Spalarnia działa, przyjmuje odpady, termicznie je przekształca, przesyła prąd do sieci Enei i energią cieplną do SEC-u – przekonywał radnych Tomasz Lachowicz, prezes Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów. Wraz z prezydentem Szczecina Piotrem Krzystkiem, starał się podczas sesji Rady Miasta rozwiać wątpliwości, które w ostatnich tygodniach narosły wokół budowy EcoGeneratora.

A tych wątpliwości jest całkiem sporo. Budowa spalarni to olbrzymia inwestycja, która miała kosztować aż 711 mln zł (ta liczba może się jeszcze zmienić). Na Ostrowie Grabowskim zbudowano nowoczesny zakład termicznego przetwarzania odpadów. Realizacja tej inwestycji opóźniła się jednak o dwa lata. Przyczyniło się do tego zejście z placu budowy Mostostalu. Prace kończyła włoska Termomeccanica Ecologia.

 

Kiedy spalarnia zaczęła działać?

Dofinansowanie unijne budowy EcoGeneratora to 279 mln zł. Aby nie trzeba było ich zwracać inwestycja musiała być zakończona przed 1 stycznia 2018 r. 28 grudnia ogłoszone zakończenie prac i rozpoczęcie odbiorów. Szybko pojawiły się jednak nieoficjalne doniesienia o tym, że są pewne usterki i instalacja tak naprawdę nie jest gotowa do działania.

Z informacji uzyskanej przez radną Małgorzatę Jacynę-Witt od jednego z pracowników, wynika, że do 6 stycznia spalarnia nie funkcjonowała. Niektóre części składowe instalacji miały zostać uruchomione dopiero w drugiej połowie miesiąca. 

- Nastąpiło więc poświadczenie nieprawdy. Złoże w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury – zapowiadała radna Jacyna-Witt. – Środki UE na pewno będziemy mogli zachować, np. wnioskując o przedłużenie terminu. Nie może być natomiast zgody na to, że znów miasto, a nie wykonawca będzie ponosił koszty naprawy usterek, właśnie przez takie, jedynie formalne, odebranie inwestycji.

- Nie boję się żadnej kontroli, również prokuratorskiej. To olbrzymia inwestycja i olbrzymie publiczne pieniądze. Powinna być skontrolowana z każdej ze stron – mówił prezes Lachowicz. – Spalarnia działa. Przyjęliśmy i przetworzyliśmy termicznie ponad 12 tys. ton odpadów. Wyprodukowaliśmy 3,5 tys. megawatogodzin prądu i 17 tysięcy gigadżuli energii cieplnej.

Są usterki, ale produkcja jest legalna

Prezes Lachowicz przyznał jednak, że prawdą są nieoficjalne informacje mówiące o istotnych usterkach. Nieszczelny był zbiornik oczyszczalni ścieków, który na razie został prowizorycznie naprawiony i czeka na wymianę. Źle wykonana została również instalacja odżużlowywania, co przysparza dodatkowej pracy załodze spalarni.

Zdementowane zostały natomiast pogłoski, że prąd i energia cieplna mogą być wytwarzane nielegalnie. Powodem takich przypuszczeń był brak koncesji przyznawanej przez Urząd Regulacji Energetyki. 

- Działamy na podstawie promesy. Koncesja nie mogła być do tej pory wydana ze względu na to, że zakład jest w fazie ruchu próbnego, a taki stan jest prawnie nieuregulowany – wyjaśniał prezes Lachowicz. – Gdybyśmy jednak produkowali energię nielegalnie nikt nie kupiłby od nas nawet kilowata. Tak wielki, profesjonalny koncern jak Enea nie mógłby sobie na to pozwolić, ma zbyt wiele do stracenia, by pobierać od nas prąd nielegalnie.

 

Blokada informacyjna?

Umowa ZUO z Eneą nie zostanie jednak upubliczniona za względu na tajemnicę przedsiębiorcy. Zaprezentowana opinii publicznej ma być za to treść promesy i umowy o unijne dofinansowanie. Ma to zapewnić większą transparentność, która w ostatnich tygodniach nie była zachowana.

- Najbardziej niepokoił nas kompletny brak informacji. Jako radni zostaliśmy skutecznie od nich odcięci, podobnie jak dziennikarze i mieszkańcy – mówił Marek Duklanowski, przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwości. 

- Ja rozumiem optymizm prezesa i prezydenta dotyczący budowy spalarni, ale proszę też zrozumieć znaki zapytania jakie stawiają osoby obserwujące tę inwestycję. Sparzeni problemami przy innych dużych miejskich inwestycjach tym bardziej musimy patrzeć na ręce i mieć pełną informację o przebiegu prac – wtórował Paweł Bartnik, przewodniczący klubu Platformy Obywatelskiej.

 

Ile to będzie ostatecznie kosztować?

Koszt inwestycji miał zamknąć się w kwocie 711 mln zł. Jak informuje prezes Lachowicz ta wartość wzrosła o niecałe 30 mln zł. Po rozliczeniu prac ZUO chce jednak sądzić się z Mostostalem o zwrot 160 mln zł. Pozew wobec gminy miał złożyć jednak również Mostostal.