4 sierpnia 2021 roku w wieku 95 lat zmarła nad ranem w Gdańsku aktorka i reżyserka Bogusława Czosnowska. Kilka dni później została pochowana na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.


Przystanek Szczecin

Początkująca aktorka Bogusława Michna-Czosnowska zapamięta kwestię, którą wtedy śpiewała: „Szczecin miasto zieleni magnoliami pachnący. Jest nas coraz więcej, prawie sto tysięcy (…). Każdy będzie żył jak lord. Wiwat Szczecin port”. Rewię „Na falach Odry” grali i na Jasnych Błoniach, i z tratwy u podnóża Wałów Chrobrego. „Szczecin wielkim miastem”, „Zwyciężyliśmy” – próbuję odczytać hasło na transparencie rozciągniętym pod estradą. Na zdjęciach widzę roześmianych widzów, ale dziennikarze napiszą: „autor był na jakimś skróconym kursie dla mówców wiecowych”, „można było po nim (to jest po „Na falach Odry”) dostać odry… kulturalnej”.

Dwa teatry

Bogusława Czosnowska przyjechała do Szczecina w czerwcu 1946 roku z lwowską trupą teatralną działającą pod egidą Związku Patriotów Polskich. Zabrali się jednym z ostatnich transportów ze Lwowa. Pociąg stanął najpierw we Wrocławiu, gdzie chcieli ich zatrzymać.

Ale mając polityczne poparcie w stolicy, jej mąż Sylwester Czosnowski „wychodził” już w Szczecinie scenę, którą ledwie od dwóch miesięcy pod szyldem „Teatr Polski” prowadził przy ul. Swarożyca dyrektor Bronisław Skąpski.

Ryszard Markow, archiwista, dyrektor teatrów, opisuje tę dramatyczną „zmianę warty”: – Wiele wskazuje na to, iż w kulisach teatru toczyła się walka polityczna działaczy PPR i PPS. Czosnowski był w tej batalii tylko narzędziem. Pozwolił jednak wciągnąć się w tę grę. Nie miał zresztą wyjścia. Chodziło przecież o los 400 ludzi, których przywiózł do Szczecina.

Pierwsze dni w Szczecinie artyści ze Lwowa mieszkają w wagonach na bocznicy Szczecin–Niebuszewo. Skąpski musi ustąpić do 1 września, wyjeżdża zakładać teatr w Słupsku i w ostatni dzień maja 1947 roku tonie w Lęborku. – Tam został pochowany. Po iluś latach, kiedy szukałem, co się z nim stało, dowiedziałem się, że niestety jego grób też już nie istnieje – mówi Ryszard Markow. To z jego inicjatywy Bronisław Skąpski ma jeden z dębów pamięci, które stowarzyszenie Czas-Przestrzeń-Tożsamość zasadza na Cmentarzu Centralnym.

Sąd nad Przeprowadzką

Czosnowski tłumaczy, że „Na falach Odry” to niewłaściwy początek, że inauguracją prowadzonej przez niego Komedii Muzycznej w Szczecinie będzie we wrześniu 1946 roku premiera „Przeprowadzki” Karola Huberta Rostworowskiego, w reżyserii Jerzego Śliwińskiego, przedwojennego artysty Teatru Narodowego w Warszawie.

I rzeczywiście „Przeprowadzka” udobruchała recenzentów, ale czy to odbywające się wtedy procesy norymberskie podkusiły kogoś w teatrze, żeby zorganizować jeszcze „Sąd nad Przeprowadzką” zaaranżowany w formule przewodu sądowego.

Oskarżenie zarzuca sztuce nieuzasadniony pesymizm, który może wywierać ujemny wpływ na masy pracujące, i wnosi o wydanie wyroku potępiającego sztukę jako niemoralną i aspołeczną. Stłoczona publiczność (teatr miał na widowni 700 miejsc siedzących, w sali zmieściło się 2 tysiące widzów) krzyczy i klaszcze. Trybunał sędziów podziela oskarżenie. Autor sztuki musi przewracać się w grobie, zmarł jeszcze przed wojną. Historia odbija się głośnym echem w kraju, gdzie jeden z dziennikarzy podsumowuje ją słowami Wyspiańskiego: „Historia bardzo wesoła a ogromnie przez to smutna”.

Polska sztuka w polskim Szczecinie

Rok 1947. Bolesław Bierut zostaje prezydentem RP. Administracja polska w Szczecinie przejmuje port. Na Wałach Chrobrego odbędzie się pierwsze Święto Morza. Do kina Pionier ustawia się kolejka na film „Zakazane piosenki”. Wszechobecny gruz, słabe oświetlenie. Strach iść z teatru przez park Żeromskiego.

We wspomnieniowej książce „Ostatni gong” Bogusława Czosnowska opisuje szczura, który przychodził na spektakle, a w czasie przerwy znikał. Ze szczurami oswaja wtedy dzieci książeczka „Dziwne przygody Szczurka Gryzimurka”, którą ilustruje Guido Reck, jeden z ojców założycieli liceum plastycznego.

Brakuje pieniędzy, często nie starcza na wypłaty, ale codziennie w teatrze gotuje się dla pracowników garnek gęstej zupy. „Każdy z nas nawet świetny aktor kochany Gucio Rasiński, który już wtedy był bardzo starszym panem i pamiętał naprawdę dobre czasy, wierzył w piękne jutro” – pisze Czosnowska. W „Ostatnim gongu” wspomina upięknione życie. Tymczasem w listopadowy wieczór 1946 roku na Rasińskiego napadnięto na ulicy Jagiellońskiej, pobito go, zabrano mu płaszcz.

