25 października na scenie Royal Jazz Clubu można było zobaczyć gośći z Norwegii. Kirsti Huke Quartet oraz Ola Kvernberg Trio różniły się od siebie stylistycznie, zatem był to dość urozmaicony wieczór
Najpierw na scenę weszła grupa z Kirsti Huke na czele. Wokalistka kwarteru podzieliła się ze słuchaczami uwagami na temat przyjazdu do Szczecina. Okazało się, że samolot został odwołany, więc na miejsce zespół dotarł prawie siedem godzin później.
Jedank opóźnienie to w żadnym stopniu nie wpłynęło na . Kirsti Huke śpiewała pięknie i pewnie swoim mocnym głosem melodyjne, niekiedy melancholijne, a innym razem szybsze utwory. M.in. piosenkę z repertuaru Pink Floyd ,,Wish you were here", o których powiedziała, że ich muzykę uwielbia. Zaśpiewała także inne covery np. Led Zeppelin czy rockowej formacji jej norweskich znajomych – Cadillac „Magnifice City” Jej głos świetnie współbrzmiał z dźwiękami kontrabasu, perkusji i pianina. Wykonywała także utwory z własnymi tekstami, dotyczącymi - jak powiedziała – relacji międzyludzkich (przykładem była kompozycja „Closer”)

Jeśli Kirsti Huke Quartet zachwycał kawałkami granymi w klasycznej, akustycznej tonacji to Ola Kvernberg Trio" wręcz wciskał w krzesła maestrią wykonania, szalonym sposobem grania, niesamowitym tempem. Taki był na pewno pierwszy zagrany utwór – „Night Driver” (tytułowy z ostatniej płyty formacji. Skrzypce lider grupy traktował momentami jak gitarę, grając na na strunach palcami ... Grający na kontrabasie Steinar Raknes i perkusista Erik Nylander, dopiero teraz mogli rozwinąć skrzydła, pokazać, na co ich stać. Mogliśmy posłuchać popisu przy długich solówkach. Były też momenty wyciszenia, złapania oddechu (np. utwór „Part 2:The Organ”)

Ciekawe brzmienie zespół zawdzięcza dziadkowi grającego na skrzypcach Ola. Opowiadał on zgromadzonym słuchaczom, że ojciec jego ojca miał farmę i bardzo materialne i praktyczne podejście do życia. Powiedział on wnuczkowi, żeby lepiej grał muzykę country, bo z tego są pieniądze. Sam natomiast - jako że od ciężkiej pracy na roli miał zgrubiałe dłonie, a jeden jego palec to było pięć palców u zwykłego człowieka, jak śmiał się Ola - grał wielce awangardową odmianę jazzu, gdy próbował wydobyć dźwięk z akordeonu.
Koncert zakończył się trzema bisami w wykonaniu połączonych sił dwóch zespołów, co powodowało gorące owacje publiczności. M.in. zabrzmiał wówczas numer „Old Country”