Rodzima kinematografia nie ma zbyt dobrej opinii wśród naszego społeczeństwa - polskim produkcjom filmowym zarzuca się często, że stawiają na tanie efekciarstwo, kiczowatość i szokowanie obliczone na szum medialny. Oczywiście nie jest to prawda, gdyż dobrych, zrobionych z wyczuciem filmów nie brakuje. Na ekrany kin wszedł właśnie obraz "Piąta pora roku" - ciepła, pełna uroku historia dwojga ludzi, których połączyła wspólna podróż samochodem.

 

Piękni 50-letni

Promowany w mediach kult młodości sprawia, że takie produkcje jak "Piąta Pora Roku" od razu wyróżniają się z tłumu. Film opowiada bowiem historię miłości, jaka wykiełkowała między dwójką dojrzałych ludzi podczas pełnej przygód podróży samochodem. I ten detal - wiek bohaterów - sprawia, że nie jest to po prostu kalka popularnych ostatnio komedii romantycznych. Nie jest to nawet komedia, gdyż humorystyczne wątki przeplatają się tutaj z nostalgicznymi refleksjami i życiowymi dramatami.

On - były górnik grający w klubie "55 Plus", ona - dystyngowana dama nosząca żałobę po niedawno zmarłym mężu. Dzieli ich w zasadzie wszystko, sposób bycia, wykształcenie, maniery. Łączy zaś stary Mercedes. którym oboje podróżują nad morze. Jak nietrudno się domyśleć Barbara (w tej roli Ewa Wiśniewska) początkowo dość nieufnie odnosi się do siedzącego za kółkiem samochodu Wiktora (granego przez Mariana Dziędziela), nazywając go jedynie "kierowcą". Jednak droga ze Śląska nad morze jest daleka, więc i z biegiem czasu ta dwójka zwyczajnie zaczyna zbliżać się do siebie.

Detale

W "Piątej porze roku" fantastycznie pokazano blaski i cienie życia przeciętnych ślązaków w sile wieku. Ludzi, którzy bawią się przy starych hitach disco polo i dojrzałych małżeństw, które mimo wzajemnych uszczypliwości bardzo się kochają. Miłym akcentem jest też gwara śląska, którą na potrzeby filmu przyswoili aktorzy. Szczególnie ciekawie brzmi ona z ust Andrzeja Grabowskiego, który w filmie gra postać kolegi Wiktora - Bogdana.

Przekonujące kreacje bohaterów zestawione z wyglądającą na autentyczną historią sprawiają, że całość ogląda się niezwykle przyjemnie i nie towarzyszą temu żadne zgrzyty. Dojrzały wiek dwójki kochanków podkreślony przez zgryźliwe uwagi Barbary wywołuje uśmiech na twarzy widzów - film przypomina bowiem oczywistą prawdę, że miłość nie patrzy w metrykę i zakochać się można zawsze.

Pozycja obowiązkowa

"Piąta pora roku" to film idealny dla osób zmęczonych efekciarskim, głośnym kinem. Opowiadając historię miłosną łatwo popaść w zbędny patos i pokusić się o zbytnie uproszenia. Najnowsza produkcja Jerzego Domaradzkiego zdecydowanie nie stawia na tego typu zagrywki, lecz autentycznie bawi i wzrusza do łez. Gorąco polecam!

Film można obejrzeć w kinie Pionier