Tango to argentyńskie bogactwo narodowe, a Astor Piazzolla jest uznawany za jednego z największych jego twórców. To on sprawił, że ten gatunek doczekał się szczególnej nobilitacji, a „Maria de Buenos Aires” to wśród jego dokonań dzieło bardzo ważne. To jedyna jego operita. W Szczecinie po raz pierwszy można było usłyszeć ją sześć lat temu w Teatrze Polskim. 4 stycznia – na scenie „Pleciugi” – nastąpiła ponowna premiera tego dzieła, w zmienionej obsadzie i w innym tłumaczeniu.

Piękno i mrok

Piazzolla opisał dźwiękiem dramatyczną historię kobiety, która jest personifikacją argentyńskiej metropolii, odzwierciedlając jej piękno i wspaniałość, ale też mrok i zatracenie. Maria jest prostytutką, która traci życie, ale prowadzona rytmem tanga, powraca do ziemskiego świata, by jeszcze raz przeżyć swój dramat. Muzyka staje się czymś w rodzaju oczyszczającego medium, które umożliwia poetycką przemianę. Genezę powstania tego dzieła przypomniał kierownik muzyczny szczecińskiej adaptacji - Krzysztof Meisinger. Przed rozpoczęciem operity opowiedział m.in. o tym, że inspiracją do jego stworzenia była śpiewaczka Amelita Baltar, a libretto napisał urugwajski przyjaciel Piazzolli - Horacio Ferrera, który posłużył się gwarą portowych dzielnic Buenos Aires.

Mocna obsada. Wrocławski jako Duende

Podczas dwóch wieczorów w „Pleciudze” (4 i 5 stycznia) widzowie mogli jeszcze raz wejść w świat tego argentyńskiego miasta, a przewodnikami po nim byli jego mieszkańcy. W obsadzie, obok znanej już szczecińskiej publiczności, Sandry Rumolino (w tytułowej roli) zobaczyliśmy też tenora, Valentina Diego Floresa (jako poetę). Partię El Duende zaprezentował znakomity polski aktor - Bronisław Wrocławski, natomiast mniejsze role czytali Wiesław Orłowski i Marta Frąckowiak.

Kilka ryzykownych fraz, ale reakcje ciepłe

Ta pełna pasji i namiętności, brutalna, ale też momentami przewrotnie subtelna, opowieść w warstwie muzycznej jest bardzo poruszająca. Bez słów mogłaby oddziaływać także mocno, a w wykonaniu kameralnego zespołu, którym dyrygował Meisinger (grając oczywiście także na gitarze), zabrzmiała interesująco i na pewno trochę inaczej niż sześć lat temu w Teatrze Polskim. To odczytanie „Marii de Buenos Aires” było też odmienne z innego powodu. Tym razem libretto zostało przełożone na język polski przez Jacka Dehnela i Szymona Żuchowskiego i znalazło się w nim kilka fraz co najmniej ryzykownych (np. „Głos archanioła burdelarni...”). Jednak nie wpłynęło to za bardzo na ocenę całości przez publiczność, bo reakcje podczas niedzielnej prezentacji były bardzo ciepłe i spowodowały, że artyści po zakończeniu wyszli ponownie na scenę i wykonali raz jeszcze najbardziej znany temat z tego dzieła.

Co ciekawe, 18 stycznia tego roku ten sam utwór premierowo przedstawi warszawska Opera Kameralna. W obsadzie znaleźli się m.in. Alicja Węgorzewska oraz Gosha Kowalinska i Hubert Stolarski, a spektakl reżyseruje Michał Znaniecki.