Miejsce wypoczynku na łonie natury? Centrum biznesu? Rozrywkowe serce miasta, a może wszystko naraz? Obecnie Łasztownia wydaje się być hybrydą każdej ze wspomnianych funkcji, co niektórzy uważają za wielką zaletę tego miejsca, a inni największą wadę. Trudno nie odnieść wrażenia, że na Łasztowni jest wszystko, co sprawia wrażenie chaosu – food trucki, samochody, wesołe miasteczko, plac budowy Morskiego Centrum Nauki. Mimo to przestrzeń „po drugiej stronie Odry” pozostaje jednym z ulubionych spacerowych, ale i rozrywkowych kierunków dla mieszkańców Szczecina. O tym, jak zmienia się Łasztownia rozmawialiśmy w programie „Studio wSzczecinie.pl”.


Z czego wynika popularność Łasztowni? „To rekompensata za brak starego miasta”

Nasi goście byli zgodni, że obecnie na Łasztowni panuje chaos, który u jednych budzi pozytywne, a u innych negatywne emocje. Władze miasta zapewniają jednocześnie, że to „chaos kontrolowany” i ma on charakter tymczasowy, ponieważ Łasztownia za jakiś czas przejdzie gruntowne zmiany. 

– Zdecydowanie ostateczny kształt Łasztowni jeszcze się nie wykształcił. Co roku eksperymentujemy i szukamy najlepszych rozwiązań. Momentem kluczowym było stworzenie koncepcji dla tej przestrzeni, mam tu na myśli konkurs architektoniczno-urbanistyczny. Teraz musimy przełożyć tę koncepcję na plan. Sam „plan na Łasztownię” zaprezentujemy w przyszłym roku – mówił Daniel Wacinkiewicz, zastępca prezydenta Szczecina. – Musi to być przestrzeń, której mieszkańcy nadali pewien charakter. To miejsce powinno być przestrzenią realizacji projektów kulturalnych, miejscem na lokalizację siedziby Teatru Współczesnego – dodał.

Na pytanie, czy nie jest to zbyt daleka wizja, prezydent Wacinkiewicz odpowiedział: – Realistyczne kształtowanie następuje, bo Łasztownia jest co roku inna i dostosowuje się do potrzeb i oczekiwań. Pomimo tego chaosu i tymczasowości, dlaczego nie eksperymentować? Dlaczego nie sprawdzać, które funkcje sprawdzają się tutaj najlepiej? Mamy okazję przebywać w przestrzeni nie do końca zdefiniowanej.

Marcin Wypchło, operator Wyspy Grodzkiej uważa, że popularność Łasztowni – nawet, jeżeli ma ona jeszcze swoje wady – wynika z faktu, że Szczecin nie ma typowego centrum, które definiowane jest jako miejsce spotkań i wydarzeń.

– Jest to rekompensata za brak typowego starego miasta. Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem tego, by było tu jak najmniej zabudowy, by zostawić mieszkańcom pomysł na to jak Łasztownia powinna wyglądać. Brakuje tu zieleni, może obiektów gastronomicznych. Powinno to być miejsce, które będzie przestrzenią spotkań dla mieszkańców – podkreślił Wypchło.

Czy na Łasztowni jest „naciapane” różnych funkcji? Radny Słowik: „To nie jest Łasztownia naszych marzeń”

– Poczekałbym na plan zagospodarowania przestrzennego, jeżeli chodzi o drzewa. Spojrzałbym na Wyspę Grodzką jak na teren, gdzie możemy wiele zdziałać. To duży obszar, który czeka na zagospodarowanie. Mówiłem o sadzeniu tam drzew kilka lat temu – zaznaczył Przemysław Słowik.

Zapytany o to, czy na Łasztowni nie znajdziemy zbyt dużo różnych funkcji, które mogą się wykluczać, radny Słowik odpowiedział: – To nie jest Łasztownia naszych marzeń. Jesteśmy przed zatwierdzeniem planu zagospodarowania przestrzennego. Obecnie mamy przestrzeń, którą warto zagospodarować. Jest życie, wiele się dzieje, ale nie róbmy inwestycji, jeżeli nie wiemy, co tu ma ostatecznie się dziać.

„Rzeka jest zawsze miejscem, które przyciąga”

Głos w dyskusji zabrała również Laura Hołowacz, założycielka Centrum Kultury Euroregionu Stara Rzeźnia. Pionierka rewitalizacji tej części Szczecina. Od momentu otwarcia Starej Rzeźni minęło ponad 6 lat. Według Laury Hołowacz ta przestrzeń bardzo dynamicznie się zmienia.

– Żyjemy w 400-tysięcznym mieście. To jest obecnie serce Szczecina. Zawsze rzeka jest miejscem życia i spotkań, Odra przyciąga i to widać. Poza tym koncerty, spotkania, teatry, przypływają żaglowce. To powinno być miejsce otwarte dla ludzi, którzy chcą tu spędzać czas i organizować swoje wydarzenia. Niektórzy mówią, że jest nadmiar samochodów i niedobór zieleni, ale pamiętajmy, że tej zieleni tu nigdy nie było zbyt wiele, bo to teren postindustrialny. Ale z pewnością powinno być jej więcej – mówiła Laura Hołowacz.