W kawiarni - księgarni Między Wierszami przy Jasnych Błoniach wiszą woale z nadrukowanymi platanami.

Chodźmy za drzewo smutku

Woal jest mleczny, delikatny, zwiewny. – Zależało mi na przeniesieniu wiatru z Jasnych Błoni – tłumaczy Krzysztof Drozdek. Dwanaście platanów, które wydrukował na tkaninach, to dwanaście konkretnych drzew, które rosną w pobliskiej alei platanów.

Pewnego dnia od dzieci, które bawiły się na Jasnych Błoniach, usłyszał: „Chodźmy za drzewo smutku”. – Takie spersonifikowanie drzewa było fascynujące – mówi.

– Zacząłem zgłębiać zjawisko pareidolii, czyli dostrzegania rzeczy znanych nam w nic nie znaczących szczegółach. Zobaczenia w chmurach czy korze drzew – ludzkich twarzy, zwierząt.

„Pareidolia – refleksja dotycząca szczecińskich platanów” to tytuł dyplomu licencjackiego, który Krzysztof Drozdek przygotował na Wydziale Grafiki Akademii Sztuki.

Przygotowaną instalację pokazuje teraz w popularnej kawiarni - księgarni. Dzieci, które tu przyszły na ciastko z rodzicami zaglądają pod spód woalów, chowają się pod materiałem. – Nie przeszkadza mi to. Zachęcam do dotykania mojej pracy – przytakuje artysta. – Gdyby mi dzieciak zostawił na materiale ślad małej rączki zabrudzonej słodyczami, to byłoby wzruszające.

Aleja platanów

Kora, która u platanów łuszczy się dużymi płatami, pozostawiając szarobrązowe, brązowe, zielonkawe czy żółtawe plamy, była inspiracją dla powstania pierwszych tkanin w barwach ochronnych projektowanych do maskowania żołnierzy i schronów w latach 30. i 40. XX w.

– Osoby przyjezdne potrafią się zapytać: „Czy te drzewa są chore?”. Tymczasem łuszczenie się kory, to jest ich naturalny efekt przekształcania – mówi Krzysztof Drozdek.

Stare platany rosną przy wjeździe na Trasę Zamkową (jeśli wierzyć szczecińskiej legendzie, w to drzewo miał się zamienić pewien młodzieniec, który chciał ratować Szczecin), na placu Batorego, Cmentarzu Centralnym i na Jasnych Błoniach, gdzie w 1926 roku na terenie podarowanym Miastu przez radcę handlowego Quistorpa wytyczono zieleniec. Jego krańce obsadzono rzędami platanów. Artysta policzył stan na maj 2022 roku – 210 drzew (pomnik przyrody i najliczniejsze skupisko platanów na terenie Polski).

– I tu na Jasnych Błoniach jakby przez setkę lat słuchały tych opowieści z ławek dookoła i je zbierały, kumulowały w „guzach”, w sobie – mówi artysta.

Jest jeszcze mityczny platan „Olbrzym” z Chojny, najgrubsze drzewo w Polsce, którego pierścieniowy obwód pnia wynosi aż 1056 cm, to znacznie więcej od rekordowych polskich dębów.

– Szpinakowe mury nawiązywały swoją kolorystyką do zieleni – stwierdza Przemek Głowa. – Obok błoni postał obecny Park Kasprowicza z trasami spacerowymi, jeziorem Rusałka. Dalej jest Las Arkoński. To jest wspaniały zamysł, wprowadzania miasta w naturę, który zostawili nam urbaniści.

Krzysztof Drozdek ma w nazwisku ptaka, może też dlatego tak ciągnie go do tych drzew?

– Epidemia nas pogubiła i jednym z pierwszych miejsc, które zaczęliśmy odwiedzać, jak wyszliśmy z domu, to były Jasne Błonia – mówi Przemek Głowa, alternatywny przewodnik po Szczecinie, „człowiek - biblioteka”, którego często spotkać można na Jasnych Błoniach. – Tu zaczęliśmy wracać do życia. Tak też jest z Krzysztofem. Zrobił tu na Jasnych Błoniach bardzo dużo kółek.

Samospalenie buddyjskiego mnicha

11 czerwca 1963 r. w Sajgonie podpalił się buddyjski mnich Thich Quang Duc. W proteście przeciwko prześladowaniom buddyzmu w Wietnamie Południowym.

Wydarzenie udokumentował fotograf Malcolm Browne, zdjęcie wygrało World Press Photo. W 1992 r. amerykański zespół rockowy Rage Against the Machine umieścił je na okładce swojego debiutanckiego albumu. W 2014 roku do tej okładki odwołał się Krzysztof Drozdek, który zrobił jej interpretację czarnym akrylem na wielkoformatowej białej tkaninie. – Tu chodziło o wolność – tłumaczył.

– Malowałem mnicha przez cały maj, a obok Mateusz (syn) w maju miał maturę – wspomina ojciec. Mateusz chorował na postępujący zanik mięśni, wymagał opieki paliatywnej, zmarł w 2019 roku.

Życie artysty niezależnego

Krzysztof Drozdek: – Miałem taką umowę z synem, że pójdę na studia i będę robił to, co zawsze kochałem.

– Wybrałem życie artysty niezależnego. A chcąc się spełniać, dorabiam na życie sprzątając, myjąc szyby, kopiąc rowy i kładąc instalacje.

Dalej: – Ze sztuki sprzątania potrafię zrobić sztukę artystyczną. Taki był mój udział przy monumentalnej instalacji rezonującej profesora Roberta Knutha z Akademii Sztuki, przygotowanej specjalnie do sali głównej Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. 136 wielkich szyb trzeba było pomalować na czarno, żeby uzyskać efekt lustra, a potem dbać o nie i myć. Chodziłem ze szmatką. Pierwszy zapalałem światło i ostatni gasiłem.

Platany Krzysztofa Drozdka w Między Wierszami przy Jasnych Błoniach pozostaną trzy miesiące.