9 lutego. Klub Sztuki Niepopularnej Alter Ego. Młoda krew polskiego reggae brzmienia przypłynęła tutaj tego wieczoru, przemycając w swym nurcie flow, jakiego dotąd jeszcze w Szczecinie usłyszeć nie można było. Tallib MC- lubelski nawijacz, młody lew, o którym jeszcze nie raz będzie głośno na polskiej scenie dancehall/roots/raggamuffin. A za gramofonami Radrik.
O 21ej imprezę rozpoczął Medix Selecta, grając selektorski support przed „samozwańczym attache kulturalnym Jamajki”. Jamajskie brzmienie w różnych odcieniach nastrajało publikę do spotkania z gościem z Lublina. Frekwencja rosła dość wolno, parkiet zapełniał się długo. Po pewnym czasie konsoletę przejął Radrik. Zapowiedział Talliba, który około północy przejął mikrofon. Gwiazda wieczoru zabłysła- pierwszy raz w Szczecinie. Długo zapowiadany, długo oczekiwany przez szczeciński massive „Przemytnik Flow”, miał wreszcie okazję by z Dzikiego Wschodu przemycić nad Odrę swoją nawijkę osobiście.

Przy dancehallowej petardzie „Opętane panny” nie było na parkiecie nikogo, kto by nie „tupał nóżką”. „Przemytnik flow” nadał występowi lubelskiego nawijacza posmak hiphopu. „Tak jak bym tego chciał”- kawałek nagrany ze starszym kolegą Talliba z Lublina- Juniorem Stressem- tu już roots zaczął wrastać w serca szczecińskiego massive`u. Jednak wszyscy chyba oczekiwali na najbardziej rozpoznawalny utwór lubelskiego nawijacza. „Sercem Jamajka”- na pogodnym, ekspresywnym riddimie „Shanti Town”- ten kawałek musiał rozbujać publikę.

Po niezbyt długim występie lubelskiego artysty konsoletę znów przejął Medix Selecta. Impreza w jamajskich rytmach trwała dalej. Jednym z mocniejszych momentów po złożeniu mikrofonu przez Talliba był legendarny kawałek „Praise ye Jah”- Sizzla Kalonji.

Szczecin poznał nową twarz polskiego reggae brzmienia. Tallib MC pokazał, że ma potencjał, by w przyszłości dołączyć do panteonu najlepszych nawijaczy między Odrą a Bugiem, Karpatami a Bałtykiem. Zależy tylko od niego, jak głęboko będą wrastać korzenie jego flow w glebę, której „sercem Jamajka”.