Inscenizacje są skromne, aktorzy nierzadko grają w swoich ubraniach, co zresztą jest okazją do dodatku do gaży (najwięcej zarabia na swoich garniturach Młodnicki).

Dziennikarze pytają, czy nie można by „wyrewindykować z Poznania” wywiezionych tam kostiumów?

Tużpowojenni polscy aktorzy w Szczecinie myślą, że za rok, dwa, zacznie się odbudowa i grać będą w ocalałych od nalotów dywanowych murach Teatru Miejskiego (rozebrano go w 1954). „Wierzyłam, że te ruiny, które – z tego co wiem – miały zdrowe fundamenty, będą odbudowane” – pisze Czosnowska.

Kostiumy wypożyczone z Teatru Polskiego w Bydgoszczy pozwolą w końcu zagrać oczekiwaną „Zemstę” Fredry. – Po wojnie ludzie są spragnieni słuchania polskiej literatury – dodaje Ryszard Markow.

Prezenty z kukuruźnika

Czosnowscy zajmują dwa pokoje z maciupeńką kuchenką i łazieneczką w budynku teatralnym przy Swarożyca. Kiedy zapowiada się u nich na obiad wojewoda Leonard Borkowicz dobrze pamięta, że zamawia w restauracji Parkowej zupę pomidorową z kluseczkami, a na drugie zrazy z ziemniaczkami i groszkiem (na deser był kompot) i pożycza zastawę.

– W tamtych czasach była jeszcze niedoświadczoną gospodynią domową, ale potem nauczyła się wspaniale gotować. Sam smakowałem – uśmiecha się Ryszard Markow.

Bogusława Czosnowska jest jedną z najpiękniejszych kobiet 1947 roku w Szczecinie. Jej portret wystawiony zostaje w witrynie zakładu fotograficznego na parterze hotelu Gryf przy al. Wojska Polskiego.

Wspomina adoratora, pilota, zrzucał jej z kukuruźnika przy sadzawce przed budynkiem przy Swarożyca, paczuszki z prezentami (nie mogę w to uwierzyć). Albo młodego pułkownika, który zajeżdża pod Teatr Polski, strzela w powietrze, i zbiegającą po schodach Busię z mężem zabiera na tańce do Sima (późniejsza Bajka naprzeciwko Kaskady), gdzie był podświetlany parkiet.

– Oni wszyscy byli bardzo ludźmi pogodnymi, wesołymi, myślę, że to Lwów powodował – podkreśla Ryszard Markow, który miał okazję poznać grono pionierów aktorów.

Zakaz dla Malickiej

Ówczesny recenzent Walerian Lachnitt napisze, że ogromną większość w teatrze Czosnowskiego stanowiły sztuki o wadze już nie tylko lekkiej, lecz piórkowej, ale przecież teatr Czosnowskiego miał też w repertuarze „Wieczór Sartre’owski”. Wystawianie Sartre’a jest pionierskie i ze spektaklem tym Teatr Polski (po roku grania Komedia Muzyczna zmienia nazwę na Teatr Polski) odbywa swoje pierwsze podróże po kraju: do Bydgoszczy, Krakowa, Poznania.

To Czosnowski sprowadza do Szczecina Marię Malicką, gwiazdę przedwojennego filmu, która zostanie w Teatrze Polskim. Sąd weryfikacyjny ZASP-u nie znalazł podstaw do obciążenia aktorki zarzutem zażyłych stosunków towarzyskich z Niemcami, ale nakłada na Malicką sankcje za granie w czasie okupacji w teatrze jawnym – Teatrze Komedia. Tyle lat ile grała w Komedii nie wolno jej grać w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Łodzi i Poznaniu.

– Myślę, że została z chęcią, bo to jej dawało stałe źródło utrzymania. Nigdy się nie pogodziła z oskarżeniami. To było duże nieszczęście – zaczyna Ryszard Markow. Historyk Marek Teler, opisując teatry jawne, zauważa, że w trudnych latach wojny i okupacji warszawiacy pragnęli chociaż namiastki wolności, a Teatr Komedia z przedwojennymi gwiazdami wprowadzał publiczność choć na chwilę w atmosferę lat 30.

– Znakomita polska aktorka, która przed wojną grała wszędzie, nie może po wojnie grać w Warszawie, ale może grać w Szczecinie. Co to znaczy? Szczecin jest gorszy, czy Szczecin jest lepszy? – pyta Ryszard Markow.

„Doszły do nas słuchy, jakoby publiczność odgrażała się, że obrzuci Marysię (Malicka) zgniłymi jajami” – niepokoili się Czosnowscy. Gong, kurtyna w górę, światło pada na siedzącą twarzą do widowni Malicką. Cisza, a potem gromkie oklaski. Szczecińska publiczność przywita ją owacją na stojąco.

Po dwóch sezonach Czosnowscy wyjeżdżają ze Szczecina. „Ostatniego przedstawienia nie pamiętam. Nawet tytułu sztuki. Pamiętam natomiast, że czekałam na moment, kiedy już wszyscy opuścili teatr, weszłam na scenę i ucałowałam sceniczne deski” („Ostatni gong”). Będąc kierownikiem Klubu Kierunki Stowarzyszenia PAX przy ul. Mariackiej Ryszard Markow, przygotowuje w 1986 roku wystawę o Teatrze Sylwestra Czosnowskiego. Na widowni siedzą obok siebie Czosnowska i Malicka.