemy od 8 grudnia zobaczyć w szczecińskim Teatrze Polskim.

Kontrastowa kolorystyka

 

Spektakl wyreżyserował Anton Malikov (ur.1983) jeden z najbardziej cenionych młodych ludzi teatru w Rosji. Wystawił już m.in. w Nowosybirsku dzieło Alberta Camusa „Nieporozumienie”, a w swoim dorobku twórczym ma adaptację innej sztuki Gorkiego - to inscenizacja „Wassa”. Pracując ze szczecińskimi aktorami przygotował przedstawienie, w którym rezonuje szacunek dla tradycji, ale też wyraźny jest współczesny wymiar tej historii. Mieszczański salon został zaprojektowany przy użyciu nowoczesnych środków, kostiumy są bardzo wyraziste, wręcz emblematyczne (zwłaszcza suknia Akuliny). Ich kontrastowa kolorystyka podkreśla jeszcze konfliktowe wrzenie, które dominuje niemalże w każdym dialogu, każdej scenie.

 

Niepewni każdego kroku

 

Dramat Gorkiego, to gorzki, niepokojący obraz słabości, która wsącza się w egzystencję całej generacji. Niemal wszyscy bohaterowie sztuki są spętani mentalnym defetyzmem. Miejsce akcji czyli salon jest efektowny, piękny, dostatni, ale ludzie w nim puści, zniechęceni, niepewni każdego kroku. Rodzina Biezsiemionowów jest na krawędzi. Pan domu (Adam Zych) to dusigrosz, który jest rozczarowany losami swych dzieci, zwłaszcza syna Piotra (Piotr Bumaj), którego zawieszono na uczelni, a w dodatku jest zadurzony w kobiecie, owdowiałej trzpiotce (Olga Adamska). Jego córka Tatiana (Sylwia Różycka), co prawda pracuje jako nauczycielka, ale pensję ma niewysoką i wciąż jest panną na wydaniu.

Każdy traci

Jednak Biezsiemionow nie martwi się tylko doraźnymi problemami. Wyczuwa coraz mocniej schyłek takiego świata jaki był dla niego dotychczas wygodny. Podstawy tego fundamentu są zagrożone przez takich ludzi jak prześmiewca Tietierew (Sławomir Kołakowski), student Szyszkin (Dariusz Majchrzak), nauczycielka Cwietajewa (Katarzyna Sadowska) oraz robotnik Nił (Jakub Sokołowski). „Nienawidzę ludzi, którzy psują życie" ... – mówi ten ostatni. W jednej ze scen przechadza się po salonie bez koszuli, z dumą przegląda się w lustrze. Jest w nim energia zdolna złamać zetlały schemat... Niejako w opozycji do nich stoi postać Pierczychina (Adam Bauman) – bezdomnego pijaka, pogodzonego ze swym losem i pokładającego nadzieję w córce Poli (Marta Uszko). Tak naprawdę jednak każdy z bohaterów coś traci i praktycznie nie ma tu wygranych.

Apokaliptyczna muzyka

Choć można mieć pewne zastrzeżenia do odtwórców niektórych ról, to jednak ogólnie aktorom udało się czytelnie uwypuklić motywacje, implikujące działanie i czyny. Apokaliptyczna, oparta na jednostajnym pogłosie, muzyka ilustrująca „Mieszczan”, pogłębia jeszcze nastrój niemocy, choć ożywienie wprowadzają też inne motywy (słyszymy np. utwór zespołu Home Grown “Christmas Crush”). Warto zobaczyć ten spektakl, bo obok przedstawienia „Matki” Piotra Rowickiego jest to bezsprzecznie nowa jakość w Teatrze Polskim. Najbliższe przedstawienia - 7 i 8 stycznia.