W tym roku Hey obchodził 15-lecie swojej działalności. Niedawno wydali album akustyczny z zapisem koncertu w ramach programu MTV Unplugged, ale do Szczecina przyjechali by, tak jak zawsze, pohałasować i zagrali ostry, rockowy set. Zabrali też ze sobą swoich młodszych kolegów z poznańskiego zespołu Muchy.
Koncert miał się rozpocząć o 19.45, ale do „Słowianina” przyszło tak wielu fanów rocka, że ich wpuszczenie do środka zajęło trochę więcej czasu. Tak więc już kwadrans po 20-ej pojawiły się na scenie trzy Muchy. Zespół, który dla sporej części widzów był niemałą atrakcją. Nie tylko „zwykłym rozgrzewaczem”, supportem jakich wiele, ale grupą której chcieli posłuchać. Właśnie, dosłownie przed chwilą wydali swój debiutancki album „Terroromans" i trasa z Hey, była dla nich świetną okazją, by go promować. Także radio bardzo często gra ich utwory (szczególnie trójkowy program „Offensywa”) więc publiczności są już dobrze znani. Podczas występu wykonali m.in. takie numery jak „21”, „Galanteria” czy „Brudny śnieg”. Niestety najbardziej znane „Miasto doznań” z powodu błędu basisty nie zostało zagrane w całości, ale i tak Muchy, dzięki swemu, wygadanemu liderowi Michałowi, zostawiły po sobie raczej pozytywne wrażenia. Panowie, trzeba przyznać, dbają o image, bo wszyscy mieli na sobie czane koszule.
Co ciekawe muzycy Hey też wystąpili w takich strojach (oprócz Kasi Nosowskiej zawiniętej w coś w rodzaju kaftanu bezpieczeństwa). Zaczęli od „staroci” bo na pierwszy ogień poszły kawałki z płyty „Fire” (m.in. „Zobaczysz” i „Eksperyment”). Później nastąpił przegląd co ciekawszych utworów z następnych wydawnictw grupy. Usłyszeliśmy na przykład „Je łe”, „Mukę”, „Manto”„Kataszę” czy „Cudzoziemkę w raju kobiet”. Było głośno, dynamicznie, alke nie zabrakło też feelingu z którym gitarzyści grali swoje partie. W przerwie między utworami po raz enty Kasia stwierdziła, że nie nadaje się na konferansjera, ale raczej nikt nie wziął tego stwierdzenia na poważnie ... Kilka słów poświęciła nowojorskiemu koncertowi swojej ukochanej vocalistki, którą jest P.J. Harvey, a następnie zespół zagrał utwór z jej repertuaru- „Angelene”. W innym wejściu przyznała, że są bardzo wdzięczni swoim fanom, bo praktycznie „jesteśmy podpięci pod respirator, którym jest publiczność”. Jakby wynagradzając ten sposób swoim fanom ich wsparcie, zespół nie zamierzał szybko zejść ze sceny, prezentując kolejne rarytasy ze swej dyskografii. Mnie ucieszyło wykonanie piosenki z najbardziej chyba poetyckim tekstem Kasi - „Mru-mru” z albumu „Music Music” Z ostatniej studyjnej płyty kwintetu „Echosystem” zabrzmiały „Mimo wszystko” i „W imieniu dam”, a że występ potrwał dość długo (około 2 godzin), że chyba nikt nie żałował pieniędzy wydanych na bilet. Oczywiście w tak bogatym repertuarze jaki ma ten zespół znalazłoby się jeszcze wiele utworów, które chętnie usłyszelibyśmy na żywo, ale na pewno będą jeszcze okazje do ich wykonania ...