Ulrich Seidl to reżyser, konsekwentnie zajmujący się w swych filmach takimi tematami jak ludzka hipokryzja, ekstremalny konsumpcjonizm czy konflikty społeczne. W drugiej części tryptyku „Raj”, zatytułowanej „Wiara” bezpardonowo ukazuje fanatyczną religijność, a obraz ten w Szczecinie można zobaczyć w kinie „Pionier”.

Religijna akwizycja

Obsesją  Anny Marii, która pracuje jako rentgenolog, jest nieczystość i pobłażliwe traktowanie pokus związanych z cielesnością.  W pierwszej scenie filmu widzimy ją  jak klęczy przed Chrystusem na krzyżu i wymierza sobie karę w postaci biczowania. Kiedy otrzymuje urlop w pracy, wówczas większość swego czasu poświęca na to by nawracać  Austriaków, którzy porzucili wiarę,  przychodząc do nich  z drewnianą figurą Matki Boskiej. Z większym zaangażowaniem odwiedza emigrantów, którzy w jej kraju znaleźli ekonomiczny raj. Przeważnie jest dla nich intruzem i niechcianym gościem, ale udaje się jej czasem przekroczyć próg mieszkania. W ten sposób poznaje wreszcie Rosjankę, która swój ból poniżenia topi w alkoholu. Rozmowa z nią nie prowadzi do żadnych efektów. To głównie obelgi i niecenzuralne komentarze kogoś, kto religii nie chce i nie potrzebuje. 

Zburzenie spokoju

Anna Maria (w tej roli Maria Hofstätter, znana z wcześniejszych filmów Seidla takich jak „Import/Export” czy „Upały”) jest jednak uparta i nie rezygnuje ze swojej misji, choć musi się zmierzyć także z trudną sytuacją w  swym prywatnym życiu, kiedy niewidziany od dwóch lat mąż (poruszający się na wózku Nabil) znów się do niej wprowadza, żądając przy tym posłuszeństwa jakie każda kobieta winna mężczyźnie. Ten człowiek, z pozoru bezbronny i zdany na łaskę innych, staje się coraz bardziej wymagający i radykalny w swym zachowaniu, aż  doprowadza do zburzenia, opartego na iluzorycznym spokoju, świata Anny...

Antidotum na zło

 Ten dwugodzinny dramat, nawet  dla widzów, którzy cenią kino autorskie,  niezależne, może być trudny do przełknięcia. Większość scen rozgrywa się w domu głównej bohaterki, która nie budzi naszej sympatii swoimi działaniami. Trudno zaakceptować tak skrajne postępowanie, nawet jeśli jest ono podejmowane w słusznej sprawie. Anna Maria rozpacza nad dewaluacją moralności i pragnie by Austria znów była katolicka, ale jej pokutniczy styl życia (w którym narzuca sobie chodzenie na klęczkach  oraz kolczasty pas i bicz), jest tylko swoistym ekwiwalentem społecznych relacji, których ona jest pozbawiona. „Dzięki kryzysom człowiek się odradza" mówi do męża, wierząc że wszelkie cierpienie ma swój sens i nie zostało zesłane na człowieka przypadkowo. Dla niej wiara jest więc rekompensatą  za  to czego jej brakuje i antidotum na wszelkie zło.

Wchodzić pod skórę

Film Seidla przypomina mi niektóre dokonania Larsa Von Triera, zwłaszcza jego „Idiotów”, równie brutalnych w ukazywaniu nagiej emocjonalności. Sam mówi o swojej twórczości: „Moje filmy mają wchodzić pod skórę. Mają irytować, boleć, czasem nawet urazić. Chciałbym, żeby w jednej chwili widzowie się śmiali, a w następnej czuli dreszcz przebiegający po plecach ("Gazeta Wyborcza", 27.04.2010). „Raj:wiara” z pewnością  jest dziełem, które dotknie wiele osób i nie będą to tylko ludzie wierzący jak sądzę.