„Pan Tadeusz” w inscenizacji Ireny Jun, to próba odczytania klasycznego poematu Mickiewicza przy użyciu nowych, czasem zaskakujących, środków wyrazu. Od 20 maja spektakl możemy ten spektakl zobaczyć na scenie Teatru Współczesnego.

Pióropusz i wrotki

Spektakl  rozpoczyna się od recytacji Inwokacji przez aktorów, którzy wchodzą  między publiczność. Nie tylko sami mówią, ale także skłaniają widzów do powtarzania wersów, które przecież tak dobrze znamy. Ta grupa to Filomaci (m.in. Grażyna Madej, Krystyna Maksymowicz, Magdalena Myszkiewicz, Ewa Sobczak). Będą jeszcze powracać w trakcie trwania przedstawienia, przenosząc nas w klimat poetycki, w sferę refleksji odautorskiej. Po tym wstępie następuje jednak pierwszy delikatny wstrząs. Oto tytułowy bohater (Wojciech Sandach) wraca do rodzinnego Soplicowa, zajeżdżając w to miejsce na...deskorolce. W dalszych fragmentach inscenizacji widzowie zobaczą jeszcze więcej innowacji. Zosię (Barbara Biel) na wrotkach, z  pióropuszem na skroniach, dyskusję szlachty dobrzynieckiej prowadzoną na drabinach czy rozmowę Telimeny (Joanna Matuszak) i Hrabiego (Paweł Niczewski)  z panem Tadeuszem  przy użyciu dużych zielonych piłek.

Brawurowy Wojski

To jednak tylko niewinne urozmaicenia w porównaniu z znamienną sceną z księgi „Dyplomatyka i łowy”, w której Wojski (Wiesław Orłowski) chwyta swój róg bawoli by na nim zagrać. Warto przyjść do Teatru Współczesnego choćby po to by zobaczyć jak brawurowo ją  wykonują szczecińscy aktorzy (Michał Lewandowski i Adam Kuzycz-Berezowski). Niewątpliwie humor, który w utworze Mickiewicza jest obecny, choćby w takich scenach jak spór Domejki z Dowejką czy przygoda Telimeny z mrówkami, został przez realizatorów mocno wyeksponowany.

Stylowe kostiumy

Zdawałoby się więc, że realizatorzy maksymalnie uatrakcyjnili swe dzieło, aby przez dwie i pół godziny jego trwania, młodzież (która tłumnie będzie zapewne uczęszczała na kolejne przedstawienia) była choć trochę zainteresowana tym co się dzieje na scenie.

To jednak  tylko pozór, bo moim zdaniem Irenie Jun udało się pogodzić różne gusta i także, publiczność, która preferuje tradycyjne wzorce dramatyczne, może być usatysfakcjonowana.  Aktorzy są ubrani w stylowe kostiumy z epoki, w której rozgrywa się akcja, a treść poematu  i mimo oczywistych skrótów, najważniejsze tematy, które u  Mickiewicza znajdujemy, są w tym spektaklu obecne.

Historia i romans

Niepodległościowe wrzenie, moralne dylematy miłosne, szlacheckie spory i obraz całego tego gotycko-sarmackiego świata, w którym tak namiętnie celebruje się różne łowieckie i kulinarne obyczaje.  Niczego chyba nie zabrakło, a jedna z ostatnich  scen, w której Gerwazy (perfekcyjny Arkadiusz Buszko) wysłuchuje spowiedzi księdza Robaka (Konrad Pawicki) nosi wręcz piętno greckiej tragedii. W sumie wielowarstwowość tekstu, została oddana na scenie w taki sposób, że żaden z tematów nie dominuje. Historyczny patos scen z udziałem Moskali i romansowe strategie Telimeny, w równym stopniu zajmują uwagę odbiorcy, który bawiąc się, uczy się też czegoś, jak sądzę.